ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Wioletta Grzegorzewska
Pestki                                                                       


Wchodzę do papierni z koszykiem wiśni.

Na stalowej bramie akwaforty siarki,

transparent o przyszłości narodu.

Naród uwija się nad drewnianą miazgą,

trzyma w ryzach jeszcze ciepły papier,

który na serio dojrzeje w urzędach.


Nocna zmiana wpełza pekaesów,

odbija w datownikach karty pracy.

Ojciec na portierni pali papierosa,

sinieje nad konsolą, jakby połknął dusiołka.

Od tamtego dnia, w którym odkryłam,

że jest śmiertelny, między nami upłynął tylko czas.


W międzyczasie


Na Plac Teodora nie doszli już nigdy,

a chcieli kupić klatkę z gołębiami.

Coś ich zatrzymało przy starej bożnicy.


Na przedmieściu odpustowi magicy

urządzali koncert, dyrygując pchłami.

Na Plac Teodora nie doszli już nigdy,


minęli składy handlowej dzielnicy,

unicki klasztor. Pod mokrymi dyktami

kisły rozhowory. Przy starej bożnicy,


zecernie brzęczały od czarnej drobnicy,

stukając, wciąż stukając linotypami.

Na Plac Teodora nie doszli już nigdy.


Czyjeś lata przepadały na rogu ulicy.

Brama wybuchła przed nimi, za nimi?

Gdy on ją całował przy starej bożnicy,


w oknach mignęły widma ich twarzy –

jak płatki na czarnej, mokrej gałęzi.

Na Plac Teodora nie doszli już nigdy.

Zawrócili. Przepadli przy starej bożnicy.

 

 

Iskry


I życia przybywa jak wiosennej wody

Emil Laine


Kształt podobny do jaskółki uczynił

tę wiosnę, obudził w rynnach utopki.

Poskromiona wueska czekała w stodole

na przypływ mocy, na dyskotekę,

gdzie letniczki bzykały się z chłopcami


Znowu zabrakło węgla. Ziąb trzymał

nas w kupie wokół żelaznego piecyka

Dziadek porąbał wszystkie balaski.

Babka omiotła progi święconą palmą.


Przewody iskrzyły. Przybywało wilgoci

pod tynkiem. Piecyk zrzucał patynę.

Pierzyna zapachniała wiatrem.

W niej kotłowały nieopierzone lęki.


Ile jeszcze musi przelać się tej wody,

abyś odżył po kłótni z pijanym ojcem,

gdy kształt podobny do jaskółki spadł

z dachu, zahaczając o transformator.


Zwijanie

Niesiemy dojrzałe makówki. Tyle fioletów w rękach.

Szeleszczące klepsydry przesiewają nas pod koniec lata.
Wózek znika za kopcem. Pędzi z górki na zbity pysk szosy.
Psy włóczą gnaty po ubojach. Obwąchują piszczele korzeni.

Nasz dąb-pupilek jeszcze się trzyma skarpy.
W kamionkach pękają wielokomorowe serca ostrężyn.

 

Mrówki zlizują słońce z wapiennego gruntu.

Zwijają się podziemne rzeki – Nic tu po mnie – mówi dziadek

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie