Angelika Łuszcz w rozmowie z Hubertem Czarnockim |
Z Hubertem Czarnockim o jego ostatnim tomie Opowieść, o terapeutycznej sile poezji, współczesnej krytyce i kategorii pamięci - rozmawia Angelika Łuszcz
Angelika Łuszcz: W swoim najnowszym tomie Opowieść oscylujesz wokół miłosnej tematyki (będę jechał do ciebie/zmieniając autobusy, myląc/tropy. Bo pokochałem wilgi/twoich uśmiechów), pojawiają się także wiersze mocno osadzone w kontekście religijnym (Ocal moje światło/ Pasterzu, nakryj) czy wiersze o przemijaniu (posiwiało lustro/w pokoju a/kuchenne krzesło umarło ze starości). Interesuje Cię subiektywizacja poezji, jej uniwersalność?
Hubert Czarnocki: Subiektywizacja rzeczywiście mnie interesowała, w czasach kiedy powstawały wiersze tworzące tę książkę. Później zacząłem na przykład odchodzić od tego, co nazywa się liryką bezpośrednią. Teraz piszę trochę inaczej.
Angelika Łuszcz: Motywem przewodnim staje się światło; wciska się między szczeliny, zdobywa przyczółki, zajmuje miejsca, obecne jest w słowach. Skąd się bierze owe święte światło, za którym podąża podmiot? Jaka jest jego symbolika?
Hubert Czarnocki: Bierze się z tęsknoty. A oznacza między innymi Boga, sens i miłość.
Angelika Łuszcz: Oprócz przedmiotów, które opowiadają pewną historię, szepczą, szemrzą, cierpliwie czekają wyprężając się na baczność, pozostaje przecież pamięć, która umożliwia przywoływanie obrazów z przeszłości, wrażeń zmysłowych. Czesław Miłosz napisał: Pamięć była uważana za matkę wszystkich Muz. Przekonałem się, że tak jest rzeczywiście i że doskonałość wzywa, kusi, niedosięgalna, a jest nią zapamiętany szczegół – gładkie drzewo poręczy, wieże widziane przez lukę w zieleni […]. Ekstaza, w wierszu, w malowidle, czy bierze się z czego innego niż z zapamiętanego szczegółu? Czy Twoim zdaniem literatura pozwala utrwalić, to co ulotne? Czy to, co zapisanie w słowach, między wersami, w mapach, atlasach pozwala zrekonstruować przeszłość?
Hubert Czarnocki: Nie wiem, czy zrekonstruować, czy raczej przetworzyć, po to żeby stworzyć z tego coś subiektywnego. Staram się utrwalać to, co ulotne. Pytanie, na ile jest to pamięć obiektywna i ile w tym prawdy.
Angelika Łuszcz: Richard Rorty dowiedziawszy się o swojej śmiertelnej chorobie, wybrał się do kawiarni, w obecności swojego syna i kuzyna. Krewni zapytali go wówczas, w którą stronę, w tym trudnym momencie, podążały jego myśli, czy w kierunku filozofii, czy religii. Dwukrotnie odpowiedział przecząco. Syn kontynuował: Czy z niczego, co czytałeś, nie masz teraz pożytku? Rorty odparł: Mam, z poezji. Jak sądzisz, czy poezja ma moc terapeutyczną? Czy dzięki obcowaniu z poezją/literaturą, otwiera się przed nami perspektywa innego, lepszego życia?
Hubert Czarnocki: Pewnie niejeden psycholog mówiłby o takich właśnie motywach zajmowania się sztuką. Motywach związanych z funkcją terapeutyczną. Wiedział to dobrze Grochowiak, który pisał: Godziny przy piórze - one leczą rany. Czy dzięki obcowaniu z poezją otwiera się przed nami perspektywa lepszego życia? Myślę, że tak. Ale nie działa to automatycznie, tylko dlatego, że jakiś tekst jest literaturą. To jest możliwe tylko w przypadku prawdziwej poezji. To lepsze życie jest też skutkiem tego, jak pracuje w nas poezja. Ten sam poeta również w „Ars Poetice” pisze: Godziny przy piórze – one leczą rany. / One też wstrzymują od ran zadawania. / Patrz: podniosłeś usta, by odpluć obelgę, / A stoisz – niby dziecko – / Z usty zdumionymi.
Angelika Łuszcz: Karol Maliszewski stwierdził, że wnosisz do poezji wiele świeżego czułego i delikatnego, w innym tekście autor „Potraw pośmiertnych” notuje: Nowej świadomości poetyckiej powinna towarzyszyć żywo reagująca świadomość krytyczna. Czy Twoim zdaniem poezja potrzebuje krytyki, mentorów przecierających szlaki?
Hubert Czarnocki: Szlaki powinni przecierać poeci, nie krytycy. Przydałby się nowy język jakiejś nowej krytyki, wolny od subiektywności.
Angelika Łuszcz: Udzielasz się na wielu polach: zajmujesz się fotografią, prowadzisz audycje radiowe, piszesz wiersze. Czy planujesz w niedalekiej przyszłości zrealizować nowy projekt literacki?
Hubert Czarnocki: Będzie to nowy tomik. Wydany prawdopodobnie w tym roku. Po raz pierwszy pojawi się w nim rymowany wiersz.
Angelika Łuszcz: Zdradzisz, w jakiej kondycji będzie podmiot w Twoim najnowszym tomie? Czy zamierzasz pozostać w obrębie znanej już czytelnikowi optyki?
Hubert Czarnocki: Wcześniej wspominałem, że teraz piszę inaczej. Interesuje mnie pozorny dystans. Interesuje mnie też ukrywanie się za światem albo osobą. Mówienie poprzez coś innego niż ja, na przykład przedmioty. Podmiot będzie więc mniej bezpośredni, że się tak wyrażę.
Angelika Łuszcz: Jak postrzegasz relacje pomiędzy poezją a fotografią? Czy podczas robienia zdjęć towarzyszą Ci jakieś impresje, które decydują o powstawaniu wierszy?
Hubert Czarnocki: Dla mnie fotografia jest osobną dziedziną sztuki, staram się oddzielać od siebie słowo i obraz. Nigdy żadne zdjęcie nie zainspirowało mnie do napisania wiersza. Do tego potrzebny byłby inny typ talentu. Mogę tu mimo wszystko przyznać się do pewnego wyjątku. Planuję na marzec wystawę, gdzie będą umieszczone obok zdjęć teksty. Nie będzie to liryka. Te teksty będą ,,współpracowały” ze zdjęciami.
Angelika Łuszcz: Dziękuję za rozmowę.
Angelika Łuszcz - doktorantka literaturoznawstwa na UP w Krakowie, pisze rozprawę doktorską dotyczącą etyzmu w twórczości Adama Zagajewskiego.
|