Ewa Izabella Glińska |
![]() moją niewinność zabrali mężczyźni wchodzili, błądzili, a moje trzecie oko odsyłało ich ku nocy wracali i wygrywali za każdym razem pieprzony kisiel Fale Tyle wrażeń w krótkim czasie w zmarszczkach prześcieradła. W ludzkich plecach jest wielka siła i tylko ją czerpać ustami, językiem. I rosnąć. I nie umierać a żyć. I wstawać prawą nogą w deszcz. I mielić w sobie sterty pojęć. Przenikać do wnętrza; byle nie na długo, bo zaleją nas fale. „Świta” – powiedziała Alraune. Alraune Alraune ćwiczy jogę na trawie w tiulach i różu śmieje się, nie pęka (jej usta pomieściłyby Afrykę i słońce) zjadam ją wzrokiem przez kurtynę rzęs przeżuwam, połykam i trawię resztki zostawiam na wieczór. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. camera obscura grafika utrwalona za pomocą światła na kliszy to studium czasu przeglądającego się w chwilach wyprawa do muzeum to dobrowolne osuwanie się w szepty i cienie, to bezszelestne poruszanie się naprzód, to przenikanie do sedna rzeczy krok po kroku, to zjawiska przemienione w pół ruchu istnienia w martwe eksponaty Noc jest tylko dekoracją Ach, to moje stare biurko i biała kartka; oswoiłam sobie tę ciasną przestrzeń. Oswoiłam sobie też drzewka za oknem blok, kawałek nieba i noc, która nieubłaganie puchnie i pochłania wszystko dosłownie wszystko, nawet to moje biurko i kartkę. Nie sen Senne miasto obezwładnia mnie cal po calu. Chodzę i śpię. Śpię i leżę. Czarno białe dni. Zbyt długie noce, podczas których JA (szeleszczący liść?) drżę, nie pytam o dostępne półśrodki uśmierzania lęku i myśli, od których chciałoby się uciec gdzie tylko nogi poniosą, lecz te bezwładne pałączki od dawna się ze mną nie kontaktują, dlatego warto leżeć i spać w nadziei na rychłe ukontentowanie. |