ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Kalendarium „Zeszytów Poetyckich”: William Butler Yeats

 

Dzisiaj, 13 czerwca, mija 149. rocznica urodzin Williama Butlera Yeatsa, poety, dramaturga i filozofa irlandzkiego, tworzącego w języku angielskim, laureata literackiej Nagrody Nobla w 1923 r. Poeta zmarł 28 stycznia 1939 r.

 

 

Poeta ofiarowuje ukochanej kilka wierszy1

 

Zepnij warkocze złotą szpilą

I zwiąż umykające loki.

Rzekłem: pisz wiersze, serce moje,

Więc się trudziło wolną chwilą,

Budując ciemne ich uroki

Z dziejów pradawnych wojen.

 

Starczy, byś wzniosła dłoń perłową,

Westchnęła i związała włosy,

A w sercach mężczyzn płomień wzniecasz.

Piana na piasku lśniąc matowym,

Gwiazdy na niebie pełnym rosy

Żyją, by stopom twym przyświecać.

 

 

 

Poeta do ukochanej

 

Biała pani, przynoszę ci dar:

Księgi moich niezliczonych snów.

Ciebie ogień namiętności zmógł,

Jakby przypływ srebrny piasek starł,

Twoje serce starsze jest niż róg

Z ogniem czasu zszarzałym jak dym.

Biała pani niezliczonych snów,

Tobie niosę mój namiętny rym.

 

 

 

W komnatach Tary

 

Męża sławię, co niegdyś rzekł w komnatach Tary

Klękając nad kobietą: „Leż spokojnie.

Setny rok dzisiaj kończę. Chyba

Teraz coś się wydarzy. Tak, sądzę,

Że zaczyna się wreszcie przygoda starości.

Niejednej już mówiłem: Leż spokojnie,

I dawałem jej wszystko, czego potrzeba kobiecie:

Dach nad głową i stroje, żądzę, może miłość,

Lecz nie prosiłem o miłość; gdybym prosił,

Byłbym prawdziwie stary”.

Potem powstał,

Udał się do Świątyni i stanął pomiędzy

Złotym pługiem a broną, i przemówił głośno,

Aby go cała świta i tłum gapiów słyszał:

„Miłuję Boga, lecz gdybym o powrót

Boga czy kobiet prosił — czas byłby umierać”.

Nakazał, ukończywszy sto i jeden lat,

Grabarzom i stolarzom zrobić grób i trumnę,

Sprawdził, czy grób głęboki i czy trumna tęga.

Przywołał wszystkie pokolenia domu,

Legł w trumnie, oddech zatrzymał i umarł

 

 

 

Białe Ptaki

 

 

O, być z tobą wraz, ukochana,
    białym ptakiem na morskiej kipieli!
Męczy nas blask meteoru,
    co, nim zgaśnie, płomieniem strzelił.
Płomień gwiazdy błękitnej zmierzchu,
    zawieszonej na nieba krawędzi,
Budzi smutek w sercach, najmilsza,
    którego nic nie odpędzi.

Znużenie śle lilia i róża,
    marzycielki rosą okryte.
Ukochana, nie śnij o blasku
    gwiazdy barwionej błekitem
Ni o plomieniu, którym
    spadający meteor strzelił.
Chciałbym się stać wraz z tobą
    białym ptakiem na morskiej kipieli!

Spokoju nie dają mi wyspy,
    rozliczne wybrzeża Danajów,
Gdzie czas zapomniałby o nas,
    gdzie troski nie docierają.
Tam, z dala od róży i lilii,
    płomień tknąć by się nie ośmielił,
Ukochana, dwóch białych ptaków
    unoszonych na morskiej kipieli.

 

 

 

Klątwa Cromwella

 

 

Pytasz mnie, co znalazłem, a idę z daleka, wciąż dalej:

Nic oprócz domu Cromwella i jego krwiożerczej zgrai.

Tancerze, kochankowie gliniaste mają leże,

Gdzież ci niezwykli mężczyźni, gdzie jeźdźcy, gdzie rycerze?

Jest tylko żebrak-włóczęga, dumny ze swego stanu -

Jego ojce służyli ich ojcom, nim Pana ukrzyżowano.

O, cóż z tego, cóż z tego,

Co więcej można rzec?

 

Przeminął czas sąsiedzkich, wesołych pogaduszek,

Lecz nie ma się co skarżyć, bo pieniądz wciąż się puszy.

Ten, kto się pnie do góry, wspina się po sąsiadach.

A my, te wszystkie Muzy, to bez znaczenia sprawa.

Mają swe własne nauki, ale ja je pominę.

Czy mogą to wiedzieć, co my, znający śmierci godzinę?

O, cóż z tego, cóż z tego,

Co więcej można rzec?

 

Lecz jeszcze inna wiedza niszczy me serce uparcie -

Jak w starej bajce lis niszczył serce chłopaka w Sparcie

Bo wykazuje, że coś może być i nie być zarazem,

Że towarzyszą nam damy i rycerze okuci żelazem,

Że płacą za wiersz poecie, słuchają skrzypiec, drzemią,

A ja wciąż jestem ich sługą, choć dawno są pod ziemią.

O, cóż z tego, cóż z tego,

Co więcej można rzec?

 

Zdarzyło mi się wielki dom w środku nocy napotkać:

Otwarty, jasny podjazd i oświetlone okna,

Przyjaciele moi tam byli, radośnie mnie witali,

Zbudziłem się w starej ruinie, gdzie wiatr wył w pustej sali.

Kiedy tak się wsłuchuję, wstaję i idę z nadzieją

Pomiędzy psy i konie: one mnie rozumieją.

O, cóż z tego, cóż z tego,

Co więcej można rzec?

 

 

 

Poeta wspomina zapomniane piękno

 

 

Gdy otaczam cię ramieniem, wraz z tobą

Obejmuję całą urodę,

Która dawno ze świata zniknęła:

W cień sadzawek korony i berła

Odrzucone, gdy nie stało armii;

Baśń miłosną, którą śniły czasem

Damy haftujące ją atłasem

Na tkaninie, którą mól się lubi karmić;

Róże, które niegdyś urocze

Damy wpinały w warkocze;

Chłodne lilie, niesione w darze

Przez święte korytarze,

Gdzie w kadzideł dymnym obłoku

Jeden Bóg nie przesłaniał wzroku.

Bo ta biała pierś, senne ręce,

Bardziej z kraju marzeń są i więcej

Kryją snów, inny czas je wydał.

Kiedy pośród pocałunków wzdychasz,

Słyszę białą Piękność, jak z cicha

Do chwil, kiedy wszystko zniknie, wzdycha,

Prócz głębi nad głębie, płomienia w płomieniu,

Prócz tronu nad trony, gdzie śnią w półuśpieniu

Z mieczami na kolanach, zsunąwszy przyłbice,

Jej samotne, wielkie tajemnice.

 

 

 

1 Wiersze w przekładzie Ludmiły Marjańskiej (1923-2005)

 

 

 

 

 

 
Copyright 2023 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin

Akceptuję

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies

Serwis wykorzystuje pliki cookies m.in. w celu poprawienia jej dostępności, personalizacji, obsługi kont użytkowników czy aby zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie. Każdy może sam decydować o tym czy dopuszcza pliki cookies, ustawiając odpowiednio swoją przeglądarkę.

Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności i Regulaminie.

Twoja prywatność jest dla nas ważna

Właściciel serwisu gromadzi i przetwarza dane o użytkownikach (w tym dane osobowe) w celu realizacji usług za pośrednictwem serwisu. Dane są przetwarzane zgodnie z prawem i z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Przetwarzanie części danych może być powierzone innym partnerom.


Przetwarzanie danych

Polityka Prywatności

Zmień ustawienia ciasteczek

Bezpieczeństwo w Internecie