Krystyna Dąbrowska |
MOI DAWNI BOGOWIE
Na początku oddałam im wszystko a później wszystkiego odmówiłam Świeże kwiaty przesłaniały ich twarze kiedy uschły, poszli z nimi na śmietnisko
Kuśtykają tutaj – to ich Olimp – jak kaleki flamandzkiego mistrza: w papierowych czapkach i w kaftanach z których sterczą lisie ogony
SZKIC NA KAMIENIU
Kobieta kuca przy piecu i dmucha w żar wcześnie rano Jej usta jak dzióbek czajnika wypuszczają obłok do dzisiaj ciepły na ułamku skały
Kto ją narysował? Nieznany artysta Może jej ukochany, zatrudniony w pobliskiej Dolinie Królów, gdzie osiem godzin dziennie na rusztowaniu, przy świetle lamp oliwnych ozdabiał wykuwane w tebańskich wzgórzach groby
W dusznych wilgotnych salach rosły szpalery bogów Tłoczyły się procesje z darami w ofierze Świat cieni zgarniał wszystko: obrazy pracy w polu, sceny warzenia piwa, zawodów sportowych
Wieczorem wyjście z szybu. Świeży powiew na twarzy Po ciszy – pieprzne żarty kamieniarzy Wzrok odklejony od ściany wyfruwał na pustynię Ręce, wreszcie swobodne, bezwiednie się bawiły ścinkiem wapienia z jakiejś sterty gruzu przy włazie do podziemi
A później na tym ścinku szkicowały łuk pleców, uda, linię szyi których nie zapieczętuje żaden Ozyrys |