Mateusz Grzeszczuk |
Ostrzegam, że to wiersz dla pieniędzy
przygotowałem wszystkie alfabety czcionki wielkości Gwynn, Beyer, Aspazja.
to będzie mój pierwszy wiersz i jedyne zajęcie od którego robi się lżej
kiedy przez pół szóstego dnia miałem w sobie wielki bak spermy filtrowany przez przeciwność
i rezygnacje z drugiej połowy życia.
V-Jay Day
Jane niechętnie ubrała się w pielęgniarski fartuch, wtedy ja założyłem mundur marynarki wojennej. Stanęliśmy w długiej kolejce i czekaliśmy na wyjaśnienia.
Przed nami sznur zupełnie obcych, niewinnych kobiet i pseudomacho. Przychodzili w brudnych, przyciasnych ubraniach, wyjętych niczym z pierwszego salonu odzieży zużytej codziennością.
Miałem na sobie wojskową czapkę, Jane białe buciki na niskim obcasie. Nagle do głowy przyszła mi myśl o pocałunku, który krył tragedię, jej i wszystkich ludzi wokół nas.
Chciałem krzyczeć, jednak nie mogłem zrobić z siebie wariata. Wystarczyło podnieść lekko twarz, pokazać pieprzyk i bliznę na prawym policzku. To ja byłem wszystkiemu winien.
Jane także milczała. Czuła się jak pierwsza kurwa Times Squere, a wystarczyłoby przecież podnieść twarz, pokazać naszyjnik po matce i pierścionek zaręczynowy ode mnie sprzed paru dni.
Wyszliśmy z biura redakcji, wykreśliłem nas z listy potencjalnych szczęśliwców Eisenstaedta. Jane przemykała ulicami jak najdalej tego miejsca, a ja chciałem tam wrócić i dalej całować ją tak jak kiedyś.
Sexton
Na Jamaica Plain znalazłam Twoje dzienniki z rysunkami pszczół, mostu na Chareles i Scollay Square.
Świat nocą też jest sparaliżowany, a my spotkamy się za jakiś rok, wsiądę do samochodu i odpalę w radio
nasze Live or Die. Odwiedziłam psychiatrę, tego samego, co zapisał nas na kurs i znów tłumaczył mi, że słabi
mężczyźni mają kochanki. Zapomniałabym wspomnieć – dzieci nie jedzą śniadań, zasypiają przy zgaszonym świetle,
z przyzwyczajenia przy otwartym oknie. Wracając do tego lekarza – dyskutowaliśmy po raz kolejny, czy sen ma cokolwiek wspólnego
ze śmiercią. Wyśmiał moje wszystkie miesiączki, a na koniec zakazał mi masturbacji, co przybiło mnie najbardziej.
W domu prawie nic się nie zmieniło. Kupiłam tylko nowy piekarnik, na ścianach powiesiłam prowokacyjne zdjęcia. Nie bywam tam
zbyt często, bo dotychczas tylko osiem razy. Bowiem łącznie już trzeci tydzień uciszam domy wariatów, a jak już zdarzy się okazja
to piszę... Tak jak teraz Sylwio, tak jak teraz. Dobranoc.
Kahlo
Jeden dzień z życia Fridy, to znaczy między szóstym, a siódmym lipca był także moim dniem, który budził
niedosyt i byliśmy pewni, że wciąż nas nie ma i nie ma. Rankiem pokazałem jej jak oddycham, ona zapisała to
w dzienniku kartek bielszych niż sen. Później wysiliśmy się na istnienie i padło sakramentalne „co dalej?”
Pokazała mi dom z niebieskimi ścianami, kolczyki od Picassa, krzyknęła Viva la vida! Wyłączyła wszystkie światła,
zasłoniła okno i pod pozorem ciemności cykała farbowane flesze. To był nasz pierwszy autoportret. Pierwszy i ostatni. Zniknęła.
(Krótko? Ja też czuje się rozczarowany.)
Rozstania nie są spisem rzeczy z cyklu „nie deptać”, więc szukałem jej jeszcze na klatkach schodowych w folkowych,
kanciastych domach wypełnionych gliną. Znalazłem tylko dziennik i wklejone zdjęcie. Pamiętam dopisałem coś w stylu:
„Frida, wiersz, ja lubię Cię jednak mieć pod językiem, Frida, wiesz, ja cały czas żyję z autowierszy”.
To naprawdę nie wymaga korekty
Przed przeczytaniem wiersza nie pomyślałeś ile między nami niezałatwionych spraw.
Bezlitośnie rozkładam ręce, nie powiem jesteśmy kwita, choć co dzień boimy się
i umiera nas coraz więcej.
Czytaj. Tu mogli zgwałcić Twoją żonę po raz pierwszy, w tym miejscu wpatrywałeś się
w uliczną klepsydrę ponad chodnikami, wykorzystując fakt że pijemy. Wierzysz?
Czytaj. Tu miałeś stracić kończyny, w innym miejscu żyłeś jakby za szybą słów
powielaną tylko jeden raz.
Żaden z języków nie będzie wiedział, co się teraz stało, jakie dzisiaj otrzymamy
imiona. Tacy ludzie nie mówią do siebie, stawiając więcej przecinków aniżeli wyrazów.
Ty też nie wymagasz korekty.
Mateusz Grzeszczuk (ur. 1992 w Chełmie) – poeta, publicysta i społecznik. Student dziennikarstwa KUL. Autor dwóch zbiorów wierszy Z brakiem czasu (2010) i Anatomie (2012). Publikował m.in. w „Dworcu Wschodnim”, „Studni Kultura bez dna”, „Salonie Literackim”, „PkP-zinie”, „Skafandrze”, „Nestorze” i „Egerii”. Laureat kilku konkursów poetyckich. Związany z Chełmską Grupą Literacką „Lubelska 36” i Stowarzyszeniem „Praski Salon Literacki”. Z zamiłowania aktor, kabareciarz, zaangażowany w skauting. Na co dzień publikuje na portalu liternet.pl. Pomysłodawca i twórca Chełmskiego Festiwalu Przestrzeń Literacka. Pracuje i mieszka w Lublinie. |