Rafał Rutkowski „Chodzę spać do rzeki” |
Ławica
Śmierć w młodości nie biegała wśród trumien nosiła długie blond włosy i lubiła chłopców kosiła szczaw tuż pod moim oknem a ja pukałem w nie żeby nie zmoknąć
rozkładała nogi kiedy stała w deszczu ale z czasem zawsze przestaje padać blaknie kolor który zuchwale niszczy zamienia się w ten co może uratować
ale miłość ma swój wymiar biologiczny zawsze będzie chciała dla kogoś zwariować podpalić wszystko co do niej przyszło i zostawić w piżamie za sobą
Lumpeks
Każdej nocy w ulubionym lumpeksie mojej matki stróż wpuszcza odrobinę powietrza żeby popatrzeć na resztki ludzi ukrytych w ubraniach
Po pierwszych godzinach tańca wychodzą sami z rękoma podniesionymi do góry jakby szli do obozu koncentracyjnego
ale nie ma powodu do strachu stróż zbiera ich do oddzielnych słoików ustawia na dawnych murach klasztorów i strzela z wiatrówki
Kiedy słoik pęknie resztka wraca do Szwajcarii bądź ulatuje jeszcze wyżej
Tytuł: „Chodzę spać do rzeki” Autor: Rafał Rutkowski
Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej Redaktor serii: Dawid Jung Konsultacja redakcyjna tomu: Konrad Góra Projekt okładki: Miron Tee
Publikację zrealizowano przy pomocy finansowej Miasta Lublin
NAKŁAD WYCZERPANY
Rafał Rutkowski – poeta. Absolwent filologii polskiej i kulturoznawstwa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wiersze publikował w: „Odrze”, „Zeszytach Poetyckich”, „Akcencie”, „Helikopterze” „Elewatorze” i innych pismach literackich. Laureat projektu Połów 2013, finalista OKP „O granitową strzałę” 2014. Jeden ze zwycięzców konkursu „Autoportret Jesieni” w Krotoszynie. Zwycięzca wielu konkursów jednego wiersza oraz slamów. Uczestnik najważniejszych festiwali literackich w kraju. Prowadzi cykl spotkań poetyckich „Przystanek poetów” w Centrum Kultury w Lublinie. Mieszka w lubelskiej Kamienicy Cudów.
Z posłowia:
Debiut Rafała Rutkowskiego olśniewa i onieśmiela zarazem, jakby nagłe olśnienia codzienności i onieśmielenia drobną metafizyką napędzały tę poezję, nadawały jej motorycznego sensu. Niezwykle ciekawe są przygody poszukiwacza, podmiotu. Naznacza obszary, w których mieszka. Odwiedza głównie zmarłych, jakby byli bohaterami dokumentalnego filmu. Zresztą, wiersz z motywem kamerzysty rozpoczyna tę opowieść o światach równoległych, o równoległych empatiach. I tutaj Rutkowski, podobnie jak Dunn, przyjmuje na siebie rolę spikera próbującego zachować neutralność, relacjonującego świat według optyki faktów dokonanych. Jednakże jakkolwiek pojęta neutralność w sztuce musiałaby oznaczać powolną kapitulację, a przecież nie tego oczekujemy od poezji. Stąd u Rutkowskiego śmierć kadrowana z ukrycia, przyłapana na gorąco, z ironicznym komentarzem, nierzadko sarkazmem, jak w świetnie spuentowanym wierszu „Ludzik”. Rutkowski, jak na poetę sprawnie nasłuchującego realność i wirtualne samotności, ma świadomość mitu utraconego, jakiejś wartości, która niegdyś potrafiła scalać. Formacje i deformacje kultury pochrześcijańskiej, żegnanie starego ładu. Zatem musiała się tutaj pojawić również odrobina donkiszoterii, walki z „wiatraczkami”. I są, jak w każdej opowieści o czasach przełomów, momenty piękne, pełne dojrzałości, stroniące od zachowawczości. Być może znajdą się Czytelnicy, którym obcy jest „język przekroczenia”, którzy nawykli do przygranicznych rewirów bezpiecznego czytania i twórczość Rutkowskiego wyda im się nieco patetyczna, meandrująca surrealizm jako rzecz wtórną, wielokrotnie już przeżytą. Nic bardziej zwodniczego. Poeta potrafi z najdrobniejszych szczegółów codzienności uchwycić te momenty liryczne, które zdolne jeszcze są naprawdę olśnić, onieśmielić. Dawid Jung
Blurby:
Dykcja przerzutniowa, chrapliwa, rwany rytm, surrealistyczne obrazowanie, „kamieniołom, z którego możesz wykruszyć/ brzydkie albo ładne” – wszystko w twoich kruchych władzach poznawczych, Czytelniku. No, chyba że się nie poznasz, to spróbuj się wczuć. Ja w ten sposób wykruszyłem dla siebie dużo ładnego w śpiewnych à la Sted, Dycio i Honet strofkach, a i brzydkie szybko wciągnęło do gry. Poeta całą gębą robi poezję z całej duszy. Karol Maliszewski
Przyszedł Rutkowski położyć nas w wierszu do gorączkowego snu, od słowa do słowa do żalu, że się budzimy zawsze przed wierszem. Jest to poeta zespołu niespokojnych nóg; nie licz, Czytelniczko, że pozwoli ci tę noc przetrwać pod nierozkopanym kocem. Litery w bardzo dobrych linijkach trzęsą się tu z ciepła i zimna. Poezja, pasja. Konrad Góra
Rafał Rutkowski myśli, że czegoś nie wie. Ale on właśnie wszystko wie, nawet jak sobie tego nie uświadamia. Adam Wiedemann |