Adam Raczyński |
Oparty plecami o koniec korytarza
Drzwi otwierają drugi plan, można się za nimi schować jak za automatem z kawą, oparci o balustrady dworacy przechylają się jak wędkarze, dżinsowe zamki są oddalonymi butami, w których mieszkają pustelnicy i bezpańskie żaglowce, powietrze jest mroźne, naga kobieta nie czuje chłodu, bateria w plastikowym budziku się wyczerpała, psy i szczupłe świnie kręcą się wokół kserokopiarki, zza żaluzji gabinetu cieni wygląda lichwiarz, krzywi się jak mokre drewno oparte o kaloryfer, w pokoju obok trwa pierwsza próba zespołu instrumentów dawnych, grają popowe przeboje sprzed dziesięciu lat, winda sprowadza cię do parteru, mieszczka zakłada pidżamę, przymykasz okno, gdzieś klucz zapala silnik samochodu, jakbyś się łokciami podpierał o szeleszczący papier śniadaniowy, ognik zapałki wyjeżdża, przeciera oczy ze zmęczenia. |