Dzisiaj, 31 maja, mija 195. rocznica urodzin Walta Whitmana, jednego z prekursorów współczesnej literatury amerykańskiej. Poeta urodził się 31 maja 1819 w Huntington na Long Island, zm. 26 marca 1892 w Camden.
Śpiewam samego siebie
Śpiewam jednostkę samą w sobie, zwyczajnie, oddzielne
indywiduum,
Jednak wymawiam słowo: Demokratyczny, słowo:
En - Masse.
Opiewam fizjologię od stóp aż do głowy,
Nie samo tylko oblicze, nie sam jedynie mózg godzien jest
Muzy; głoszę, że całe ciało jest jeszcze bardziej jej
godne,
Śpiewam zarówno męża, jak niewiastę.
Życie ogromne w namiętności, tętno i moc,
Które w radości serca uformowało boskie prawo ku
swobodniejszej akcji,
Śpiewam Nowoczesnego Człowieka.
Cuda
Cóż to, czy kto sobie coś robi z cudów?
Co do mnie, nie wiem o niczym innym, jak tylko o cudach,
Czy spaceruję ulicami Manhattanu,
Czy rzucam spojrzenie ponad dachy domów, na niebo,
Czy brodzę nagą stopą wzdłuż plaży, tuż na krawędzi wody,
Czy stoję pod drzewami w lesie,
Czy rozmawiam za dnia z kimś, kogo kocham, czy też śpię
nocą w łóżku z kimś, kogo kocham,
Czy siedzę przy stole przy obiedzie z innymi,
Czy patrzę na nieznajomych naprzeciw mnie jadących
w wagonie,
Czy obserwuję pszczoły krzątające się wokół ula w letnie
przedpołudnie,
Czy zwierzęta pasące się na polu,
Czy ptaki, czy cudowność owadów w powietrzu,
Czy cudowność zachodu słońca lub gwiazd świecących
tak jasno i spokojnie
Czy niezwykle delikatną, cienką krzywiznę nowiu na wiosnę,
To i wszystko inne, wszystko razem i każde z osobna,
to są dla mnie cuda,
Całość związana ze sobą, a przecież każda część wyraźna i na swoim miejscu.
*
Dla mnie każda godzina światła i cienia jest cudem,
Każdy kubiczny cal przestrzeni jest cudem,
Każdy kwadratowy jard powierzchni ziemi jest nimi usiany,
Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.
*
Dla mnie morze jest ciągłym cudem,
Ryby, które pływają - skały - ruch fal - statki i ludzie
na nich,
Jakie cuda dziwniejsze istnieją?
Do kogoś, kto umrze niebawem
Spomiędzy wszystkich ciebie to wyróżniam i tobie
przekazuję zlecenie:
Umrzesz - niechaj inni gadają, co żywnie im się spodoba,
kłamać nie mam ochoty,
Jestem dokładny i nieubłagany, lecz czule ciebie miłuję -
spod tego się nie wyłamiesz.
*
Lekko nakładam na ciebie prawą dłoń, zaledwo
ją uczuwasz,
Nie rozumuję, głowę nachylam głęboko i przesłaniam
ją wpół,
Trwam blisko ciebie, milczący, nie odstąpię cię
ani na chwilę,
Czymś więcej niż samarytaninem, czymś więcej jestem
niźli krewny lub sąsiad,
Z wszystkiego cię rozgrzeszam, z wyjątkiem twego ja
duchowo - cielesnego, to jest wiekuistego, twoje ja
z pewnością wyjdzie ciało,
Trup, którego opuścisz, będzie jeno opustoszałą łupiną.
*
Słońce w nieprzewidzialnych przeżyna się kierunkach,
Ciebie wypełniają myśli mocne i ufność, uśmiechasz się,
Zapominasz sam, że jesteś chory, podobnie jak ja o tym
zapominam,
Nie dostrzegasz lekarstw, nie zważasz na przyjaciół,
którzy szlochają, ja bowiem jestem z tobą,
Usuwam wszystkich sprzed oblicza twego, tu nie ma nic,
nad czym należałoby się litować,
Nie lituję się, wraz z tobą mam prawo się weselić.
|