Wirtuozeria demistyfikatora |
Mateusz Wabik Upsss. Poemat „Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi” to już wirtuozeria językowa na wyższym poziomie ocierająca się o niezrozumiałość. Czytelnik w obliczu tego poematu jest bezradny. 3 wcześniejsze teksty są przy tym proste jak wiersze Skamandrytów dawnych i współczesnych. Pierwszy „Tempo życia” to jakby przeróbka wierszy poetów związanych z brulionem i Nowym Nurtem. Czyli fragment życia ujęty w karby wiersza. Jakby poeta z Warszawy chciał wypróbować swoje możliwości w tekście bliższym poetyce Marcina Świetlickiego, czy Marcina Sendeckiego: „Co? Nic. Patrzę. Zasypiam”. Niezwykła jak na jeden wers Andrzeja Sosnowskiego skrótowość opisu. Podobnie dzieje się w wierszu „Awizo”. A „„Nowa kariera w nowym mieście”” to jakby opis prawdziwej czy fikcyjnej sytuacji związanej z jednym z częściej do niedawna cytowanych sloganów postmodernistycznych autorstwa Rolanda Barthesa o śmierci autora. Wiersz pełen nawrotów jakby opierał się na jednej chwytliwej linijce: „ Śmierć autora inauguruje promocję jego nowej książki”. Jest to także pisanie na poziomie metaforycznym jak i realnym, choć może ta realność jest tylko pięknym zmyśleniem. A ostatni tytułowy poemat to już piękny i niezwykły taniec języka. Jeżeli ktoś myśli, że przeczytał już najlepsze wiersze autora „Stancji” w kilku wczesnych tomach to teraz staje w obliczu orkiestry symfonicznej grającej szlagiery. Tak z jednej strony niezwykłe i rozbudowane frazy, ale poprzetykane jakąś toporną refrenicznością i chwytliwymi fragmentami. Czyli podsumowując koszmaru braku sensu ciąg dalszy. Doktor Jeckyll i Mr Hyde polskiej poezji znowu grasuje. Ale także żywo staje przed oczyma fioletowy numer „Literatury na Świecie” poświęcony jednemu z najwybitniejszych literaturoznawców XX wieku Paulowi de Manowi, który pisał, że każdy tekst, który uraszcza sobie sobie prawo do prawdy, jest mistyfikacją. I taka jest poezja Sosnowskiego gdzieś dryfująca w obłokach fraz, jakby poeta, wiedział, że daremny trud to ta prosta poezja opisująca codzienność i próbująca za pomocą różnorakich środków retorycznych (czy artystycznych) przekonać czytelnika, że jest prawdziwym zapisem rzeczywistości. A ciekawe właśnie jest to pisanie, które ustawia się wobec takich rozpoznań teoretycznych jak te Paula De Mana. Andrzej Sosnowski unika mystifikacji literackiej, mimo, że może się wydawać, że jest na odwrót. (Andrzej Sosnowski, Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi, Wrocław 2005) |