ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Bożena Kaczorowska

Homerowe przypowieści

 

Spowiadam się z historii, która nigdy nie miała miejsca.

To jedna z takich chwil, w których mogę zmienić

wszystko albo zapisać od nowa.

Z drugiego końca płynie do nas żółta rzeka.

Rwie brzegi sukienki, kołysze biodrami naszych dziewcząt.

Na wiosnę porodzą się niemowlęta. Przycisną drżące piąstki

do nabrzmiałych piersi kobiet, a mokre od śliny języki

wyssą im wszystkie słowa.

Mam pseudonim, zapasowy klucz do bramy. Imię,

które nie ma końca. Wędrowny mędrcu, przewodniku,

prowadź! Pod stopami mam lodowce, zatopione Antarktydy

i weneckie lustra. Jestem cieniem, zakładnikiem przewodnika.

A dzień jest nocą, a noc jest przewidzeniem.

 

 

Kotwica

 

„Może” – to kwestia słowa.

A może przypadku?

Kotwica wiąże nas z brzegiem albo dzieli

z lądem na długo. Wrzucona na statek

sprzedaje bezkresnym wodom.

Ziemia jest okrągła, więc wrócisz,

choćbyś odpłynął daleko.

Pada deszcz. Kropla powiększa kapitał jeziora.

Najpierw liczysz pojedyncze uderzenia,

potem rozgniewane fale szturmują błękit.

Zamieniają małe oczka w coraz większe koła.

Może morzu rzucane na ratunek?

Zwilżają skórę i włosy, dobierają nam się

do rąk. Wołają pomocy

 

 

Koronki

 

Jest pewne misterium w haftowanych

przez babcię obrusach.

Oczka, przez które patrzymy na świat -

na kąpiące się w balii dziewczyny.

Kuzynka Marta skrywa znamię na udzie.

Trze je szorstką gąbką. Mocno. Aż do krwi.

Ale to nie pomaga, więc moczy je we wrzątku.

Znamię jest pieczęcią od Pana Boga,

ma ją chronić przed oczyma chłopców.

Tak mówi babcia - a gdy ona mówi,

 to nikt się nie sprzeciwia.

 

 

cienie potrzebują światła

 

policzek przytulony do szyby.

pod powieką słońce, wędrowne plamy,

miarowy rytm kołyski.

szosa faluje od gorąca. pręży się i wije

niczym zwiewna suknia hinduskiej dewadasi.

podnosi się i opada. na koniec znika za zakrętem.

z głośników wtóruje samba pa ti.

wyciągam przez okno rękę, powietrze

stawia opór, broni się przed intruzem.

liście natychmiast zrywają się z drzew,

jakby chciały wykorzystać nieuwagę drzewa

i uciec stąd jak najdalej.

łaszą się do rąk, przyklejają do karoserii,

mamią nas cekinowym odblaskiem.

nie dajemy się zwieść;

błękit potrzebuje kontrastu, a ptaki schronienia.

musimy je zgubić, zostawić tam, gdzie

mają korzenie.

drzemie w nich cierpki zapach z łąk,

a w nas, resztki z lodowca i niezaprzeczalna

tęsknota za południem.

 

 

Bożena Kaczorowska– rocznik 58, urodzona w Konstancinie, warszawianka z wyboru, z zawodu dekorator wnętrz. Publikowała w „Okolicy Poetów”, „Gazecie Kulturalnej”. Debiutowała książką poetycką „Punkt obserwacyjny” (Mamiko, 2013 ). Współorganizatorka spotkań poetyckich w klubokawiarni - Grawitacja, na warszawskim Powiślu.

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie