„Słowiański fatalizm” Mistrza Grochmalskiego |
Mateusz Zimny
Najnowszą książkę poetycką Kazimierza Grochmalskiego pt. „Zanim opadnie kurtyna. Esej pisany wierszem” (2021) otrzymałem od Dawida Junga. Książki intensywnie czytane zawierają również podkreślenia najważniejszych/ulubionych myśli Czytelnika. Tak było i tym razem. Jung wybrał fragmenty wierszy, które od razu ustawiają optykę, ostrość odbioru. Pozwolę sobie zacytować część z nich, np.: „Teatr to nieustający upadek”; „Upadki czynią pamięć” czy kapitalną glosę: „Bóg jak zamilkł, tak milczy, proroków przybywa”.
Ale zacznijmy może od początku. Postaci Kazimierza Grochmalskiego starszej generacji przypominać nie trzeba – twórca Teatru Maya, koncepcji twórczej i scenicznej, która w okresie PRL-u była „eksportową” wizytówką polskiego teatru offowego, innowacyjnego. Europejska krytyka Grochmalskiego stawiała obok Kantora i Grotowskiego. Wystarczy sięgnąć do dawnych recenzji, np. „The Observer”: The play is a flow of images suggesting alternating hope and despair; the music suggests a Slavic fatalism. The eight-person troupe, hyponticaly lit, plays with total convixtion. Albo syntetycznie, np. „Daily Thelegraph”: Powerful Polish twittering. Nawet w Portugalii, najbardziej wpływowa gazeta „Jornal de Letras, Artes e Ideias” pisała o dziele Grochmalskiego: Teatro MAYA, mais identificavel com Grotowski a Kantor, tem como base a trabalho corporal do comediante.
Podobną interdyscyplinarność widzimy w poezji Grochmalskiego. Teatr przenika do wierszy, a wiersze, jak na wybitnego reżysera przystało, muszą stać się filozoficzną manifestacją. Czego?
Częściowej odpowiedzi udziela nam „epilog” na okładce: „próba manifestacji bycia poza wszelkimi zależnościami, ignorowania ich deterministycznej siły”. Tym jest wolność dla Grochmalskiego na początku XXI w., po wojennych traumach i pożogach, po zbiorowych szaleństwach ludzkości, której ofiarą stawała się także kultura, sztuka, wymuszająca tym samym na nowym człowieku/generacji „egzystencjalizm nowy”, i, co wydaje się logiczną konsekwencją, współczesny świat musiał stać się „nieustającą egzegezą egzystencjalizmu”.
Grochmalski w swojej najnowszej książce bardziej niż Poetę przypomina średniowiecznego Mistrza, człowieka w najwyższym stopniu wtajemniczonego w arkana sztuk wyzwolonych, który jako jeden z nielicznych ma dostęp do zakazanych ksiąg oraz pism, by sporządzić z nich autorskie odpisy i notatki. Ale ta postawa także stanowi swego rodzaju grę, autoironię, sarkazm w kontrze do bycia polihistorem, który za pomocą często ułomnego wobec dynamicznej rzeczywistości języka musi opisać „niewyrażalne”, nad którym od wieków pochylali się inni poeci i poetki.
Nieustanne zmaganie się z uniwersum u Grochmalskiego, poszukiwanie „metawymiaru”, to przecież nie tylko interpretacja bezpośrednia (czyt. „Zanim opadnie kurtyna” = śmierć), ale rozgrywa się ona przede wszystkim poprzez pośredniość/ści, którą stanowi/ą dystans: do świata, samego siebie, a nawet literatury, którą współcześnie tworzy się z przesytu, w nadmiarze.
Grochmalski jako poeta postawił trafną diagnozę na temat współczesnej literatury (i to nie tylko polskiej, ale i w szerszym kontekście, europejskiej) – pisarze oznajmiają tylko o chęci komunikacji. Komunikacji, która stała się już globalnym elementem konsumpcji, a więc podlega regułom wolnorynkowego marketingu, manipulacji, postprawdy.
I tutaj myślę, że do chodzimy do głównego sensu/przesłania Grochmalskiego – w czasach postprawdy postczłowiek musi obcować codziennie z postkulturą, z postreligią, z postliteraturą, a nawet z postmuzyką. Nic więc dziwnego, że w takim świecie (świecie obligatoryjnej dekonstrukcji), jak twierdzi Grochmalski, „kompozytorzy prześcigają się w pisaniu form muzycznych na zamówienie. Wszystko jedno czy rocznicy zbiorowego morderstwa, czy też istnienia jakiegoś miasta, czy też hymnu myśliwych polujących na jelenie parzystorożne”.
Tak więc współczesność wg pisarza, pomimo przez technologię wygenerowania nowych form społecznej komunikacji, typ egzystencji współczesnej wciąż „sam w sobie jest parodią istnienia”, w której jednostka/ki obawia/ją się bycia nie „w”, ale bycia „poza”.
Grochmalskiego „Esej wierszem”, swego rodzaju etiuda na jednego aktora (dla którego sceną jest cały świat, bez względu na długość i szerokość geograficzną), został świadomie podzielony na pięć rozdziałów. Liczba ta u Grochmalskiego nie jest przypadkowa. Pięć to liczba pierwsza. Gdybyśmy skorzystali z interpretacji liczby wg gematrii (numerologii kabalistycznej), liczba ta symbolizuje nie tylko pięć okresów rozwoju człowieka, ale także pięć znaczeń kardynalnych: siły życia, zmianę, miłość, seks, doświadczenie, wolność. Pięć to także ilość ran krzyżowych Chrystusa.
Dla Grochmalskiego liczbami znaczeniowymi są także: 4 i 10. Rozdział 1: pożegnania (4 wiersze); rozdział 2: dziesięć cudów przemienienia (10 wierszy); rozdział 3: dziesięć (10 wierszy); rozdział 4: cztery pytania (4 wiersze), rozdział 5: cztery oznajmienia, że żyję (4 wiersze).
Liczba cztery symbolizuje oczywistości, jak cztery pory roku, cztery kierunki świata czy cztery cnoty kardynalne (sprawiedliwość, męstwo, roztropność, umiarkowanie). Grochmalskiemu kulturowo bliższe są jednak klimaty profetyczne oraz katastroficzne, jak choćby reinterpretowany symbolizm czterech jeźdźców Apokalipsy. Natomiast liczba dziesięć to nie tylko klasyczny dekalog, system norm i wartości w kulturze judeo-chrześcijańskiej. Grochmalskiemu bliżej zdaje się jednak do dziesiętnego systemu buddyjskiego paramitu (dziesiąty stopień oświecenia i przejście do nirwany).
Grochmalski jest poszukiwaczem metajęzyka, metaznaczeń. Uprawia inteligentną dekonstrukcję współczesnej popkultury. Z bełkotu, z ulicznego krzyku gawiedzi na peronach, stołówkach, zakładach i kurortów, z nakładających się w eterach szmerów i szumów, wciąż warto ocalać dobro i miłość. Nawet jeśli ta podróż nie ma kresu i usłyszysz gdzieś obok jąkałę recytującego Odyseję.
Jeśli czytać książkę „Zanim opadnie kurtyna” przez pryzmat polityki i idei Mitteleuropy – można by zadać sobie samemu ironiczne pytanie: czy ta kurtyna nie jest aby żelazna i czy upadła na dobre?
Chętnych do filozoficznych peregrynacji po „egzystencjalizmie nowym” odsyłam do najnowszego tomu Grochmalskiego. Książka warta pogłębionej refleksji. |