ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
O Kwiatkowskim raz jeszcze - siłą tej poezji jest proza

Paweł Hajduk

Grzegorz Kwiatkowski. 26 lat. Wiek jak najlepszy dla debiutu, a i sam debiut bardzo dobry. Już dawno nie czytałem tak świeżej, poetyckiej książki. Autor kreśli kilka niesamowicie sugestywnych wizji. Szczególnie w pamięci pozostają dwa teksty: „sygnał II” i „pan Cogito i litera Pisma”, które pragnę tu poddać głębszej analizie.

W pierwszym utworze, „sygnał II”, autor opowiada historię osieroconego rodzeństwa. Jest coś nieprzystojnego (czytaj: frapującego) w opisie trzynastoletniej siostry, której urosły piersi, bo opiekuje się mały bratem (jak matka).

Fioletowi chłopcy z dowódcą, który absolutnie zarządza zakolem rzeki kojarzą się z faszystami z „Szewców” Witkacego. W ich oczekiwaniu na sygnał (bardzo sugestywnie wywołane napięcie) kryją się najbardziej zwierzęce potrzeby, które, co jest zaskakujące, dziewczyna traktuje jako normalną kolej rzeczy. Chociaż, z drugiej strony, wysyła małego brata do sklepu, „żeby nie patrzył”.

Świat w „Sygnale II” zostaje wzięty w nawias. Jedyną prawomocną sceną, sceną ostateczną jest zakole rzeki. Brat, w momencie pójścia na zakupy, zostaje definitywnie wykreślony z inwentarza.

Specyficzny krajobraz przypomina nieco scenę teatralną. Sztuka ma prawo „grać się” tylko na deskach. Wszystko „poza” przestaje mieć jakiekolwiek znacznie dla dramatu, który właśnie zostaje rozegrany.

„Pan Cogito i litera pisma”. Z pozoru gorzka drwina z Herberta i chrześcijaństwa. W rzeczywistości, traktat etyczny o niebezpieczeństwie zastosowania nakazów moralnych do (nie uniknę tego brzydkiego określenia) życia.

Widzę pewną zbieżność między Panem Cogito, a Raskolnikowem ze „Zbrodni i kary”. Bohater Dostojewskiego również uznaje zbrodnię za dozwoloną, co więcej – nakazaną, ale nie potrzebuje absolutnej instancji (jaką tutaj jest litera pisma) i to paradoksalnie pozwala mu na nawrócenie.

Kwiatkowski nie pragnie uchwycić psychiki zbrodniarza. Chce ująć sytuację etyczną. I tutaj ukazuje się zupełnie inna twarz: autora – moralisty. Bo przekreślając jedną, budujemy, nolens volens, inną moralność.

Mówi się, że Grzegorz Kwiatkowski „walczy z mieszczaństwem”, ale czy w Polsce istnieje coś takiego jak mieszczaństwo (kategoria słuszna skądinąd pod koniec XIX i na początku XX wieku)? Wątpię. Można mówić, co najwyżej, o pewnej postawie światopoglądowej.

Kwiatkowski nie tyle polemizuje ze stylem bycia, ze światopoglądem, ale przede wszystkim kreuje nową etykę, podającą w wątpliwość sens jakichkolwiek nakazów.

Obie książki mają jednak także takie aspekty, których nie mogę zaakceptować. W „Eine Keine Todemusik” cztery razy (o ile dobrze naliczyłem) są słowa związane z masturbacją. Nie, nie chodzi o pruderyjność. Na przykład, Gombrowicz, mimo swojej niesłychanej wprost wynalazczości, ani razu nie opisał aktu kopulacji. Dlaczego nie? Bo jest to, moim zdaniem, wyświechtany temat, zupełnie jak opis róży.

Siłą tej poezji jest proza – klarowność, świeżość podejmowanych tematów i odwaga. Teksty Kwiatkowskiego są pytaniami i, co dla mnie kluczowe, stanowią nienachlaną, ale jednak, metafizykę.

Podsumowując: dawno nie było tak mocnego wejścia na scenę literacką, jak debiut Grzegorza Kwiatkowskiego. Jego poezja ma w sobie wielki potencjał. Będę z uwagą obserwował dalsze poczynania autora. Państwo, mam nadzieję, także.

 

 

sygnał II


trzynastoletnia siostra i jej mały brat

osieroceni nad rzeką


ona opiekuje się nim jak matka

(w tym roku bardzo urosły jej piersi)

i w jego plecki wciera krem do opalania


a on co chwila pokasłuje

i myśli aby przytyć o parę kilogramów

(tak aby nie było widać mu żeber)


spokój i ciszę zakłócają fioletowi chłopcy

(od świtu zbierali jagody w pobliskim lesie)


chłopcy wbiegają do rzeki i krzyczą

i bryzgają wodą jak młode delfiny


na brzegu stoi indianin owinięty ręcznikiem

(to wódz fioletowej grupy i pan tego zakola rzeki)


indianin daje znak i chłopcy wychodzą z wody


siostra musi już coś podejrzewać

bo daje braciszkowi pięć złotych

i wysyła go do najbliższego sklepu po lody


jest bardzo ciepły wrzesień

dziewczynie trzęsą się ręce

którymi ociera zimne krople potu na czole


fioletowi chłopcy patrzą na wodza

i czekają

na sygnał


sygnał



pan Cogito i litera Pisma


jest wojna i do pana Cogito przychodzą Niemcy

i pytają go czy ukrywa w piwnicy Żydów

a pan Cogito ponieważ ceni prawdę

a jego orężem nigdy nie jest kłamstwo

mówi:

w mojej piwnicy przechowuję piętnastu Żydów

w tym sześcioro dzieci dwóch mężczyzn

i siedem kobiet


ze ściany spada płat tynku

na korytarzu przepala się żarówka


a czarny kot

miłośnie zawodzi

i ociera się o nogawkę


pan Cogito schodzi do piwnicy

po nową żarówkę

a następnie wkręca ją

i zapala światło


i stoi w oknie

i widzi jak Niemcy

wyprowadzają żydowską rodzinę


a potem otwiera Pismo Święte

i zakreśla ołówkiem:

a mowa wasza

niech będzie prosta

tak tak

nie nie

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie