Napiętnowana |
Debiut Ewy Glińskiej „Pomiędzy” jest ryzykownym zamierzeniem artystycznym – album stanowi kompilację wierszy autorki i jej fotografii wykonanych przez Ryszarda Szydłę, na co dzień pracującego w Wielkiej Brytanii. Czarno-białe portrety Glińskiej pokazują jej kobiecość i erotyzm, często są odważne (np. s. 16, 57), są zabawą ze światłem i cieniem, szukaniem kontrastów. I również w podobnej tematyce pisze Glińska, w mocnej feministycznej narracji. Bohaterka „Pomiędzy”, jak słusznie zauważył Sławomir Matusz w blurbie, nie wstydzi się siebie, swojego ciała. Bohaterka Glińskiej nie ma złudzeń, że męski świat archetypów i przelewania krwi jest zły. Stąd może credo Glińskiej kierowane do wszystkich kobiet, przestrzeganie, aby tej wizji nie ulegać, nie poddawać się bezmyślnym liposukcjom, dietom, powiększaniom biustów, bo za każdym sankcjonowaniem męskiego punktu widzenia i męskiej dominacji kryje się tak naprawdę śmierć. Mężczyźni w debiucie Glińskiej stanowią tylko tło, jeśli już się pojawiają to zawsze z jakimś defektem, są co najwyżej epileptykami jak Flaubert, Dostojewski, Newton czy Bonaparte albo nieudolnymi kochankami, impotentami pozbawionymi męskości, o jednym z nich bohaterka powie z sarkazmem: „on, kastrat, chce tańczyć w świetle księżyca” („Ja, Hijra”, s. 18). Sporo w tej książce także autoironii, np. „Po wczorajszej masturbacji odczuwam / wstręt do własnego krocza (…) powiedzmy sobie szczerze: bezpańskie psy // ujadają najgłośniej” („Ona we mnie”, s.56). Seks z mężczyzną opowiadany jest przeważnie z dystansu, jakby to była czynność, rutynowe działanie: „Patrzę jak ciało pochłania ciało”. „Pomiędzy” Glińskiej jest tak naprawdę dramatycznym pytaniem: jaką optykę wybrać, pomiędzy jakim światem dokonać wyboru – męskim czy żeńskim, w którym jest więcej uczucia, namiętności i szczęścia? Trzy wiersze, w których znamy imię jednej z bohaterek stanowi ciekawy tryptyk o biseksualizmie. Dzięki Alraune (imię od nazwy korzenia mandragory, któremu przypisywano zawsze magiczną moc) bohaterka Glińskiej wspomina pomarszczone prześcieradło, ilość wrażeń i doznań w krótkim czasie oraz namiętność czy głębokie porozumienie między kobietami. „Pomiędzy” jest intymnym zapisem codziennej samotności, świadomego oddalenia się od ludzi na bezpieczną odległość. Czy to już wystarczający dystans do deklaratywności typu: „Poezja powstaje w ciszy” lub „Zły czas. Słowa wyszły z obiegu”? Znacznie ciekawsze są eksperymenty Glińskiej, jej zabawy w układzie graficznym wiersza, np. cały tekst „Talk” układa się w jeden wyraz - „Kot” (s. 37), albo wykorzystanie dziecięcej wyliczanki N-I-E (bo?), N-I-E (bo?) w wierszu „Niebo”, które kończy puenta: „Milczenie ogranicza się do miejsca // na następne kroki” i oznacza de facto rezygnację z młodzieńczych fantazji, poczucia zakorzenienia, stabilizacji. Glińska jeszcze poszukuje własnej dykcji, osobności poetyckiej. Jest sporo nadziei na przyszłość, jeśli poetka posiada już teraz własną ars poetica:
Pożółkłe zdjęcia
Matka utrwalona na kliszy to czas przyglądający się w chwili.
Jesteśmy epizodem w życiu przedmiotów.
|