Uszczypnij się bo śnisz |
Mateusz Wabik
1. Całkiem niedawno wpadła do moich łapsk druga poetycka książka Rafała Muszera z Mikołowa. Książka była dołączona do „Opcji” – w sumie rzadko kupuję 2 w jednym, czy 3 w jednym, gdyż wietrzę w tym podstęp – książka albo pismo musi być do niczego, żeby dwa opchnąć za jedną cenę jak na promocji w markecie, ale tym razem okazało się, że książka jak i numer „Opcji” z w miarę fachowym tekstem o black metalu są warte przeczytania. Nie czytałem pierwszej książki Muszera, przyznaję, więc nie będę porównywał tego tomiku do poprzedniego jak i tez nie będę analizował rozwoju literackiego poety. Skupię się raczej na kilku wierszach, żeby pokazać wartość tej w miarę ciekawej poezji jak i dokonać szkicowej jej charakterystyki. Mamy do czynienia z poetyckim Śląskiem tym razem bardziej notatkowym, ale i bardzo precyzyjnym. Jeden wiersz po pierwszym przeczytaniu zapada od razu w pamięć i trudno raczej o nim nie wspomnieć - na stronie 22 znajduje się wiersz o incipicie „Od rana...”. Wiersz jest relacją z soboty takiej jak wiele w małych miasteczkach – upał, kibole, nowożeńcy, coś się dzieje, ale nie wiele. Poeta notuje spotkanie tych grup, które są dla siebie obce – niedojrzali kibole i nowożeńcy, którzy spotykają się i patrzą się na siebie z obcością (także znudzone sprzedawczynie ze sklepu mają na czym zawiesić wzrok). Dwie grupy – niedojrzałe chłopaki, którzy żyją uwielbieniem dla barw klubu, zostali zestawieni z osobami wkraczającymi w kolejny etap dorosłości. Choć to wstępowanie w dorosłość jest ukazane nieco kiczowato: obowiązkowe białe welony, mercedesy; poeta użył w wierszu słowa „merol”, słowa potocznego do czego my czytelnicy poezji jesteśmy od wielu lat przyzwyczajeni. Te welony, merol to moim zdaniem ukazanie tego, że w Polsce nawet własnego ślubu nie da się zrobić po swojemu, kameralnie i oryginalnie. Wiersz kończy się wersem „Takie śląskie Alcatraz”. Małe śląskie miasto – Mikołów - staje się w tym wierszu więzieniem, z którego jest nie wiele jest wyjść. I jej to skojarzenie, czy też nawiązanie do tytułu amerykańskiego filmu „Ucieczka z Alcatraz” z 1979 roku, którego reżyserem był Don Siegel, którego fabułę stanowi ucieczka trzech więźniów z więzienia Alcatraz. Taką próba wyjścia z byle jakiego świata dla poety jest przyroda, ale tylko na chwilę. W wierszu o incipicie „*** wchodząc do lasu” (str. 19) czytamy:
‘Wchodząc do lasu, nie wiem, co jest na końcu tej wąskiej ścieżki, która niebezpiecznie wciąga coraz głębiej”
Ten wiersz kończący się zdaniem „Zamknąć oczy, // pomyśleć o czymś przyjemnym”. Wiersz ukazuje pragnienie wyjścia poza ustaloną atmosferę miasta, w którym wszystko biegnie swoim rytmem, poprzetykanym nudą.
2. Za to wiersz ze str. 25 „***, Ręka pęcznieje po użądleniu osy” staje się okazją do namysłu nad istotą interpretacji – „Ból nie podlega dowolnej interpretacji” – pisze Muszer, ból – zdaje się mówić poeta - jest konkretny, jak i jego przyczyna, więc nie możliwe jest gdybanie na siłę i dawanie fałszywych interpretacji. „Rana jest bardziej czytelna niż uśmiech” – czytamy dalej. Można to zdanie wziąć za krytykę dzisiejszego świata, gdzie trudno odróżnić uśmiech – zwykły nie wymuszony, od tego wytrenowanego na kursach marketingu, który jest falsyfikatem i nic nie znaczy – tzn. odsyła do samego siebie i jego jedyną funkcją jest wspomaganie perswazji. Czyli jest symulacją. Więc w takim niezbyt czytelnym świecie, gdzie trudno się odróżnia prawdę od fikcji – realny jest przede wszystkim ból, a czytelna rana, która także ma swoją przyczynę i nie istnieje jako falsyfikat. Ran nie można podrobić, gdyż nawet próba samookaleczenie powoduje ranę i ma swoją przyczynę. Można także odczytać pewną nie zamierzoną intencję poety - że dobra książka poetycka to książka o bólu i ranie. Jakby ten ból, który odczuwa poeta uwrażliwiał zmysły – „W powietrzu ciepły jeszcze oddech / przechodzącej niedawno kobiety”. Ale wiersz kończy się linijką: „Ręka przestaje boleć. Nierealnie”. Bez bólu znów poeta wraca do nierealności. Ta nierealność świata także może mieć swoją przyczynę w samotności. Świat bez bólu z falsyfikatami oznak szczęścia prowadzi do poszukiwania w najdrobniejszych okruchach codziennego życia oznak czegoś prawdziwego, realnego. Ból i rana potwierdza życie. Bezbolesne życie jest fikcją – zdaje się sugerować mikołowski poeta.
3. Następny ciekawy wiersz:
„Jutro nadal będę poszukiwał tego, czego nie zdążyłem znaleźć dzisiaj. Butów na zimę, Waniliowego smaku lodów, Szpaków
śmierci jak Waldek miejsca jak Renia pewności jak Olka” (str. 27)
Świat jest wyprany w poezji Muszera z bezpieczeństwa, radosnej akceptacji świata, poeta czy bohater liryczny wierszy nie jest Wolterem współczesnym, który stara się udowodnić wszystkim dookoła, że żyjemy w najlepszym świecie ze wszystkich, żyjemy w świecie, w którym najlepiej skupić uwagę na rzeczach i sprawach drobnych i sprawdzonych przez rodzinę, czy znajomych, którymi się wydają być przywoływane z imiona osoby. Te sprawy drobne w wierszach Muszera to odbicie w lustrze, spotkania z nieznajomymi i znajomymi kobietami, czy spacer do monopolowego jak w wierszu „przywiązanie”, który odbywa się w upalny dzień i porównany jest do modlitwy. W wierszu wyczuwalna jest sakralizacja picia alkoholu. No bo cóż – wydaje się sugerować mikołowski poeta - nic się dzieje, w świecie obecnym można istnieć, kiedy się uwierzy w kompletną jego fikcjonalność i się do niego jakość dostosuje. A tak to poszukuje się oznak pewnej i rzeczywistości w bólu, albo w piciu. A tak to upał, obserwacje tego co się dzieje koło bloku. Trafne lub mniej trafne pointy do tych obserwacji, interpretacje i komentarze. Wszystko to za mało by żyć – więc upojenie może w prowadzić w chwilowe zapomnienie bylejakości i nudy.
4. „Laboratorium” to 10-ki migawek ze świata najbliższego i tego za oknem dokonane przez kogoś, kto „dorastał w cieniu lokalnego parku i legend ludzi, którzy wyszli z tego miasta” (jak czytamy w notce na okładce). Pragnienie wyjścia poza bylejakość, ale poszukiwanie czegoś więcej niż jest dane. Smutek ogólnie, duszna atmosfera. W porównaniu z czołówką ze Śląska te wiersze bronią się, choć na pewno nie przewyższają propozycji poetyckich już uznanych poetów jak Krzysztof Siwczyk, Maciej Melecki, Bartłomiej Majzel, czy poetki Marty Podgórnik. W poezji Muszera zauważa się jednak pewną antymanieryczność, ba prostotę. Zauważalne jest także odejście od potężnych rozbuchanych, konstrukcji wiersza – gdzie język miałby pokryć wyrwę, pustkę – tu u Muszera jeszcze coś żywego jest, chciałoby się rozwinąć, ale na zewnątrz jest tylko nuda i bylejakość. Konstrukcja wiersza na zasadzie obserwacja – pointa, wyczuwalne większe wyciszenie, mniejszy niż u Meleckiego rozmach, brak namysłu nad tworzywem języka jak w poezji Siwczyka. Proste referowanie zwyczajnych spraw, notatkowe i drobiazgowe, dodanie point i komentarzy odautorskich do nijakiego istnienia, z którego nie ma wyjścia. Tyle. Ale precyzja myśli i komentowanych zdarzeń spora. Udana książka, trzeba przyznać, sporo zastanawiających jest w niej wierszy.
(Rafał Muszer, Laboratorium, Katowice 2009) |