Jacek Mączka - prezentacja |
Poszczególne
To, co umyka, powraca w twardym oświetleniu. Nadmierna pobłażliwość nie popłaca. Wiele z tych rzeczy, o których myślisz,
jest zaskakująco zużytych, jak twoje pantofle poplamione mąką, bułką i jajkiem, zdarte w miejscu, gdzie pięty ocierają się o materiał.
Dzisiejszy wieczór nie będzie lepszy niż zwykle. Coraz więcej małych sklepików plajtuje. Już nie ma z kim pogadać. Grube sprzedawczynie dłubiące w nosie
odchodzą w niebyt. Wytresowane kasjerki mówią dzień dobry, patrząc prosto w oczy. Przechodzę do porządku nad wiosennym remanentem. W szafie – duża ilość wolnych wieszaków. Wibrują cichutko.
Miraże
Uporczywy dźwięk sygnalizacji na niestrzeżonym przejeździe. Co się odwlecze, to nie uciecze.
I żaden hejnał z najwyższej wieży, ani ułańska szarża – fałdka skóry w pobliżu oka. Skarga twojego ciała.
Zwinięty w rulonik liść. Patrzysz w prześwit, który się przydarza – archipelagi nietknięte ludzką stopą.
Linia frontu
Moje najlepsze słowa to dezerterzy. V. Nabokov, Zaproszenie na egzekucję, przeł. L. Engelking
Pomiędzy Chyrową a Iwlą w Dolinie Śmierci pada deszcz. Wypłukuje resztki asfaltu.
Na poręczy werandy siedem pomidorów odbija płomień świecy. Dojrzewa
wrażenie, że scenografia może być dowolna. Okopałem się na wysuniętych rubieżach –
Z zielnika
Niemożliwe, żebym umarł dopóki nie sięgnę. Cz. Miłosz, Gucio zaczarowany.
Posadziłem miętę, bazylię i oregano. Godząc się, choć nie do końca, z ich alchemiczną transmutacją
w tyglu zieloności. Wybierając – traciłem – rzeki, miasta, gwar targowisk w upale, a nawet twarze.
Tam, gdzie biegniemy, ogromny ogień spopiela wszystko.
Tropy
Ruda połyskliwość wychynęła zza bieli (mamy przecież grudzień)
tylko na chwilę. Zapomnij, chłopcze, ten zachwyt. Jest śmiertelny. Pod lasem
słychać nagonkę.
Popatrz
Nabazgrana wiadomość. Wzdłuż torów, po drugiej stronie – sarna i dwa lisy.
Lśniące piórko w ręce niezgrabiasza. Okrzepnąć nie pozwala temu, co wzbiera –
niewyczerpana gradacja granic. Odwilż zbija z tropu, zwisają z telefonicznych słupów
pokryte śniedzią druty.
Haczyk
W mroźnym powietrzu – ostry krzyk cietrzewia. Pokrzywy – brązowieją. W gardle, jak haczyk
na ryby – czułość. Układasz drwa na zgiętym łokciu, gubiąc po drodze szczapy, zachłanny – zawsze
chcący objąć więcej.
Jacek Mączka (ur. 1965 w Sanoku) – polski poeta, literaturoznawca, wykładowca. |