Tomasz Pietrzak - prezentacja |
Pani Ej
(fragmenty)
3.
Pani jest już wyrwana z szału,
będzie pani nosić ładne kiecuszki,
dziennie brać tabletki na kisialalę
i z czasem pani miną nietoperze.
Tu, po tej stronie rzeki, schną strupki,
głowa przestaje odczuwać ruch wirowy
i w sercu godzą się ze sobą komory.
Pani zostawi więc za sobą,
ten mokry tobół wyrwany z ziemi,
on już dawno w ramionach nie płacze,
on już gdzie indziej rośnie.
5.
Jak trzeba będzie, przyślę do pani popa,
nawet jeśli nie ma się pani z czego spowiadać,
Waria pociągnie za język. Ma taki dar od Boha,
a u was tam na tej długiej ulicy to był taki głód,
że na pewno jakieś jego resztki w pani zostały.
Waria wszystko zniesie, niejedno już słyszał,
z niejednego kotła wyciągał. Jak był na wojnie,
której ponoć nie było, to zdarzyło mu się nawet
strzelać i jeść psy. Ponoć dlatego teraz czuje,
kto dobry, ponoć dlatego mu wybaczone.
7.
Mieszkała pani ponoć na Sobinova,
w tyglu i na styku, gdzie Wy i Rus z jednego
gara jedliście i jednako dzieci chowaliście.
Mieliście tam ponoć wspólny zsyp i jedną
suszarnię na strychu; stanik w stanik się żyło,
a gdy kogoś naszło, to nawet w sobie.
Potem ktoś wrzucił kamień w rzekę
i rozeszły się kręgi po kościach i kośćmi
stali się sąsiedzi. To ponoć stamtąd pani,
gdzie piszczele tak przemieszane,
gdzie ludzie trójręcy i dzieci dwugłowe;
gdzie z jednego biodra Rus i Wy.
8.
Tam u pani był taki szary sklep Grigorija,
w którym zawsze rano tłuste wieprze były,
i pod którym kolejka ciągnęła się po starą
piekarnię. Każdego dnia skoro świt stawały
w niej Rosjanka Łuzina i Ukrainka Galina,
grube kochanki z pani bloku. Każda brała
inną część świni, bo każda lubiła co innego.
Jednak jak przyszła wojna, przerzuciły się
na kartofle. To ponoć tak z miłości, ponoć
żeby pokazać, jak się je z jednej ziemi.
10.
Za dziecka pewnie pani też bawiła
się w wojny nasz plac na wasz plac.
Ktoś był Rusem, ktoś Amerykańcem,
a helikopterem zardzewiała Łada;
zamiast granatów miało się kocie kupy,
zamiast karabinów pędy pokrzyw.
Gdyby pani tylko wtedy wiedziała,
co sprowadzi się na plac przy lotnisku,
pewnie nie kusiłaby pani tak losu,
nie drażniła go parząc pokrzywą.
11.
Z dokumentów jakie przysłano wynika,
że miała pani siostrę Jewę i brata Rusłana.
Oboje w lutym trafili pod ostrzał i stali się
jednym na drodze i to w ułamku sekundy.
Poszukamy więc pani nowej siostry i brata,
niech się pani rozejrzy wokół, ile tu głów
do podtrzymania, ilu rodziców do opłakania,
ile różu trzeba będzie podać do chrztu
15.
W pani mieście objawił się Jezus,
jako pleśń na ścianie przedszkola.
To znak, Xristos żyw w nas, Xristos!
- raduje się pop i jego mateczka Albina.
I od tygodnia proszą o więcej grzyba
i wznoszą do niego modły i śpiewy.
Tak myślę sobie, że to może być cud,
przecież samą religią nie nakarmi się
głodnych, a grzybem owszem.
24.
Wyznała mi pani wczoraj,
że w długim śnie przyszło dwóch
i przeprosili za wszystko co złe,
za Łukę i Fomę, za wyjące psy,
za skradzione mięso Wiery i wilcze
spojrzenia na ulicy Sobinova.
Szkoda tylko, że tak szczerze
za wojnę przeprasza się tylko we śnie
i z to nieistniejących ust.
27.
Jak w dębie oddalają się od siebie kręgi,
tak pani staje się szersza. Nowe narasta
i tężeje skóra. Potrafi pani już stać nago
przed lustrem, dotykać się bez wstydu;
potrafi pani już zliczyć wszystkie blizny
po dzieciach (tych dobrze pamiętanych
i tych na chwilę w brzuchu). Patrzy pani
na siebie niespodziewanie i z podziwem,
jakby z własnego żebra była stworzona.
28.
Nie rany po kulach, sznyty od noży,
ale blizny po dzieciach rwanych nocą.
To pani rany wojenne, to pani zatargi
ze śmiercią. Można na nie dostać rentę,
można dostać wózek, który powiezie,
dadzą też fantoma, do zimnego utulenia.
30.
Siostry ustaliły, że ma pani krewną
pod Łomżą - kuzynka pani babki
od strony ojca, stara Żydówka Tila,
w tobole z getta wyniesiona. Mówią,
że do dziś się goi, w bandażach chodzi
i okłady z kapusty sobie robi; nigdy
Bogu nie dziękuje, chociaż przechrzta
i medalik z Matką Boską ma na szyi.
Miałaby pani u niej dom, jakieś łóżko,
jakieś owoce z pestką, jasne światło
wspólnie palone aż po blady świt.
32.
Rozbrojona po kostki, ukiecona w kwiatach,
kobieciejesz znów cała. Nie czujesz już tej
litości do kobiet. Jesteś na wskroś kobieca,
ręce twoje miękną, męskie mięśnie opadają.
Byłaś baczność, na ramię broń, niedotykalska
lecz mocno dotknięta, możesz już spocząć,
zniewieścieć i rozchełstać się, kiedy pełnia
księżyca znów pociągnie twoją krew.
34.
- A inne? Pytam Julię, Żydówkę z Ługańska,
która w porę przypomniała sobie o napletku
ojca, a przez to odleciała i uniknęła zapachu
róż i rzezi. - Zostały w ruskich warunkach,
mają tam ciepłą wodę, toaletę, jakąś halkę,
strzygą je i świeżym karmią; mają słońce
za dnia i księżyc nocami, wszystko jak trza.
Tylko, że nijak mogą z tego zrezygnować,
tylko nijak mogą chcieć więcej lub mniej.
Tomasz Pietrzak - ur. 1982, autor trzech książek poetyckich „Stany Skupienia” (Stowarzyszenie Żywych Poetów, 2008), „Rekordy” (MaMiKo, 2012), „Umlauty” (Wydawnictwo Forma, 2014). Dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej NIKE - w 2013 r. za „Rekordy”, w 2015 r. za „Umlauty”. Publikował m.in. w Gazecie Wyborczej, Toposie, Odrze, Arteriach, Rita Baum i Dekadzie Literackiej. Obecnie pracuje nad czwartym tomem pt. „Oberland”. Mieszka pół na pół - w Katowicach i w Krakowie. www.tomaszpietrzak.eu |