Monika Mostowik 
*** aniołem już być nie chcę już dziękuję co komu po takim aniele którego można nagle posłać do wszystkich diabłów
pamiętam usta nabrzmiałe czerwone i zapach chili czereśnię pod twoim oknem uczyła mnie patrzeć kroki na schodach szybsze niż puls fajerwerki uścisków bezchmurne niebo na które nie miałam nadziei choćby mnie dotknęły palce boga i to chcę pamiętać to potrafię a resztę sobie zabierz z powrotem 07.02
*** świat się rozlewa im wyżej mnie wznosisz pole słoneczników staje się tylko żółtą plamą na obcej mapie
stąd nie czuję zapachu morza już nie soli moich ran dopóki się nie okaże że jestem aniołem będziesz moim stróżem 02.01
lalka przecież mogłam być lalką
automatycznie posłuszna kocham cię na każde przyciśnięcie guzika bezmyślnie szczęśliwa wypowiadam się na każdy temat szczerze odpowiadam na pytania twierdząco guzik żółty przecząco guzik czerwony do wyboru do koloru spełniam marzenia zaprogramowana na osiąganie celów sterowana twoim nastrojem zgodnie guzik żółty niezgodnie guzik czerwony z twoim ostatnim życzeniem trudno się pomylić 02.00 *** myślę o tobie kiedy biegnę do tramwaju czy podłożysz mi nogę
modliłam się przecież o czyjąś śmierć żeby jego serce uratowało inne życie
a ciepło które rozdaję co rano muszę podgrzewać w mikrofalówce i nikomu nie daję spokoju już nie mam spokoju skończył mi się wczoraj 04.00
*** jestem jedna nie mogę kochać wszystkich choć całują moje kolana i płytki sztucznych paznokci dotykają jak szklaną kulę choć nie przepowiadam nic dobrego
tylko dla ciebie pachniałam jak śnieg
a kiedy przedstawiłeś mnie swojemu znajomemu moje imię zabrzmiało tak znajomo
a kiedy nagle rozbiłeś moje lustro okazało się że potrafię oddychać nawet bez twarzy 11.00
z zamkniętymi oczami
to było szyte czerwonymi nićmi ale wystarczyło tylko jedno trzęsienie ziemi żeby wszystko spadło ze stołu
proszę otwórz okno uduszę się tu ale tu nie ma okna to otwórz cokolwiek duszę się otworzyłam oczy
słowa trzaskały drzwiami obrażone dłonie przebierały palcami w kieszeniach szukały napiwku pełno zmiętych biletów w jedną stronę wyrzucił właśnie do kosza
masz jakieś drobne miałam ich całe mnóstwo ostatnio wszystko rozmieniłam
potrafisz być gdziekolwiek ale nie ze mną mówisz za moimi plecami bo wiesz że nie umiem się jeszcze odwracać nawet do ściany całymi dniami stoję twarzą do okna i widzę jak wszystko pada
śnieg zasypał drzwi zostaniemy tu do przyszłej zimy
muszę zapamiętać tę drogę żeby tu wrócić z zamkniętymi oczami mówiłeś a mój świat kurczył się do rozmiarów pestki serce biło mi na ramieniu chodziłam na palcach żeby cię dosięgnąć przytulam się do twojego swetra włożyłeś go specjalnie dla mnie sam zapomniałeś przyjść poczekam tu na ciebie nie spiesz się 01.02
*** alkoholowe namiętności pokątne pocałunki dotyk skradziony nieuwadze
a w międzyczasie rozmawiamy o lojalności
ale jeśli nie mogę bez ciebie żyć jak bez powietrza choćby było strute i zżerało mi płuca
zręcznie rozmawiamy o pogodzie i nowych trendach mody zapinamy ostatnie guziki 05.01
*** myślałam bezpiecznie jest spać w pustym łóżku nikt nie odwróci się do ściany połykam noc zachłannie jak twój język i gdybym tylko potrafiła spać spałabym dla ciebie po czubki palców 05.01
*** zmieniłam kolor zasłon i oczu zaparzyłam kawę w filiżance bez ucha do dziś nie rozumiem dlaczego je obrywałeś ale przynajmniej nikt nie będzie podsłuchiwał
łatwiej było mi zrozumieć panią doktor która domagała się mojej krwi to badanie przecież mogło odmienić całą moją przeszłość
wreszcie mam w pokoju trochę dnia pozwoliłam sobie na łyk nadziei teraz piszczy mi w uszach rozprasza znowu przesłodziłam kawę wylewam ją do zatkanego zlewu
słyszę jak przelewa się krew w moich żyłach potrafię się skupić na sobie pani doktor mówi że to ważne więc czasem nie oglądam nawet telewizji nie wychodzę na ulicę nie widzę 12.02
*** miałam być twoją muzą spełnieniem przecież śniłam ci się zbyt często miałam być namacalna udowodnić że marzenia są w zasięgu ręki dotykałeś mnie zbyt głęboko miałeś się mną upajać co dzień inaczej coraz bardziej soczyście a budziłeś się z niesmakiem zasychało ci w gardle kiedy
parzyłam kawę przykro mi że nie jestem doskonała że brakuje mi ciebie że noszę buty innego koloru że płaczę nie lubię tulipanów i nie potrafię usnąć na trawie że pytałam i zasłaniałam oczy że widziałeś mnie nagą i zapomniałeś o ważniejszych sprawach przepraszam że nie jestem dość piękna że tak cię zawiodłam 05.02
*** płakała kiedy zdejmował jej majtki gryzła palce i miała gęsią skórkę lizał ją i namaszczał aż upadła na dywan sama tego chciała przecież mogła urodzić się mężczyzną zostać kierowcą rajdowym na którego lecą wszystkie panienki najważniejsza jest szybkość i przepływ informacji i umiejętność podejmowania decyzji łatwość nawiązywania kontaktów i własny wizerunek choćby odarty ze skóry przypudrowany zaróżowiony zdrowy na ciele i dobra pamięć ale wybiórczo zapominać obrazy z dzieciństwa tulić swoje wewnętrzne dzieci zwłaszcza po aborcji a majtki najlepiej ściągać osobiście nie pozwalać obcym
*** noc krzyczy co dzień a my mówimy szeptem żeby się nie zbudzić
dopiero gdy zapada zmrok wszystko staje się jasne
ostatni sen oprawiam w ramki co chwilę rzeźbię cię po omacku nikt mi nie zabroni być twoją
kiedy mnie dotykasz wierzę że jestem w dobrych rękach ty jeden wiesz jak mnie nakarmić otwieram zachłanne usta
cierpliwie połykam kamienie żeby nie uronić ani słowa 08.02
*** jestem coraz bardziej prawdziwa już czuję pęcznieją mi żyły płynie w nich czas u stóp wreszcie wyrasta mech im dalej w las tym gęściej posłusznie kładą się trupy twój krzyk puka w moje skronie otwieram wchodzisz nie ściągasz nawet płaszcza jakbyś wcale nie zamierzał tu zostać na zawsze 12.02
*** ziarnko do ziarnka a zbierze się pustynia
niebo schodzi coraz niżej muszę się nad tobą pochylać żeby pokazać ci drogę do studni
jak to zrobić teraz kiedy wszystko było wspólne żeby nie pomieszać moich łez z twoimi przemyślmy to raz jeszcze
czy na pustyni uda się zbudować dom 11.01
*** w szufladzie mam ich jeszcze całe mnóstwo powiedział przewracając w palcach zaklejoną kopertę wino było cierpkie za oknem ścinano kolejne drzewo
skoro już przyszłaś zostań taki szmat drogi musi zostać wynagrodzony powiedział nalewając kolejną lampkę szłam do niego całe dwa lata dzień po dniu od tamtej pory której już nawet nie pamiętam
odpisałem na wszystkie powiedział przewracając w palcach zaklejoną kopertę a ja wierzyłam w każde jego słowo uszczelniałam nimi okna kiedy deszcz zacierał ślady
wino było cierpkie szumiało kiedy już ścięto wszystkie drzewa 07.02
*** kogo się boisz siebie czy ciebie
po omacku malujesz usta mają być ludzkie będą mówić piękne rzeczy trzeba się ich nauczyć na pamięć wszyscy o nie pytają
wytykają mi moją ostatnią nieusprawiedliwioną obecność i wszystko się kończy w chwili gdy zaczynam myśleć o jutrze
a może nikt go nie wybaczy może nikt go nie wybuduje do jutra a ja już kupiłam nową kanapę i psa 05.01
*** coś ty powiedziała zapytał przez zęby zanim zdążyłam zamilknąć
ale kiedy milczysz jest jeszcze gorzej słowa mienią się w słońcu wilżą mi usta twoim spojrzeniem
coś ty powiedziała zapytał przez zęby zanim zdążyłam skłamać
już nic nie będzie jak dawniej już dawno dojrzało i spadło z drzewa złamało kark
coś ty powiedziała zapytał przez zęby zanim zdążyłam obiecać
kiedyś zamieszkam za ścianą tuż obok ciebie wsłuchiwać się w szelest twojej pościeli i tak jak ty będę sama piła nasze zdrowie 07.01
bilet do nieba
widziałam jak po tych schodach wchodzili do nieba rozkładali ręce i śpiewali niemiłosiernie strupy na kolanach wystarczyły żeby ich wpuszczono bez biletu
a ja miałam bilet kosztował mnie parę twoich spodni i butelkę wódki mówiłeś przecież ty pójdziesz do nieba jesteś taka dobra i piękna 11.00
|