ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Jarosław Klejnocki - prezentacja

 

* * *                            

I budzę się nagle w czeluści Jest cicho

Żadnego szelestu żadnych tajemniczych

skrobań w ścianach żadnej wibracji rur

kanalizacyjnych żaden pies nie ujada za

oknem nikt nie wychodzi do pracy żaden

autobus nie zatrzymuje się z piskiem na

przystanku żadne radio nie gra żadne drzwi

nie trzaskają Jest cicho jakby wszystko umarło

Albo dopiero trwało niecierpliwie przed

narodzinami.

 

Psalm X

 

                          Weronice Dezyderii

Z tej głębokości patrzę znów na

bezgwiezdne niebo Tam czerń

(Nasza ufność) Tam pustka

(Nasze oparcie) Tam zawiedzione

nadzieje (Tam spokój) Nic nie wiem

o Twojej drodze O Wytęskniona O

oczekiwana Twoja żegluga jest

tajemnicą Gdziekolwiek będziesz

będę z Tobą Prostował ścieżki

Podnosił morze byś przeszłą suchą

stopą na drugi brzeg Stanę twardo

na każdej ubitej ziemi Wskrzeszę

wszystkie Twoje umarłe marzenia

Uleczę Twój każdy ból Schowam Cię

pod swoimi skrzydłami Wyrwę od

nieprzyjaciół Będę pilnował Twych dróg

I zniknę kiedy trzeba Moja chwała jest

bezimienna (Moje imię Nikt)

 

 

Epigramat IV

 

Ostatnia noc października Ćma

nieświadoma końca dobija się

do światła Łopocze u szyby

jak żywy jeszcze liść To nie

światło to ekran komputera

 

Nie ona jedna się myli

 

 

Lament I

 

“Popatrz to twoje gospodarstwo

rytuały codzienności Minuty w

korkach układające się w godziny

dni miesiące i pewnie w końcu

lata których potem będziesz naiwnie

żałował Słowa zaczerniające papier

jak ścieki czysty nurt rzek Pączkujące

emaile podobne tartacznym ścinkom

 

I ty podróżny w poczekalni na

zagubionym dworcu Między między

 

Bez poczucia startu i mety Maratończyk

bez dystansu Czytasz o “+” i “-” nie-

skończoności O podatkach (grymas)

O ostatnim meczu Nie budujesz ani

na piasku ani na skale wodzie lub

powietrzu Nijaki ten dom na nijakim

gruncie Nieład Nie zapłacone rachunki

Ubytki we śnie i uzębieniu To właśnie

twoje gospodarstwo W zaniechaniu

niebezpiecznie wierzysz we własną

nieśmiertelność”

 

 

Lament II

 

Wezwany – zapewne nie znalazłby siły

wieźć dziecko przez pustynię kłamać milczeć

zbywać półsłówkami szykować w myślach ołtarz

planować te wszystkie zabiegi.

 

Uderzony znienacka wyrokami losu

zapewne złorzeczyłby płacząc nad grobami

Przypominałby chwile szczęścia zatracał

się w bólu Przywoływałby obrazy pamięci

posypywał głowę piaskiem Mlął w ustach

przekleństwa.

 

Ale przecież żyje, żyje. Nie jest gorszy od innych.

Jak dotąd – ma się względnie dobrze. Buduje mieszka

myśli na swoją skromną miarę Marzy o spokoju

(w nocy dławi się krzykiem)

 

 

Lament III

 

Pod osłoną nieba załatwia swoje małe

sprawy Od czasu do czasu spogląda

w tę ciemność w tę noc w to milczenie

Czy aby nie za bardzo mu zaufano Czy

nie przeceniono jego możliwości Czy

nie zawierzono zbyt wiele Małe sprawy

jak złośliwe trolle domagają się opieki

i troski Małe sprawy są zazdrosne

Wypełniają czas Przewracają z lubością

kartki kalendarzy Czy dlatego budzi

się o świcie z drżącym sercem ciężkim

sumieniem i dziwnym przeczuciem

że jest nie w tym miejscu Z rosnącą

listą zaniedbań Z nie swoją twarzą w

lustrze Z poczuciem winy?

 

 

Lament IV

 

Powołany do słabości, jest wdzięczny

że nie musiał żyć w czasach Wielkich

Wyborów. Dzięki temu uniknął losu

Kata lub Ofiary. Albo równie złego:

losu niemego współuczestnika zbrodni

który codziennie rano, ubrany w szary płaszcz,

z ciemną aktówką w ręce, wyrusza tramwajem

ku miejscu gdzie wydawać będzie wyroki,

anonimowe, zaklęte w urzędowych papierach.

 

Powołany do słabości wie bowiem, że uległby

poddał się, nie umiał przeciwstawić gdy należało.

 

Powołany do słabości rozumie dobrze że piekło

nie znika, jak kameleon wtapia się jedynie w tło.

Wolny i uważny wychodzi jednak w miasto

Pilnuje się nie wiedząc jeszcze co mimo wszystko

jest jego grzechem.

 

 

Lament V

 

W świąteczny dzień ładnie ubrani ludzie pójdą,

jak zwykle, do kościoła I On znów przyjdzie jak

zawsze Przeciwko tym co zwątpili Dla podtrzymania

przymierza Dla uzasadnienia porządku

 

Gdzie jesteś wietrze Wróć do nas Uderz w serca

Gdzie jesteś morze Wzburz się Zalej pustynię

Gdzie jesteś gwiazdo Błyśnij Oślep nas

Gdzie jesteś ogniu Wznieś się Ogrzej

 

Nic się jednak nie zmieni Trwać będą, niewzruszone,

cedry Libanu I bojaźń mieszkać będzie w sercach I

wielka cisza nad wodami

 

(Chciałby się mylić Naprawdę chciałby się mylić)

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie