Dominik Piotr Żyburtowicz |
Jak daleko spadają jabłka Matce - Marii Żyburtowicz
gdy przebywasz daleko (a tak jest teraz zawsze), chłopiec biegnie do morza, chłopiec czeka w nim na wszystkich sennych kutrach, tam, gdzie obracasz się lekko dotykasz ust palcem, głaszczesz mnie jak śnieg czuję niedzielny rosół, który jadłem jak zwierzę i deszcz różany, spadający w dzień kobiet – (twój płacz uśmiechnięty)
gdy przebywasz daleko (a tak jest teraz zawsze), z każdej innej matki podkradam kawałek i kładę wzdłuż brzegu którym odchodzisz przed świtem zrywając jabłka –
zazwyczaj rano po twoim zniknięciu budzi mnie w łóżku właśnie ich zapach
Wiedeń 2007
Kolory owoców
I Wieczór ma smak czereśni lub wiśni w ustach zachodu, ten chłopiec z procą patrzący w zdziwieniu – jak kamyk znika w czerwieni.
II Z drugiej części lasu młoda sarna właśnie wychodzi z cienia – bo oto jest dzień kiedy pierwszy raz widzi słońce. A tutaj jest chwila, kiedy ja oglądam się za tamtą dziewczyną.
III Przedział pociągu, pijany podróżny śpiewa w innym języku (być może Grek). Ma biały garnitur, kapelusz i jasną brodę – myślę o nim rano podziwiając błękit. Dalej mija kwadrans jak zabieram rzeczy; cicho znikam z domu i jadę, uciekam.
IV A balony frunąc do góry znikają, dojrzałość zżera mocniej kiedy ktoś umiera. Kondukt żałobny rozciąga się. Powiedz – pyta matka – gdzie on teraz jest?
V Spójrz na te dzieci o oczach otwartych jak niebo –
to tam.
Maj 2008
Miejsca, w których dojrzewają owoce
1. Młodzieniec łowiący ryby nad brzegiem rzeki, dziwny ciepły dotyk tej, która zdjęła sukienkę mówiąc: teraz ty. I stado królików podchodzących pod krzaki.
2. Papierowe statki nikną w morskiej pianie, dzisiaj do portu zawiną żaglowce – lecz chłopiec o tym nie wie,
wpada w odrętwienie widząc okręt. 3. Albo stara kobieta prosząca o pomoc, przez tydzień przesuwam skrzypiące kośćmi meble (umiera w niedzielę). Zamykam jej powieki. I dzwonię. I czekam.
4. Lato 1999. Z daleka od brzegu łowimy z ojcem ryby, nagle oddaje mi wędkę. Kiedy trzyma się za serce – wiem, że życie mi mówi coś bardzo ważnego.
Są w nas takie miejsca, w których otwiera się świat, i nie ma innych wyjść, oprócz tych na wprost, więc musisz zgadzać się: ten owoc wewnątrz, Bóg
dojrzewa tylko wtedy, gdy spojrzysz, dotkniesz go.
Październik 2007
Dowody na istnienie umarłych
Po długiej zimie nastąpiła odwilż, mgła odkrywa wilgotne zakamarki cmentarza, przy końcu drogi dostrzegam białą jabłoń (dopiero co rozkwitła) – i ziemia pod nią jest pełna przebiśniegów.
Dębowe kutry opuszczające w deszczu zatokę, czarny październik i czarny listopad, milczenie ciążące nad lasem po burzy, głębsze niż sen.
Późna noc na pustym placu, szelest czytający na ławce gazetę; dziwne, mrugające światło lamp kiedy idziesz obok ulicą.
Dzień, w którym wszystko staje się lżejsze, i ktoś zupełnie nieobcy – czeka na balkonie; porusza firankami, otwiera stare albumy, dotyka zdjęć
i widzisz jasny pył na wszystkich swoich rzeczach, kiedy nagle, w świetle słońca ONI pochowani w drzewach
wychylają się na chwilę.
Wrzesień 2007
Wiadomość
Klosterneuburg Wiosna 2007 – znajduję motyla. Patrzymy na siebie przez krótką chwilę. I chowam go w trawie (niech żyje, niech leci) – lecz wraca, na moją dłoń aż pięciokrotnie.
I nie wiem naprawdę, co to oznacza, czy szał motylowy, czy tylko mój zapach. Jest tylko zdziwienie. Dźwięk Nokii – SMS: wczoraj, po długiej, przewrotnej chorobie umarł.
PS: ty wiesz o tym pierwszy.
Kwiecień 2007
Wiersze pochodzą z przygotowanej przez "Zeszyty Poetyckie" oraz OFF_PRESS z Londynu dwujęzycznej antologii współczesnej poezji polskiej (w przekładzie Marka Kaźmierskiego) pod redakcją Dawida Junga i Marcina Orlińskiego. |