Maciej Krzyżan - prezentacja |
UŚWIADOMIENIA SWYCH BLIŹNICH
Pan Memento, człowiek niezwykle świadomy swego dziejowego Posłannictwa, osiągnął pewien stopień poznania pozwalający Na stwierdzenie, że celem wszelkiego dążenia jest Dobro. Ta na pozór nieskomplikowana zasada znana była już Co prawda starożytnym, jednak w otoczeniu Pana Memento ciągle Pozostawała nie odkryta. Nieprzeciętny ów człowiek Dostrzegł wówczas siebie jako bojownika o wyższy poziom Uświadomienia swych bliźnich i postanowił realizować To bądź co bądź trudne przedsięwzięcie aż do osiągnięcia Pełnego sukcesu. Zamiar ów podyktowany był nie tyle Niezaprzeczalną wspaniałomyślnością Pana Memento, ile przede wszystkim Jego upartym dążeniem do Dobra.
Na wielkim zgromadzeniu, sprawiając wrażenie natchnionego, wołał Więc wobec tysięcy swych bliźnich: „Dobro jest celem wszelkiego Dążenia. Naszym zadaniem, bracia, jest dowieść, że tak rzeczywiście jest”. Odpowiedzią był adresowany jednomyślnie grad kamieni, świadczący O czymś więcej niż tylko obojętności. Pan Memento trwał jednak Na swej trybunie i wołał dalej: „Nie szukajcie wyłącznie Rozkoszy, bracia, gdyż wówczas czynicie z siebie niewolników”. Mówiąc to wiedział, że ma rację – za nim stał przecież cały zastęp Starożytnych, przed nim jednak (co już znacznie trudniej wytłumaczyć) Doprowadzony do wściekłości tłum domagał się usilnie natychmiastowego Wygnania owego szaleńca, który śmiał naruszyć niezachwiany od lat Spokój porządnych obywateli.
PAN MEMENTO I PRZEWROTNOŚĆ MYŚLI
Błogosławieni niechaj będą cisi, Albowiem za ich przyczyną Nasze zmęczone uszy znajdują odpocznienie. Błogosławieni niechaj będą pokorni, Albowiem dzięki nim Nam dla równowagi wolno kosztować dumy. Błogosławieni niechaj będą ubodzy duchem, Albowiem wobec ich ducha Nasz prezentuje się zupełnie nieźle. Błogosławieni niechaj będą pokrzywdzeni, Albowiem gdyby nie oni Kolekcja naszych zasług byłaby znacznie uboższa. Błogosławieni niechaj będą ci, którzy płaczą, Albowiem to właśnie oni Także nasze dźwigają ciężary.
- Na co dzień Pan Memento myśli zupełnie inaczej, Od czasu do czasu lubi jednak być przewrotny, Ot tak, na złość wszystkiemu i wszystkim. Wybaczmy mu więc i tę niewiele znaczącą chwilę słabości.
***
Tak, to prawda, że jestem spoza Tego świata, do którego pukam I proszę o chwilę oddechu. To prawda, że jestem spoza, Dlatego nie oczekuję tu od nikogo Szczególnych dowodów życzliwości, A już w żadnym wypadku nie chcę stać się Przyczyną czyichkolwiek wyrzeczeń. Przyszedłem tu tylko na chwilę I o nią jedynie proszę. To prawda, że jestem spoza, Dlatego z góry przepraszam, jeśli W braku znajomości tutejszych obyczajów Powiem coś niestosownego o miłości – Proszę mi wierzyć, nie będzie w tym doprawdy Ni krzty złej woli. Tak to niewątpliwie prawda, że jestem spoza, Ale dlatego też niczego nie oczekuję, Niczego się nie domagam – Proszę jedynie o chwilę oddechu, bym mógł Pokochać was, którzy kochacie, Kochani przez tych, których kochacie.
W POCIĄGU, POCZĄTEK LATA
Spotykają się przypadkiem w przedziale drugiej klasy. Rozmowa nie od razu nabiera rozmachu. Początek o literaturze, tajnikach prawa, fotografice. Potem już bardziej otwarcie o wspólnej – Jak się okazuje – miłości do gór, radosnym Zmęczeniu ciała, cudzie chleba i gorącej herbaty.
Ten najstarszy – powiedzmy, że ma na imię Stefan – Zaczyna mówić o sobie, o rodzinnym Lwowie, którego Właściwie nie pamięta, o tym, co opowiadała mu Matka – o ucieczce i że grób ojca zniszczyły obce czołgi. Nigdy potem we Lwowie już nie był. I nie chce tam wracać.
Na korytarzu, w tym samym wagonie żołnierze Piją wódkę, zaczepiają dziewczyny – nie tylko Te najzgrabniejsze. Od czasu do czasu śpiewają, Wśród kilku innych także i taką piosenkę: „Nie oddamy Lwowa, nie oddamy miasta Lwowa, jedna atomowa, druga atomowa i wrócimy znów do Lwowa”.
NA ŚRODKU JEZIORA
Bertoldowi Brechtowi Płyną środkiem jeziora. Jeden posiadł umiejętność wiosłowania. Drugi, nie mając jej, posiadł wiosło. Tak płyną środkiem jeziora. |