Irit Amiel |
Sen na pożegnanie tysiąclecia
Idę ulicą w kwietniu najokrutniejszym ponoć ze wszystkich miesięcy roku. Niebo jest czyste lazurowe gdzieniegdzie tylko popstrzone barankowymi obłokami. Jak japońskie drzewa wiśniowe kwitną biało i różowo jakieś nieznane mi krzaki. Boso ostrożnie stąpam pomiędzy ostrymi odłamkami rozbitych szyb. W kurzu i w błocie walają się czapki bez głów, beznogie buty, poszczerbione bezdzietne nocniki, porąbane siekierą bezdomne drzwi do nieistniejących domów. Poplamione rdzą zeschniętej krwi zbyteczne uśmiechy na starych pożółkłych zdjęciach. Nagle dostrzegam czarną futrzaną mufkę mojej mamy ze sterczącą dłonią w skórzanej beżowej rękawiczce
Rzucam się do ucieczki. Słyszę znany mi wrzask JUDE! JUDE! Biegnę potykam się upadam i budzę zlana zimnym potem w izraelski parny poranek
Obmapywać dzieciństwo
W berka graliśmy na Berka Joselewicza Na Katedralnej bawiliśmy się w chowanego A potem mała Marylka chowała się tam w piwnicy między workami ziemniaków i węgla gdzie ją na końcu zastrzelił starszawy Niemiec Do Ziemiańskiej zabrali mnie raz rodzice na five o`clock i w aksamitnej sukience bordo tańczyłam solo Widziałam motyla jak bujał wśród wzgórz Potem nie było już ani motyli ani wzgórz Zimą w ośnieżonej 3 Alei zjeżdżaliśmy z górki na pazurki W kinie Luna na rogu Alei Wolności a 3-Alei oglądaliśmy boską Shirley Temple Na kompletach na Krótkiej czytaliśmy Mówią Wieki ale nam nic nie powiedziały i bardzo krótko trwały Na Strażackiej bawiliśmy się w łuny pożarów W bunkrze na Garncarskiej wisiała na ścianie kartka Stary niedźwiedź mocno śpi My go nie zbudzimy bo się go boimy Jak się zbudzi to nas zje No więc zbudził się i zjadł Na podwórku Stary Rynek 24 w przeddzień akcji tańczyliśmy kółeczko się kręci i wciąż się obraca wesoło wokoło Lucek się obraca A nazajutrz ulicą Prostą Lucek razem ze wszystkimi poszedł prosto do wagonów I koniec Kropka
Starość
Z ciekawością i przerażeniem jak w dziką knieję wchodzę w starość
Stroma ścieżka bezpowrotnie prowadzi w dół
Nic nie powróci Niczego nie da się naprawić Co krok czyha zasadzka W cieniu każdej paproci przepaść
Czy to już wyrok ostateczny? Zniknę i wszystko potoczy się jak gdyby nigdy nic
Beze mnie
Irit Amiel – wybitna poetka, pisarka i tłumaczka. Urodziła się 5 maja 1931 roku w Częstochowie w spolonizowanej rodzinie żydowskiej. W 1942 roku, podczas nazistowskiej akcji likwidacyjnej w getcie częstochowskim, została przerzucona przez ojca na aryjską stronę. Jej rodzice i najbliższa rodzina zginęła w Treblince. Do 1945 roku ukrywała się na sfałszowanych dokumentach w kilku wsiach oraz w Warszawie. Po wojnie, za namową Icchaka Cukiermana przyłączyła się do organizacji Bricha i w 1947 roku przedostała się do Palestyny. Po powstaniu Izraela mieszkała w kibucach Bejt Haszita i Palmachim. Studiowała filologię, historię i historię literatury na Otwartym Uniwersytecie Izraela w Ra’anana. Ukończyła również studia dla tłumaczy w Bejt-Berl College w Kfar Saba. Tłumaczyła literaturę polską na język hebrajski (m. in. Leo Lipskiego, Łucję Gliksman, Henryka Grynberga, Marka Hłaskę i Hannę Krall) oraz izraelską na język polski (m.in. Dana Pagisa, Hanocha Lewina i Jorama Kaniuka). Tworzy po hebrajsku i polsku.
W Polsce opublikowała m.in. poezję: Nie zdążyłam (1998), Egzamin z Zagłady (1994 i 1998), Tu i Tam (1999), Wdychać głęboko (2002) oraz prozę: Osmaleni (1999), Podwójny krajobraz (2008), Życie tytuł tymczasowy (2014).
Dwukrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike.
(Fotografia – Sylwia Rogala, 2013) |