Kuba Przybyłowski |
My
Mnóstwo poprawek Sporo skreśleń
Sygnał
Nie kładzie się spać, chodzi, chodzi. Zbiera drobne obrazy do kolekcji prywatnych wzruszeń.
Bezdomny z wózkiem, parę pustych butelek obok ławki, zając skubiący trawę na boisku, środek nocy,
niedziela, poniedziałek, poniedziałek. Niebo już jasne z tamtej strony, osiedle jeszcze oddycha
powietrzem z imprezy która odbyła się w sobotę. Gdyby miał psa, rzuciłby kijek. Nie ma psa, łamie kijek.
Dym i iskry
Kiedy podrożeją papierosy, przerzucimy się na tytoń i skręty, czy nie tak mówiliśmy?
Nic z tego, jesteśmy naiwnie leniwi, jak kobieta po kilku rozwodach,
która jeśli już dba, to dba tylko o siebie. Cóż, zwykłej wiadomości
nie chce się nam wysłać, dzwonimy, ale za dużo nie chcemy powiedzieć. Boli nas
nasz głos, doskwiera ranka na języku, kamyk, ziarnko snu i inny rodzaj cierpienia.
Kiedy podrożeją papierosy, będziemy wstawać, żeby odmówić poranną modlitwę, za zmarłych
niedawno niemal bliskich. Pamięć to tylko suchy listek, rzuca się ją w ogień, jak kobietę?
Kobiety wszystko załatwiają elegancko, po prostu milczą na środku cmentarza wśród cichych drzew.
Na zewnątrz
jest doskonała widoczność. Ale nie wiesz kiedy i co takiego wypadnie zza zakrętu dni.
Krzątanina zamarła, na ustach szept. Chodzić można na palcach, tylko i wyłącznie, bezszelestnie
z pomieszczenia do pomieszczenia. W kuchni trzeba być ostrożnym, sztućce przekładać z uwagą, tak
by nie szczęknęły o zastawę, żeby nie spojrzeć w kierunku sypialni. Tam czuwa kto inny. Są zniszczenia
wobec których wszystkie ekipy fachowców, w najbielszych nawet uniformach, bezradnie rozkładają ręce. I właśnie
biel pozostanie: kwiatów w wazonie, pościeli, resztki tabletek, okruchów duszy w bliskich przedmiotach. Już to wiesz. |