ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Paweł Tański

 

mikrotony; mikrofony

 

 

zadrapane suche miejsca opuszczonych budynków dworcowych,

 

napis na ścianie etiuda, igła zastrzyku ze znieczuleniem wbita

w język; usycha warga, strzęp słowa sonatina, wyrzucony w lesie

fotel, na który siadają wysokie, szczupłe chwasty. zmielone liście

 

pokrzywy żegawki i iskra allegro. mikrotony moczopędnej

pietruszki, zielone kępy żywokostu, jego fioletowe kwiaty,

dźwięki kompozycji egipski poziom, płukanie jamy ustnej.

 

zbieram liście babki lancetowatej, zrobię z nich syrop na gojenie

ran, regenerację naskórka, na gardło, głos. uważam na

 

języczki polne.

 

 

 

brakuje tu parków

 

 

i więcej pól manewru. tam, gdzie mieszkałem parę lat temu, były parki,

dużo swobód obywatelskich i owcze ścieżki. przechodziłem na drugą stronę

rzeki i siadałem w cieniu szubienic. przepływałem na drugą stronę lasu

i gościłem u brodatego malarza, który podawał nam flakoniki z wierszami.

nocami wracałem do siebie, do mojego pierwszego mieszkanka na dwunastym

 

piętrze, wychodziłem na balkon i patrzyłem na budynek opuszczonego

seminarium, w którym punki urządziły sobie domostwo. chłopaki w glanach

 

teraz tu byli osobami duchownymi, które toczyły kamienie z plasteliny

na wzgórze wisielców i tam lepiły gniazda dla koncertujących poetów.

 

nie brak tu przejeżdżających samochodów, które oślepiają światłami,

młodzieży siadającej wieczorami na torach i pijącej soki z brzozy, fortów

i dumnych dworców pamiętających syczenie monologów spacerujących

facetów w głupich czapach. zgubiłem tu kiedyś wiarę, zgasła mi warga,

zasłoniłem palce i zastukałem w drzewo.

 

 

 

doktor sen

 

 

czy w języku tantum verde złączy się papierowa teczka,

zielona, z przybliżoną do niej nową wersją magrygału,

zapisaną na sztywnym kołnierzyku, mankiecie, kocu,

przywiezionym z opuszczonego domu na wschodzie miasta p.?

trzeba przestawić wieszaki, lustra posunąć na brzeg

 

werandy, lasy pokropić suszonym czosnkiem albo

majerankiem. w języku powrotu ze wsi m. nazywa się to

 

kwestią zawijania paszportów, zasmakowania w pięcioliniach;

akcentujesz dobrze, bardzo dobrze, w języku krain a.,

gdzie jezioro jest jak oko psa, dynamiczny ogon

wody ze słuchawki prysznicowej, kofeinowe ściany

wanny.

 

 

 

fairy apple

 

 

w szopie za domem stare rondle i łopaty, przerdzewiałe

rowery, motocykl wueska, rozwalony i właściwie

już sprzedany po taniości. w ogrodzie wielka beczka

ze smołą, na ogniu, ojciec i syn szykują się do smołowania dachu,

mają rękawice na dłoniach i stare niebieskie dżinsy.

when I wake up early in the morning,

i lift my head, I'm still yawning.

dieta niełączenia, czarne siostry, bluesy grane

na zdziczałych działkach, gdzie zbieramy do jedzenia,

co się da: wiśnie, pigwy, fiołki, kurdybanek, jabłka,

dzikie morele, brzoskwinie, porzeczki, agrest, poziomki,

winogrona, żółciak siarkowy, mirabelki, renklody, orzechy

 

włoskie, czarny bez, rukolę.

when I'm in the middle of a dream

i stay in bed, float upstream.

 

please don't wake me,

no, don't shake me,

leave me where I am,

i'm only sleeping.

jarema dubiel, ekolog aktywista od dwudziestu lat

promuje w Polsce budownictwo z gliny, słomy i piasku.

pionierzy w nebrasce z braku drzew sięgnęli po słomę.

trzcinowy dach musi oddychać.

postawili dotąd dwa gliniane domy, jeden nad czarną hańczą,

drugi pod płońskiem.

everybody seems to think I'm lazy,

i don't mind, I think they're crazy,

 

running everywhere at such a speed,

till they find there's no need.

please don't spoil my day,

 

i'm miles away

and after all

i'm only sleeping.

pawle marcinkiewiczu, dziś się otwiera świat dla opornych,

gram fairy tale.

znów jest kwiecień pierwsze światło sączy się

przez młode liście

dzikie jabłka, rabarbar,

to jest gwiazdnica pospolita, w japonii jedno z siedmiu wiosennych ziół,

które je się z ryżem w siódmy dzień nowego roku, dalej mniszek,

je się go na całym świecie, od chin, przez włochy i chorwację,

po francję i hiszpanię; szarłat, następna dobra roślina, inaczej amarantus.

używany niegdyś na ukrainie, do dzisiaj w powszechnym użyciu

na terenach bośni i hercegowiny, smakuje jak szpinak.

trzeba wziąć czubek, pokroić i gotować z dziesięć minut.

 

ta tutaj to guasca, roślina południowoamerykańska, u nas nazywana

żółtlicą drobnokwiatową. można ją spotkać na stoiskach targowych

w meksyku czy peru.

beczka ze smołą, dach, miotły, szopa widziana z dachu,

tu w zeszłym roku rosło jeszcze drzewo renklodowe.

keeping an eye on the world going by my window,

taking my time,

lying there and staring at the ceiling,

waiting for a sleepy feeling.

please don't spoil my day,

i'm miles away

and after all

 

i'm only sleeping.

dzika rzeżucha, chrzan, topinambur, głóg, śliwy,

oregano, krzak derenia.

 

 

Paweł Tański (ur. 1974) – badacz kultury, historyk literatury, krytyk literacki, poeta, prozaik, redaktor pism literackich.

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie