Uwielbiam mężczyzn – rozmowa z Ewą Glińską |
Mateusz Zimny: Skąd pomysł na projekt albumu, w którym oprócz wierszy pokazujesz siebie na fotografiach Ryszarda Szydły?
Ewa Glińska: Inspiracją był film „The pillow book”, w którym ciało kobiety zostaje pokryte kaligrafią i staje się książką, która opowiada pewną historię. Ów film widziałam ponad 5 lat temu. Oczywiście nie byłam wówczas gotowa do debiutu. Jednak pomysł przetrwał i zaowocował „Pomiędzy”. Ogólnie rzecz ujmując jestem zwolenniczką interakcji sztuk. Łącząc muzykę, obraz, słowo mamy szansę na dotarcie do szerszego odbiorcy, pogłębienie przekazu – to był mój główny cel. Chciałam, aby poezja wyszła z niszy, poszukiwałam unikalnej formy i odpowiednich środków wyrazu. O pomyśle na książkę rozmawiałam z kilkoma fotografami. Każdy miał swoją wizję i koncepcję, z których jednak nic nie wychodziło, głównie z powodu braku czasu lub chęci. Ryśka spotkałam przez przypadek, przez przypadek zaczęliśmy rozmawiać o zdjęciach (wcześniej zależało mi, aby fotografem była kobieta). Efektem naszych rozmów były dwa wspólne weekendy, podczas których Rysiek zrobił 2000 zdjęć, z czego wybraliśmy 16. Byłam pozytywnie zaskoczona efektem jego pracy - mimo, iż jest mężczyzną, w bardzo subtelny, delikatny (kobiecy?) sposób uchwycił w kadrze moją naturę. Na zdjęciach celnie został ujęty, w samej esencji, psychologiczny rys autorki; ujawniam tam wiele, często skrywanych, twarzy.
M.Z.: Jedną z ważniejszych ról odgrywa u Ciebie narracja ciała (w wierszu i na fotografii). Czym jest dla Ciebie feminizm, czy można nazwać Cię feministką?
E.G.: Nie można było uniknąć ciała na zdjęciach, które miały mnie przedstawiać (śmiech). W tomie wierszy „Pomiędzy” poruszam tematykę związaną z samotnością, śmiercią, światem kobiet, światem mężczyzn, znajduje się tam również cielesność. Nie da się ukryć, że to kluczowy element naszej kultury, któremu można nadać różne znaczenia, w zależności od przyjętych poglądów. Interesuje mnie egzystencjalna, czysto biologiczna funkcja ciała osadzona w szerszym kontekście kulturowym. Proszę zauważyć, że wiersze traktujące o cielesności są również dekonstrukcją stereotypów na temat kobiet, na temat miłości fizycznej, masturbacji (tylko pozornie temat tabu), porodu, czy wreszcie macierzyństwa.
Oczywiście, że jestem feministką. Jak pojmuję feminizm? Feminizm jest dla mnie wolnością wyboru (antykoncepcja, aborcja, in vitro) i równouprawnieniem. Okrutnie razi mnie posługiwanie się stereotypami. Ot, choćby w szkolnych podręcznikach – czy wiesz, że dziewczynki na obrazkach (szkoła podstawowa) zawsze piorą, sprzątają, gotują, zmywają, a chłopcy są beneficjentami tychże? Razi mnie, jak słyszę, że kobieta o tych samych kwalifikacjach zawodowych, na tym samym stanowisku co mężczyzna zarabia mniej, tylko dlatego, że jest kobietą. Razi mnie, jak słyszę, że kobiety poetki gorzej piszą z racji tego, iż są kobietami. Nie zgadzam się na praktykę związaną z podpisywaniem dokumentów, w których mowa o tym, że kobieta przez rok od rozpoczęcia pracy nie może zajść w ciążę (takie oświadczenie wiele lat temu dała mi do podpisania firma Ericsson). Nie możemy zapominać, że gdyby nie sufrażystki, nie nabyłybyśmy wielu uprawnień, które obecnie wydają się czymś normalnym (prawo do edukacji, do głosowania). Kiedyś Pitagoras powiedział tak: "Istnieje źródło dobre, które stworzyło porządek, światło i człowieka - i źródło złe, które stworzyło chaos, ciemności i kobietę". Dużo później Balzac z cynizmem napisał w Fizjologii Małżeństwa: „Przeznaczeniem kobiety, jej jedyną chlubą jest przyśpieszać rytm męskich serc (…) kobieta jest własnością, którą nabywa się w drodze kontraktu; jest ruchomością, gdyż posiadanie starczy za tytuł własności; słowem, ściśle mówiąc, kobieta jest przydatkiem do mężczyzny”. Jak można zauważyć, wiele się zmieniło od czasu, gdy wypowiedziano te słowa, jednak uważam, że nadal funkcjonuje dużo poglądów, przekonań, które są fałszywe, czy złudne lub z gruntu krzywdzą kobietę. Nie da się nie zauważyć, że w naszym społeczeństwie nadal jest aktualny silnie zakorzeniony pogląd, trochę już dla niektórych archaiczny, iż jedyne, słuszne i naturalne miejsce kobiety jest przy mężczyźnie, w domu, z dziećmi. Rok temu mój sąsiad, zapewne nie chciał być wścibski, powiedział, że przydałby mi się jakiś chłopak, bo mógłby mi loda kupić, na co odpowiedziałam, że loda to ja sobie sama mogę kupić, co z kolei on podsumował, że jak chłopak loda kupi, to lód dużo lepiej smakuje…
M.Z.: Zawodowo prowadzisz w Warszawie szkołę języka angielskiego. Jakich angielskojęzycznych poetów i poetki czytasz najchętniej? Co warto adaptować na rodzime podwórko?
E.G.: Moja działalność zawodowa nie jest związana z językiem literackim, a ogólnym lub biznesowym i w tym zakresie prowadzimy szkolenia dla firm. Oczywiście płynne mówienie po angielsku umożliwia czytanie literatury w oryginale. Swego czasu, jako wolny słuchacz, chodziłam na Anglistykę na wykłady Andrzeja Sosnowskiego z zakresu poezji amerykańskiej, co w znacznej mierze ukształtowało mój gust. Z poetów i poetek anglojęzycznych polecam: T.S. Elliota, P. Larkina, J. Ashbery’ego, J. Berrymana, A. Ginsberga, F. O’Harę, Ch. Bukowskiego oraz E. Bishop.
M.Z.: Kim jest Alraune? Bardzo dwuznacznie o niej piszesz (śmiech).
E.G.: Alraune była kiedyś Magdą, przyjaciółką, z którą łączyły mnie silne relacje, nie seksualne, ale coś na wzór miłości platonicznej, przyciągania i fascynacji. Alraune jest obecnie moim alter ego, zabieg niekoniecznie widoczny w debiucie, ale już w drugiej książce poetyckiej będzie to silniej podkreślone. Motyw Alraune przejęłam z jednego z opowiadań Anais Nin, a następnie nadałam Alraune własną interpretację. Czy wiedziałeś, że Alraune była pierwszą kobietą stworzoną przez Boga? Alraune była ucieleśnieniem zmysłowości, jednak Bóg stwierdził, że nie jest wystarczająco doskonała i cisnął ją na ziemię, przemieniając w korzeń mandragory (który posiada właściwości magiczne). Potem Bóg stworzył niepokorną Lilith, która kłóciła się z Adamem, nie była mu posłuszna, aż w końcu uciekła z Raju. W konsekwencji Bóg stworzył z żebra Adama Ewę, pokorną i posłuszną jego woli. W swoich wierszach bawię się znaczeniem i rolą jaką przypisuje się Alrune i Ewie (nie bez znaczenia jest tu moje imię).
M.Z.: "Pożółkłe zdjęcia" to jeden z najwartościowszych wierszy z Twojego debiutu, z kapitalną puentą: "Jesteśmy epizodem / w życiu przedmiotów". Jakiej filozofii tak naprawdę jesteś wierna?
E.G.: O Boże, jakie poważne pytanie! (śmiech.) Słowo ‘filozofia’ jest zbyt poważne. Jestem wierna, nie tyle jakiejś filozofii, ile subiektywnym przekonaniom i poglądom. Wiersz „Pożółkłe zdjęcia” opowiada o matce i śmierci. Zakończenie zaś jest zgrabnym i trafnym podsumowaniem naszego przemijania. Mam w domu antyczny stół i zawsze zastanawiam się ile pokoleń przy nim jadło…
M.Z.: Z wykształcenia jesteś socjologiem. W swoim debiucie trochę uciekasz od społecznych analiz i ocen, dlaczego?
E.G.: Na studiach (ISNS na UW) kończyłam ścieżkę „terapia i rozwiązywanie konfliktów”, co oznacza, że miałam dużo więcej psychologii, aniżeli stricte socjologii. Zarówno w pracy zawodowej, jak i w twórczości literackiej, bazuję na wiedzy z obu dziedzin. W mojej pracy, której sedno stanowią relacje międzyludzkie (z nauczycielami, klientami, podwykonawcami), ogromnie przydaje się świadomość tego, jak działa człowiek. Również, kiedy piszę, kiedy opowiadam jakąś historię, muszę być dobrym obserwatorem tego, co na zewnątrz i wewnątrz – jestem wtedy wiarygodna.
M.Z.: Czy masz już pomysł na kolejną książkę?
E.G.: Nie tylko mam pomysł na książkę, ale już zaczęłam ją pisać. Jest to rozmowa pomiędzy dwiema kobietami, pomiędzy moim ego (Ewą) a alter ego (Alraune). Słabość, podrzędność, wewnętrzne rozchełstanie, zagubienie, niepewność versus zmysłowość, siła, dominacja, agresja, zagarnięcie i przywłaszczenie. Dwie kobiety, dwie kochanki i jedna doba. Jakże wiele może się wydarzyć! Książka jest zapisem dialogu bez dialogu – jedna osoba mówi A, druga rozumie B, wypowiada C, a pierwsza rozumie D (samo życie). Poruszam w niej tematykę złożonej relacji dwóch kobiet: przyciągania, odpychania, zniewalania i – w przenośni – wbijania sobie szpilek. To toksyczny związek.
Na koniec powiem (aby zapobiec ewentualnym fałszywym spekulacjom), że uwielbiam mężczyzn, ale – jak słusznie zauważyłeś w swojej recenzji – mój świat jest kobietą, jest on dla mnie dużo bardziej przytulny i zrozumiały. |