Bartłomiej Godusławski |
John Ashbery i Andrzej Sosnowski w jednym stali domu wiersz analizujący z diagnozą
1. wychodząc z wieczoru autorskiego. sam. najbardziej niezrozumiałego. żyjącego. polskiego. poety. odczuwam pewien niedosyt. chociaż nie. nie bojąc się skrajności – głód. grymas bólu wywołuje myśl że mógłbym wrócić do domu taksówką. ale nie o tym. ma być. tak że poeta nie dość że pokazuje całemu światu genitalia to jeszcze pozwala ich dotykać. co. upraszczając. powoduje choroby weneryczne. przenoszone. następnie. drogą oralną na licea ogólnokrzywdzące umiarkowanej strefy klimatycznej ze zdecydowaną przewagą klimatu kontynentalnego.
2. ograniczenia w migracji słów powinny (!) zostać zniesione chociaż konstytucja pomija milczeniem istnienie Andrzeja Sosnowskiego. w tym miejscu. nie można. nie wspomnieć. o etykietce „John Ashbery” na stałe przyklejonej do czoła polskiej poezji. wkraczającej w kryzys wieku średniego.
3. każdy ma takich anglosasów na jakich nie zasłużyli jego przodkowie.
4. każdy ma taką niezrozumiałą poezję na jaką nie zasłużyli wielcy poeci romantyzmu umiarkowanej strefy klimatycznej ze zdecydowaną przewagą klimatu kontynentalnego.
5. każdy ma? niech się podzieli. język jest podzielny. fakt że tylko na dwoje. |