(Nominacja do Nagrody im. Andrzeja Krzyckiego 2010)
List z Lublina
Nigdy nie będę Marcinem Ś. maleńka,
takim, który mruczy do mikrofonu
gdy ty wyobrażasz sobie nasze przyleganie
a pewna moja znajoma - co on wie o strachu,
i życiu, i w ogóle - prawie traci oddech.
Otóż stałem na czele tłumu, choć dowodziły:
ta w czerwonym, ta w białym i ta z Warszawy.
Po koncercie, w nocy, śnił mi się twój
były chłopak. Cóż, nim być nigdy nie chciałem.
Ś. tak lirycznie pisze o śmierci
tu zaparł się w te wersy i zburzył im wiarę
pytał, czy już tęsknisz a ja się starałem
nie ziewać z przyzwoitości i pewnej ogłady,
którą mam po matce.
Otóż koncert był bardzo poprawny,
nad Lublin powoli opadało nieznane,
przybyłe ze Wschodu, zwabione pustką
ulic na starówce.
P.S
Masz pozdrowienia od mojej mamy.
Eurydyka
Nic nigdy nie było takie rzeczywiste
jak tej nocy jej plecy w zmęczonej pościeli
i pogarda dla seksu parę godzin wcześniej
(wtulona w moje ręce spała zagniewana)
jakby romantyczne były tylko fajki
i tygodnie spędzone na amfetaminie
obcość była wygodna pasowała do niej
gdy wtopiła mnie w pokój byłem nieobecny
w jej oczach równie marny jak każdy wcześniejszy
sunący cieniem po twarzy choć miałem być
dotknięciem które odurza i spienia wspomnienia
mitem który nagle staje się prawdziwy
lirą która kołysze tak że cichną umarli
i nagle zauważasz za oknem szron na trawie
O sensie życia
Ludzie są tylko źli. Kto śni, niech wie: mylił się
Marta Podgórnik
Minęła zima i Eliot miał rację:
dopiero z końcem kwietnia
ziemia znów jest okrągła
Przestaję pytać o szczęście,
wysprzątaliśmy pokój;
po papierosie
będą senne widzenia,
w telewizji - być może -
kolejna wojna.
Trudne zadanie
By móc o tobie pisać sięgnąłem po Dickinson,
tak więc nazwę cię Emily, bo tylko w moim pokoju
istniejesz naprawdę istotnie i nieprzerwanie.
Wiesz, pierwszy raz ją czytam w swoim nieporządku
mało wiem i nie wiem co zrobię gdy znajdziesz klucz
i zostawisz mi tylko na niewyraźnym dagerotypie
oczy. Wpatrzona i uważna siedzisz w tym płaszczu
bo tylko ten płaszcz pamiętam a nie śmiem prosić
żebyś się rozebrała i tańczyła ze mną jak wtedy
tu głos mi się łamie - jak wtedy - szaleńczo
jak Alfa Centauri i Syriusz i Algol w Perseuszu
Nie powiem zostań. Przestań być tylko wspomnieniem.
[Tego dnia gdy nie było już papierosów…]
Tego dnia gdy nie było już papierosów
zrobiło się nagle źle mimo że wiatr wiał i wiał
(co anglojęzyczni zaznaczyliby mówiąc: on and on)
odebrałem od ciebie przedwczorajsze mejle
był tam twój wiersz i na myśl przyszedł mi Sosnowski
tego dnia gdy nie było już papierosów
nie chciałem się zabić musisz mi wybaczyć
mój słownik nie dopuszcza ostatecznych rozwiązań
(co anglojęzyczni zaznaczyliby mówiąc: on and on)
a co trwa z przerwami już ponad rok
ładny nieładny szmat czasu pomiędzy twoimi kolczykami
tego dnia gdy jeszcze były tam papierosy byłem ja
(co anglojęzyczni zaznaczyliby mówiąc: on and on
a co nie będzie tylko opustoszałą frazą)
Maria Róża (Rosemary)
Śpij już bo wiesz, że dziś nie czeka cię dobry sen
a w nim ludzie i w ich żołądkach plastikowe lustra.
I że o sens nie ma sensu pytać. Śpij kochanie bo wiesz.
Ułożę ci głowę na nogach i nawet podłoga
nie będzie zbyt twarda i zbyt dla nas pusta.
Śpij kochany bo wiersz. I nie można nim myśleć.
Diabeł śpi i Bóg śpi, stu aniołów wśród nich. Metafizyk,
i ten, kto w autobusie pił gin. I gdy będziesz już szedł
piaskiem obcej pustyni, zapamiętaj, że mój
z tobą dzień to nie cud. Śpij bo wyjdę, zostawię
pod progiem krótki list. "Zbyt cię znam, dobrze wiem,
że znów boisz się śnić." - jak w romansie, kochanie,
jak w tanim romansie. |