Lech M. Jakób |
(Fotografia H. Szczepańska)
Z cyklu: RZECZY
Rzecz nie stoi. I z posad nie rusza się. To fakt. Bo rzecz to przestrzeń, poza którą tej rzeczy brak.
(Josef Brodski Martwa natura, tłum. Stanisław Barańczak)
LATAWIEC
Chłopczyku, chłopczyku, ledwo cię widzę z góry; chłopczyku, chłopczyku, zaraz wlecę w chmury... Czy latawce śpiewają? Tak. I wiatr w mych listwach śpiewa, napinając skrzydła pergaminu. Razem śpiewamy, tańczymy. W wietrznych wirach, w niewidzialnych słupach rozgrzanego powietrza. Do wtóru nuci wibrująca linka.
Chłopczyku, chłopczyku, ledwo cię widzę z góry; chłopczyku, chłopczyku, zaraz wlecę w chmury... Jak mnie kleiłeś, jak na szpulę linkę zwijałeś. Jak pędzlem do akwareli na pergaminie otwarte oko malowałeś. Pewnie z dołu teraz wyglądam znikomo. Chyba marność ze mnie. Choć radość przelotną ci niosę. Przelotną. Ulotną. Jak podmuch trącający wśród traw poranną rosę.
Chłopczyku, chłopczyku, ledwo cię widzę z góry; chłopczyku, chłopczyku, zaraz wlecę w chmury... Jasiu, mój stwórco Jasiu, czy wiesz, co uczyniłeś? Wokół bezkresne przestworza. Tęsknotę obudziłeś. Tylko pozornie jestem uwięziony. Tylko fizycznie. I też ty tylko z jednej strony.
Chłopczyku, chłopczyku, ledwo cię widzę z góry; chłopczyku, chłopczyku, zaraz wzlecę nad chmury...
SKAKANKA
Wywija mną, ach, jak zgrabnie wywija! Aż powietrze furkocze! Panna z różową kokardką w warkoczu, w sznurowanych bucikach. Od waty cukrowej buzia lepka, uśmiechnięta. I rytmiczne liczenie. Raz za razem trzaskam, trącając płyty chodnika. Nie dość. Nigdy dość. Jeszcze, jeszcze, i jeszcze. Śmiało wirujmy. Ciasny splot sznura każdy ruch zniesie. Obracaj mną, panienko; kręć, lekko skacz, nie ustawaj! Z grawitacji urocza drwina. Za moment być może podfruniesz tam, skąd potrzeby powrotu nie będzie.
TRUMNA
W drewnianym futerale drugi futerał: doczesna powłoka uwolnionej duszy. Ostatni dźwięk skrzypiec zamiera, czas o nowe życie kopie kruszyć - zrymował poeta, nim go pochowano. We mnie. Ze mną. Nic o duszach nie wiem. Podejrzane gadanie. Lecz jakoś się trzymamy: jesionowe deski, zeschnięte chrząstki, ścięgna, kruszejące kości w zetlałym garniturze. Już drugi dziesiątek lat jak nas zakopano na wzgórzu, w ziemi suchej, pod skręconymi cisami. I krzyżem z tabliczką, dziś przez deszcz wypłukaną. Lecz wciąż zapomnieć nie mogę tamtej sceny u końca pogrzebu. Gdy ktoś pochylił się i pukając w wieko spytał: Jesteś tam?
Utwory pochodzą ze zbioru wierszy pt. „Rzeczy”, przygotowywanego do druku przez wydawnictwo FORMA, Szczecin |