Krzysztof Mich - prezentacja |
Kosmogonia według Heraklita
Była ogniskiem rozpalonym nad rzeką. Szczapy Skwierczały i zamieniały w iskry strzelające dookoła. Dawały niespokojne lecz upragnione ciepło. Po chwili ulatywały w niebo tworząc roje meteorytów, przypadkowe skupiska gwiazd, układy planetarne.
Niektórzy widzieli w nich nadzieję, a w gwiazdach odkrywali znajome postacie. Nadawali im imiona. Ja nazwałem tylko ogień. Tylko jego chciałem oswoić. Oswoić by chłonąć. Był niczym woda dla ciała. Do życia zabrakło tylko ziemi, po której mogliśmy stąpać.
Straciłem równowagę. Wpadłem do Twojej rzeki, Heraklicie. Zaniosła mnie do Efezu. Teraz płynę pod prąd szukając źródła, szukając przyczyny. Już wiem, że w tej rzece nie ma nadziei dla mnie. Ta rzeka to Acheron. Ogień został na drugim brzegu.
Pociecha Epikteta
„Sustine et abstine - cierp i panuj nad sobą” Epiktet
Opowiedziałem rzeźbiarzom posąg. Opisałem dokładnie każdą rysę twarzy, ułożenie rąk i pukli włosów, kierunek spojrzenia oczu, nawet zapach jaki roztacza wokół. Odparli, że widzą go. Że widzą więcej, albowiem stworzyli go w swoich rozgrzanych gorączką głowach.
Ruszyli do pracy. Dłuta tępili w kamieniu i ostrzyli zęby na nowo. Już nie słuchali moich podpowiedzi. Nie chcieli widzieć mojego posągu. Tworzyli go według swoich myśli i wizji powstałych w ich głowach. Tworzyli swoje dzieło, nie moje. Czułem żal, że nie moje
oko ich prowadzi i nie moje dłonie trzymały ich dłuta. Jednak spotkałem Epikteta w Rzymie. Rzekł do mnie: – Przestań, ach przestań już rozpaczać nad posągiem. Tak było od początku, tak będzie do końca. Posąg w innym stoi domu, żyje życiem
swojego rzeźbiarza. Wyznacza jego rytm. Nie złapiesz go zatem za rękę, za późno na to. To on, to posąg tworzy swojego twórcę. I zrozumiałem - nie wpłynę na rzeźbiarzy i kształt ich rzeźb. Posąg, który mam w sobie stworzę, gdy kamień wybierze mnie.
Epikur spotyka Charona
Już nie boję się Charonie podróży z Tobą na drugi brzeg. Póki co jestem na tym lecz widzę już łódź. Piłem wino, jadłem świeże winogrona, pamiętam smak młodych ust. Cóż z tego, że czas mego wędrowania już się kończy, wyrosną nowe winogrona i wino w amforze dojrzeje, by oszołomić młodych, ukołysać do snu jak matka. Nie mnie.
Nie boję się drugiego brzegu Charonie. Gdy tam dobijemy nie będzie przecież widać już tego, z którego wyruszyliśmy. Ten rejs musi nastąpić. Od lat mam bilet. Więc czego się bać. To co mnie niepokoi to moment wsiadania do Twojej łodzi. Jeśli wpadnę do rzeki to porwie mnie nurt. Będę dławił się, charczał, machał rękami, szedł na dno, wypływał, znów tonął.
Szkoda, że nigdzie nie uczą pływania w Acheronie.
Prosiła mnie twoja matka o epoche
Włócząc się z Ksenofanesem
„Wszystko co się staje jest przemijające” Ksenofanes
Jestem jak ty Ksenofanesie włóczęgą opętanym pieśnią. Śpiewam ją codziennie pod wieczór aby słowa jak połknięte muchy nie drapały nocą w gardle, nie zaczęły dusić i wracały rano. Głos jednak jak pamięć bywa - każe rozkładać ramiona bezradnie. A zatem powtarzam tę pieśń także rankiem, a jeśli słowo ucieka i w południe. Tak staje się moją modlitwą włóczęgi. Wędruje ze mną jak wierna gałąź, długonoga podpora za krótkich nóg i czasu. Usztywnia kręgosłup, nogi czyni lżejszymi. Szlachetne mieszkanki miasta myślą, że pieśni przyrosły nam do gardła jak brody siwe co ciągną się wszędzie za nami. I mają poniekąd rację. Nasze pieśni odejdą razem z nami. Znużone panny w Elei będą wreszcie mogły wsłuchiwać się w wieczną, niekończącą się, doskonałą ciszę.
Gryps do Boecjusza w więzieniu Teodoryka
„W nieszczęściu największym nieszczęściem jest to, że kiedyś było się szczęśliwym.” Boecjusz
Nie szukam już szczęścia poza moim ciałem, tak jak radziłeś mi ostatni wielki Rzymianinie. Albowiem zrozumiałem - ciało jest więzieniem najcięższym, bo tym które pamiętam i czuję. Jak klatka powstrzymuje podniecone młode lwy. Nim wyjdą na arenę muszą ucichnąć oklaski, wyschnąć krople potu i krwi, zniknąć musi zapach. I on drażni nozdrza zwierzyny, pobudza do walki. Wiem, to w niej dokona się moja radość i smutek. Ta walka musi się odbyć wewnątrz cytadeli, na schodach prywatnej areny, u stóp cesarza. Zrozumiałem Boecjuszu - tylko tak giną boginie. Albowiem nie przygniotą ich gruzy świątyń i lwy, które wychodzą na arenę o zmierzchu ich nie pożerają. Póki pamiętam ciało chrześcijanki w Koloseum, nawet w strzępach, będę powracał do jej postaci, odnajdę jej twarz na murach, jej zapach będzie się snuł po ulicach naszego Rzymu i znów zaprowadzi mnie do twojego więzienia.
Po uczcie z Arystotelesem
„Z życia najlepiej odchodzić jak z uczty: ani spragnionym, ani pijanym” Arystoteles
Nad naszym miastem gwiazdy już poukładane i nazwane. Najważniejszym przypisałem słowa i właściwą geometrię. Jedne są nazbyt szczere, chwilami okrutne. Opisują to co przygarnęła mroczna Alekto i czym rzuci we mnie, gdy wiatr zawieje w oczy. Nie będę się uchylał. To co zapisane musi się stać albowiem słowo jest koniecznością.
Inne są gładkie jak prasowane materie naszych chitonów. Wkładam je o poranku by zdjąć po zachodzie słońca. Tylko jej peplos ciągle powiewa bezładnie na wietrze. Z daleka nie widzę już czy to jeszcze materia czy pukle. Wyciągam rękę aby się upewnić, ale już nie dosięgam. Obraz rozsypuje się jak świeże mozaiki, jak fatamorgana.
Zatem jestem gotowy aby zaśpiewać ci pieśń mojej drogi. Mówisz bowiem Arystotelesie, że odchodząc należy zostawić w porządku swój dom, wysprzątać sypialnie, zamieść dziedziniec, w spiżarni zostawić to co na zimę najbliższą się przyda, chociaż nie mnie. Wylałem więc wino na fale, rozdałem fasolę, oliwa wsiąka w kamienie.
Niedokończona została kolacja na stole. Nie chcesz już jeść. Muzyka gra coraz ciszej, składam zwoje papirusów pośrodku dziedzińca. Jeszcze o zachodzie się złocą. Słyszysz śmiech Artemis ? Jeździ rydwanem po lesie. Gdy zgaśnie słońce podpalę zwoje aby znalazła drogę. Słowa po środku dziedzińca mogą być latarnią, gdy płoną.
Krzysztof Mich Urodził się w 1959 r. W 1967 r. stracił oboje rodziców. Wychowywał się na podwórkach i ulicach warszawskiej Pragi i Grochowa. Od 15 roku życia mieszkał sam. Na drugą stronę Wisły zaglądał głownie po to by odwiedzić galerie, muzea, biblioteki i księgarnie. Pierwszym jego sukcesem było ukończenie szkoły średniej, co nie było wcale tak oczywiste, zważywszy na fakt, że jego mieszkanie stało się nieformalnym klasowym klubem. To właśnie w tym czasie zaczął pisywać wiersze i malować obrazy, które nawet sprzedawał. W 1982 r. pracował w Stowarzyszeniu Autorów ZAiKS, gdzie poznał m.in. Zygmunta Kubiaka, Józefa Hena i kilku innych autorów, a także powielał ulotki na kserografie, który mieścił się na strychu ZAiKS-u. Studiował resocjalizację w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej w Warszawie co szczególnie bawiło esbeków przesłuchujących go po zatrzymaniu na demonstracji 1 maja 1983 i rok później. W czasie studiów reżyserował spektakle poetyckie poświęcone m.in. A. Błokowi, A. Achmatowej i tworzył rocznicowe scenografie w kościele w Rudzie k. Tarczyna. Za największy sukces w latach 80 uważa fakt, że udało mu się nie odbyć przymusowej zasadniczej służby wojskowej. Po studiach pracował jako kurator zawodowy rodzinny oraz nauczyciel w szkole specjalnej. Był współzałożycielem i pierwszym redaktorem naczelnym dwutygodnika regionalnego „Łącznik Mazowiecki”. Od 1992 r. współpracował, a po 4 miesiącach pracował w redakcji Expressu Wieczornego aż do ostatniego numeru w czerwcu 1999. Zajmował się tematyką historyczną, samorządową, kryminalną, motoryzacyjną, podróżniczą, pisał reportaże społeczne, robił wywiady. Ujawnił m.in. incydent w Sochaczewie, podczas którego policjant strzelał do konwoju, którym jechała premier Suchocka. Jako fotoreporter brał udział w wyprawach harleyowskich do Niemiec, Austrii, Włoch, Szwajcarii, Francji. Relacje z wypraw publikowane były m.in. w Auto Świecie, Motomanii, Motocyklu, dwóch specjalnych edycjach EW poświęconych odradzającemu się w Polsce ruchowi harleyowskiemu. Odwiedził zawodowo i prywatnie ponad 50 krajów. Wyjazdy były źródłem artykułów w dodatkach turystycznych Expressu Wieczornego, Życia Warszawy, Podróży i kilku innych gazet oraz galerii w onet.pl. Przez blisko rok był co tydzień gościem Macieja Orłosia, z którym co poniedziałek w godzinnym bloku Inforadio omawiał wydarzenia kryminalne w stolicy oraz problemy bezpieczeństwa. Współpracował z programem Agnieszki Borowskiej Kronika Kryminalna TVP i Patrol Policyjny TVP. Z Krzysztofem Spiechowiczem (dzisiaj TVN) odnalazł pominięte przez policję ślady zbrodni w willi Jaroszewiczów. O męskich pasjach, wywiadzie i służbach specjalnych pisał do miesięcznika CKM, a następnie do Maxima, gdzie był jednym z redaktorów działów. Był współautorem wywiadu z jedynym politykiem jaki gościł na łamach Maxima – Bronisławem Komorowskim. Prowadził też pierwszy w takich magazynach cykl o alkoholach świata. Pracował także jako redaktor i sekretarz redakcji w Tygodniku Nowy Detektyw. Z Krystyną Dolegą współtworzył koncepcję miesięcznika Gentleman, w którym pisał m.in. w rubryce… savior vivre. W miesięczniku Profil wydawanym przez sieć telefonii GSM przez ponad 2 lata pisał m.in. o problemach zarządzania firmą i ludźmi, psychologii biznesu, przedstawiał sylwetki ludzi sukcesu. O logistyce i problemach gospodarki w skali mikro pisał do dwutygodnika Handel i Zarządzanie. Pracował też w dziale miejskim Super Expressu i Dziennika. Pisał cykliczne reportaże dla: Twojego Imperium, Na żywo, Pani domu. W wolnych chwilach malował obrazy w technice olejnej i akrylowej. Wystawiał je i sprzedawał m.in. w galerii Chillout na Ursynowie. Jako mieszkaniec i miłośnik warszawskiej Pragi zrobił tysiące zdjęć prawobrzeżnej Warszawy. Część z nich została opublikowana w bestselerowym albumie Moje miasto Praga. Dzisiaj jest to biały kruk, który na portalach aukcyjnych osiąga znacznie wyższe ceny niż kosztował w księgarniach. Fotosy Pragi pochodzące z tego albumu wykorzystali twórcy wielokrotnie nagradzanego filmu fabularnego „Rezerwat”. Łukasz Palkowski powiedział wprost: „Bez tego albumu nie byłoby mojego filmu”. Zdjęcia Pragi wystawiane były także m.in. w bazylice praskiej, a cykl zdjęć poświęconych bezdomnym żyjącym w stolicy pt. „Przezroczyści” wystawiany był przez miesiąc w Ratuszu m.st. Warszawy przy okazji Dnia Bezdomnych w 2011 r. Od 2 lat uczestniczy w spotkaniach Praskiego Slalomu Poetyckiego. Efektem tego był e-book pt. „Takie zwykłe praskie madonny”, w którym 20 poetów napisało wiersze do jego zdjęć praskich madonn oraz projekt multimedialny 44 odbicia Warszawy, gdzie zdjęcia stanowią ilustrację do poezji Pawła Łęczka i muzyki Romualda Vorbrodta. |