Mateusz Melanowski uhonorowany Nagrodą im. Anny Kamieńskiej! |
Od 23 lat jednym z najważniejszych laurów literackich Województwa Lubelskiego dla twórców tego regionu jest Nagroda im. Anny Kamieńskiej.
W tym roku najlepszego lubelskiego poetę Kapituła wybrała na podstawie tomików wydanych w latach 2016-2017. Tegoroczną edycję wsparł Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie. Dodatkową atrakcją finału konkursu, który odbył się 20 kwietnia w Krasnostawskim Domu Kultury, był koncert Krzysztofa Napiórkowskiego – wokalisty, pianisty, kompozytora i autora tekstów. W duecie ze skrzypkiem Mateuszem Pliniewiczem wykonał utwory ze swojej najnowszej płyty „Semi Electric”. Zaprezentował również kompozycje napisane do wierszy Zbigniewa Herberta, ks. Jana Twardowskiego i patronki konkursu, Anny Kamieńskiej.
Tegoroczną edycję Nagrody im. Anny Kamieńskiej wygrała jednogłośnie książka „Uwagi do chwili” Mateusza Melanowskiego, wydana przez gnieźnieńskie „Zeszyty Poetyckie” w serii Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej pod redakcją Dawida Junga. Kapituła w składzie: Anna Kistelska (WOK Lublin), Krzysztof Martwicki (poeta, pisarz, krytyk literacki, publicysta) oraz przewodniczący Marcin Jurzysta (krytyk literacki, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich) do nagrody głównej nominowali także książki następujących autorów: Jadwigę Jaśkowiak za „Kwadraturę słów” i Beatę Głowacką za „Ikonostas”.
Już wcześniej książka poetycka Mateusza Melanowskiego (rocznik 1977) wydana przez „Zeszyty Poetyckie” znalazła się m.in. na liście 20. najlepszych tomów poezji polskiej roku 2017 w rankingu „Dwutygodnika”.
W laudacji dla Mateusza Melanowskiego Krzysztof Martwicki, członek Kapituły Nagrody im. Anny Kamieńskiej podkreślił: Na szczęście ta poezja nie podpiera się żadną łatwą transcendencją. Nie szasta wielkimi literami czy wytrychami typu: „zawsze” i „nigdy”. (…) Nie od dziś wiadomo, że najlepsza poezja czy w ogóle literatura jest wtedy, gdy autor w jednym zdaniu, niejako jednym tchem, potrafi z codzienności wyskoczyć w stronę spraw ostatecznych. A Melanowski to potrafi. I nie inaczej jest, kiedy w maleńkiej przestrzeni wiersza sąsiadują ze sobą: „wybuch”, „świat”, „śniadanie” i „zmywanie”. Takie teksty najdłużej się pamięta, o ile nie na zawsze. Bo z tego, co najprostsze, z codziennego „mimesis” tworzą wielką i prawdziwą opowieść. O wszechobecnej tajemnicy, o niemożności udzielenia ostatecznych odpowiedzi i wreszcie – o ludzkim poszukiwaniu, które nie ma końca.
Natomiast dr Marcin Jurzysta, przewodniczący Kapituły w swoim wystąpieniu podnosił: (...) Werdykt zapadł w zasadzie jednogłośnie, bo zwycięski tom poetycki został wskazany przez każdego z naszej trójki, a i w przypadku dwóch pozostałych nominowanych książek nie było dużych różnic. Nie będę uzurpował sobie prawa do mówienia w imieniu całego jury, ale dzieląc się tymi kilkoma przemyśleniami, sądzę, że nie będę osamotniony w moich sądach i ocenach. Tak samo jak współistnieje muzyka i disco-polo, tak samo współistnieje poezja i jej imitacja, którą na potrzeby tego tekstu pozwolę sobie nazwać mianem „polo-wierszyka”. Nie da się ukryć, że tak samo jak disco-polo znajduje swoich amatorów, tak samo i „polo-wierszyki” mają swoich czytelników. Na tym polega wolność rynku wydawniczego i wolność samych autorów. Jednak w momentach takich jak konkurs poetycki, trzeba odważnie nazwać rzeczy po imieniu, oddzielić ziarno od plew, nawet jeśli te ostatnie mają piękne, sztywne, kolorowe okładki, które skrywają wysokiej jakości papier i pochwalne peany ze strony możnych tego świata. Które książki były tymi plewami, o tym wspominać nie zamierzam, w myśl zasady, że nie warto strzępić języka i marnować słów, na książki, które i tak już upuściły wystarczająco krwi językowi i literaturze. Szukaliśmy więc książek, których autorzy szanują język i robią wszystko, by sunąc brzytwą swojej poetyckiej wrażliwości po gardle liryki, nie poderżnąć go, ani nawet nie skaleczyć. Szukaliśmy autorów, którzy nie próbują stawiać się w roli ideologów, posiadających monopol na prawdę, piszących o wszystkim, a przez to o niczym. Wciąż aktualne pozostają dla mnie również słowa Jana Lechonia z „Herostratesa”, kiedy wołał: „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”. Bo potrzeba poezji autentycznej, która wypływa z wnętrza autora, z jego doświadczenia świata, języka i kultury, nie zaś nadętej jak balon demagogii, która tak samo jak balon jest pusta w środku, a ten, kto najgłośniej krzyczy w imieniu ojczyzny lub religii, bywa często jak przysłowiowa krowa, która dużo muczy, a mało mleka daje. (...) Książką poetycką, którą jednogłośnie wskazaliśmy w naszych nominacjach, a tym samym tomem zwycięskim, są „Uwagi do chwili” Mateusza Melanowskiego. Autor doskonale orientuje się w nowej i najnowszej poezji polskiej, w jej nurtach i meandrach, łącznie ze śląską szkołą poezji, która nie może być obca autorowi urodzonemu w Katowicach i wychowanemu w Mikołowie. W swojej twórczości skutecznie łączy doświadczenie języka poezji po 1989 roku, grę z gatunkami klasycznymi, pokorę wobec liryki i odpowiedzialność za słowo. To poezja dotykająca pojęcia zanikania, kończenia się, rozłożonego na kolejne wspomnienia i kolejne wiersze. Katastrofizm destylowany z codzienności, zapis przejścia od euforii do rozczarowania. To tylko niektóre pierwiastki tej poezji. Gratulujemy laureatowi oraz autorom nominowanych książek, a wszystkim autorom, którzy tworzą poezję, a nie „polo-wierszyki”, życzymy przede wszystkim czytelników. Bo skończony wiersz i skończona książka poetycka, jak pisał chociażby Roman Ingarden, oddziela się od autora i żyje swoim życiem tętniącym w konkretyzacjach poszczególnych czytelników. I póki ich nie zabraknie, wiersz przetrwa i będzie wędrował. A taki powinien być jego los.
Foto: kultura.krasnystaw.pl |