"Biblioteka debiutów" przy Zeszytach Poetyckich to nowa seria wydawnicza, która umożliwia początkującym autorom zaistnienie w środowisku literackim. Jeśli Twoje wiersze okażą się wystarczająco dobre, będziesz miał szansę na opublikowanie u nas swojego tomiku.
Pierwszym autorem serii został właśnie Grzegorz Kwiatkowski.
E-mail. Prześlij swoje wiersze (5 do 20 tekstów)
na adres: redakcja [małpa] zeszytypoetyckie.pl
Publikacja! Najlepsi spośród zauważonych autorów zostaną zaproszeni do serii "Biblioteka debiutów" przy Zeszytach Poetyckich!
Grzegorz Kwiatkowski
Ur. 1984. Mieszka w Gdańsku. Poeta, muzyk. Laureat ogólnopolskich nagród poetyckich. Nominowany przez Gazetę Wyborczą do nagrody Sztorm Roku 2008. Wydał tom wierszy “Przeprawa” (Biblioteka debiutów, Zeszyty Poetyckie 2008). Publikował w wielu ogólnopolskich czasopismach, m.in. Gazeta Wyborcza, Odra, Topos, Portret i Studium. W najbliższym czasie jego wiersze ukażą się na łamach Tygodnika Powszechnego. W przeszłości muzyk uliczny na terenie miasta Liverpool. Obecnie gitarzysta i wokalista zespołu TrupaTrupa. Pracuje zawodowo jako specjalista ds Public Relations w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
KSIĄŻKI
Przeprawa, Biblioteka debiutów, Zeszyty Poetyckie 2008
Do kupienia w księgarni internetowej poezja polska.
INNE PUBLIKACJE
Ogólnopolska Gazeta Wyborcza (wiersz Świątecznej)
Studium nr 5-6 (2007)
Odra nr 11 (2008)
Portret nr 26 (2008)
Topos nr 6 (2007), nr 5 (2008)
Red nr 2 (2007)
Kwartalnik Wyspa nr 8 (2008)
Internetowa Odra
Rzeczpospolita Kulturalna nr 2, nr 5 (2008)
Neurokultura
Cegła nr 11, 12 (2008), nr 2 (2009)
ArtPapier nr 15-16 (2008), nr 5 (2009)
Migotania Przejaśnienia nr 4 (2006), nr 3 (2008, plakat poetycki)
Fopa nr 8 (2006), nr 17 (2008)
Proarte nr 1 (2009)
Fatalista nr 2 (2008)
Antologia “Przeciw Poetom” (2007)
Zeszyty Poetyckie nr 7 (2006)
Antologia poetów publikujących w Zeszytach Poetyckich w latach 2003-2007
OPINIE
Poezja twórcy kompozycji lirycznej “Eine Kleine Todesmusik” wyłamuje się z formalnych tradycji liryki i wymaga postawy otwartej w odbiorze. Wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego są jak wielogłos ulicy, bazaru lub targowiska prostytucji. Są jak pijacki śpiew, w którym słychać dziejbę bez życia w ludzkiej zbiorowości i ekspresję uczuć każdego, kto żyje. Każdy mógłby być jej kreatorem lub adresatem, każdemu ta poezja - aż niemożliwa i szaleńcza - może ujawnić swoją siłę i prawdę. Przyjmie się ją gdy się ją dobrze usłyszy i odnajdzie w sobie.
Henryk Bereza - jeden z największych polskich krytyków literackich XX wieku, związany z pismem Twórczość, przez dwa lata przewodniczący jury nagrody literackiej Nike
Grzegorz Kwiatkowski jest nowym głosem w poezji polskiej. Jego wiersze cechuje duża dramaturgia i zadziwiające połączenie ekspresji z prostotą wyrazu.
Lech Majewski - reżyser filmowy i teatralny, pisarz, poeta i malarz, należy do członków Gildii Reżyserów Amerykańskich i Europejskiej Akademii Filmowej
Niektóre wiersze Kwiatkowskiego - ostre, zaskakujące, wieloznaczne i wyrafinowane intelektualnie. Na swój sposób urzekają mnie swoją drapieżnością.
Józef Baran - poeta, laureat nagrody Kościelskich
Tadeusz Różewicz i Krystyna Miłobędzka z jednej, debiutanci, Kamila Pawluś i Sławomir Elsner z drugiej strony, po których spodziewam się, że obok Kwiatkowskiego będą, jeśli nie są już, w swoim pokoleniu najważniejsi.
Adrian Sinkowski, Ranking Biura Literackiego na najlepszą książkę 2008 roku
W kategorii literatura Aleksander Jurewicz jak najbardziej, Grzegorz Kwiatkowski też, bo to ważny debiut, niejako na przekór dominującym tendencjom - społeczny, nie prywatny.
Andrzej K. Waśkiewicz, redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego Autograf, ranking Gazety Wyborczej na najważniejsze wydarzenie kulturalne 2008
Chciałbym zwrócić szczególną Państwa uwagę na debiutancki tomik Grzegorza Kwiatkowskiego “Przeprawa”. Dlaczego? Dlatego, że debiut poetycki jest jak zgłoszenie swojej kandydatury na wielkiego człowieka. G. Kwiatkowskiemu życzę, aby był wielkim człowiekiem, a czy będzie wielkim poetą? Tego powiedzieć nie sposób, ale początek drogi cierniowej jest obiecujący. Autor prezentuje się w “Przeprawie” jako człowiek zbuntowany przeciwko chaotyczności widzialnego świata, jako poeta, którego powinnością jest poszukiwanie sensu. I poszukuje go w sposób radykalny i pomysłowy pod względem literackim.
Krzysztof Kuczkowski, poeta, krytyk i redaktor naczelny Toposu, ranking Gazety Wyborczej na najważniejsze wydarzenie kulturalne 2008
Ukazanie tego zbioru było sporym zaskoczeniem. Autor, znany w trójmiejskim środowisku artystycznym przede wszystkim jako rzecznik prasowy Teatru Wybrzeże, dziarsko wkroczył bowiem na literacką scenę. Wkroczył, zrywając przy tym kurtynę, przewracając budkę suflera i ostentacyjnie spluwając w stronę widowni. Taką mniej więcej siłę mają bowiem jego wiersze, mocne, szorstkie i bezkompromisowe. Ale to nie jest puste tupanie nogą, żeby tylko zrobić komuś na złość. Ta szokująca momentami poezja zmusza do myślenia, do refleksji, do przemeblowania ukształtowanego od lat systemu wartości, kanonu rzeczy świętych i nienaruszalnych. Kwiatkowski nie boi się igrać ze świętościami, a czasem wręcz bezpardonowo je szargać. Nie jest to poezja bogata w ozdobniki i wyrafinowana stylistycznie, ale to przecież celowy zabieg - inny język, inne środki, inna strategia poetycka, znacznie osłabiałyby siłę tych wierszy. Kwiatkowski nie ubiera miękkiej bokserskiej rękawicy, ale zaciska dłonie w pięści i bije bez opamiętania, choć wie, że porani sobie w ten sposób wszystkie palce. Ale inaczej żadnego sztormu nie da się przecież wywołać.
Uzasadnienie redaktorów Gazety Wyborczej, ranking Gazety Wyborczej na najważniejsze wydarzenie kulturalne 2008
KRYTYKA
Do tej pory udana Przeprawa - recenzja z pisma Portret
„Zeszyty Poetyckie” wydały pierwszy tom wierszy z serii Biblioteka Debiutów pt. „Przeprawa” Grzegorza Kwiatkowskiego, poety urodzonego w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Laureat konkursów literackich, znany z publikacji w czasopismach, w tomiku zaprezentował 42 wiersze, pokazując, że jest utalentowanym poetą, który pisze intrygujące teksty. Tom ten uważam za jeden z najciekawszych debiutów roku 2008. Całość nie trzyma się jednej przestrzeni. Wiersze te „odbywają się” w zaskakujących miejscach, dotyczą wielu ludzi, którzy nigdy nie spotkaliby się ze sobą gdyby nie Grzegorz Kwiatkowski, który zgromadził ich, pomógł im spotkać się w swoim świecie, w miejscu zwanym „Przeprawa”. Znalazło się tu miejsce dla Klauna Peppego z miasta Kukuty, którego bohater liryczny zabił. Mieszka tu starsza pani, która w kawiarni Greco zostawiła czarny notes oraz znana skrzypaczka i jej adorator wieszający się na strunie, kiedy ona gra sonatę a-moll. I najstarszy z plemienia, który odważnie poddał się, zamieszkał sam w igloo, by plemię mogło udać się na poszukiwanie ryb, niemając w nim niepotrzebnego balastu. Spotkamy tu również żebraka, który był nauczycielem, ale przede wszystkim poznamy białe małpy. I ten wiersz pozwolę sobie zacytować w całości jako ten, który według mnie oddaje doskonale klimat całego tomu, jego powagę połączoną ze specyficznym humorem, dającym nam wrażenie nierzeczywistości. Jakby wszystko to, co wydaje nam się nierzeczywiste miało być właśnie najbardziej dotkliwym elementem tego, co odczuwamy i postrzegamy.
białe małpy w termalnym stawie
naokoło stawu jest śnieg
a w powietrzu unosi się para
nagle małpy stają się niespokojne
(pewnie wyczuły że chcę je opisać)
jedna z nich wychodzi z wody i mówi:
jesteśmy białymi małpami
w termalnym stawie
naokoło stawu jest śnieg
a w powietrzu unosi się para
Niespotykane stworzenia w fantazyjnym miejscu, które (przecież mogłoby istnieć) wywołują niepokój. Kanałem, którym jest Grzegorz Kwiatkowski, przedostają się ze swojego świata do nas. W tym niepokoju, drżeniu małpy wyraźnie sobie drwią. Robią to z wdziękiem właściwym tylko białym małpom, nikt nie potrafi tak wychodzić z termalnego stawu, nikt nie spogląda na mnie w taki sposób. Biała małpa może być tu alegorią człowieka lub kogokolwiek, ale cieszę się, że jest przede wszystkim białą małpą.Taki ton zachowuje większość wierszy Kwiatkowskiego, które często spełniają rolę krótkich, alegorycznych przypowieści, skrywających prawdę o człowieku, o miejscu, w którym się on znajduje. Mimo tego, że są błyskotliwe, nie sprawiają wrażenia głupkowatych, przeciwnie, to wbrew pozorom stonowana i rozważna liryka. Prócz dojrzałości, specyficznego klimatu, mamy tu również bezpardonową walkę ze stereotypami, bunt przeciw szablonowemu rozumieniu wielu pojęć. Zresztą, sam język, słuch literacki poety nie jest szablonowy. I właściwie Kwiatkowski nie musi się zajmować klarownie zdefiniowanymi pojęciami. Nie moralizuje, nie krzyczy: „to jest złe, tamto źle, powinno być tak…”. Po prostu pisze nietuzinkowe wiersze. Pisząc o śmierci nie stawia nas przed ścianą płaczu. Pokazuje człowieka, który tuż przed śmiercią jest przede wszystkim tym kim jest od lat, kimś zwyczajnym, który zajmuje się swoimi sprawami:
kiedy umierałeś mieliśmy styczeń najcieplejszy od trzystu lat
resztką sił podszedłeś do okna i powiedziałeś:
nareszcie spadł śnieg
(melisa szałwia i mięta)
Język tych wierszy, podobnie jak rekwizyty i ludzie, pochodzi ze świata dotkliwie bliskiego autorowi, ale przechodzi one odpowiednią kurację zanim znajdzie się w wierszu, zanim będzie oznaczać wiersz. Dzięki niej nie tyle nazywa rzeczy, ile stara się dotrzeć do tajemnicy lub otworzyć ją przed nami. Tu amazońskie wzgórza mogą pojawić się nieoczekiwanie, ale nie będą sprawiały wrażenia czegoś niestosownego. Wraz z pojawieniem się stanowią nieodzowny element całego świata tomu „Przeprawa”. To niewątpliwie udany debiut. Ta książka to bezpretensjonalna i niebanalna legenda, podróż po niezwykłej wystawie ludzkich osobowości, po przypadkach kolejnych bytów snujących się w głowie autora. W każdej z tych postaci jest trochę z czytelnika, kimkolwiek by nie był. Potrzeba jednak wysiłku wyobraźni, byśmy mogli pójść śladami poety, który ma w owej galerii niezłą przeprawę. Poszukiwanie, odkrywanie, próba wyznaczenia nowego szlaku nigdy nie należy do prostych zadań. Do tego momentu (wydania książki) jest to udana przeprawa. Oby pozostałym czytelnikom chociaż po części udało się to, czego dokonał Grzegorz Kwiatkowski.
Marcin Włodarski - krytyk literacki
Recenzja z Dziennika Bałtyckiego
“Przeprawa” - debiutancki tomik Grzegorza Kwiatkowskiego - przenika chęć dotarcia wierszem na drugą stronę: brzegu, lustra, życia. Zapewne dlatego w”Przeprawie” tak trudno znaleźć wiersz nie potrącony skrzydłem anioła śmierci. A im dalej tym trudniej; w końcu są to prawie bez wyjątku studia śladów śmierci. Cienie rzucane przez “Umarłych ze Spoon River” Edgara Lee Mastersa. W wierszu “słowo” autor jakby nawet składał z tego powodu autokrytykę, ale łagodzi ją oświadczeniem, że czeka na Mojżesza, który wyprowadzi go z tego domu niewoli, a jeśli nie doczeka się - “ty będziesz opowiadał mu sny”. Ty, który czytasz jego słowa, on zapisuje je na piasku, bowiem “tylko głupiec plami atramentem własne oko”. Bardzo to skomplikowane i tylko powierzchownie przeze mnie muśnięte. Podobnie lub nawet bardziej zakręconych wierszy jest w “Przeprawie” dużo więcej. Choć też są proste i czyste jak liryki lozańskie. Tomik, choć składa się tylko z czterdziestu wierszy, zwraca uwagę różnorodnością użytych form. Pod tym względem przypomina patchwork, w którym można znaleźć oczywiście epitafium, ale też list, pieśń, lamentację, medytację, opowiadanie, pocztówkę, haiku… Również pod względem ujawnionych inspiracji literacko-filozoficznych, a będą to np.: oczywiście Mojżesz, Benedykt XVI, Sylvia Plath, Czesław Miłosz, William Blake, Baruch Spinoza, Emmanuel Swedenborg, nie licząc pomniejszych. Ten szereg ikon zaczyna w pewnym miejscu (w cyklu “Carlsbad”) przekształcać się w szereg zbrodniarzy, takich jak dr Josef Mengele, Fritz Klein - lekarze obozowi Auschwitz-Birkenau, czy nieujawniony z imienia dyktator (”zdetronizowany”). I to jest najbardziej zdumiewające pytanie: czego szuka w popiołach Holocaustu, zdawałoby się całkowicie wyeksploatowanych poetycko, poezja Grzegorza Kwiatkowskiego? Czego szuka i dlaczego grzebie w spopielonej przeszłości? Na te pytania zdaje się dawać odpowiedź sam autor w dwóch wstępnych wierszach tomiku. Którą można streścić cytatem-pytaniem z Hölderlina: “Cóż po poecie w czasie marnym?”. Marnym, bowiem surrealiści “w malignie tworząc kaligramy/ mieli jeszcze w oczach/ gaz bojowy z pól Verdun”, a my dziś co najwyżej migawki z BBC (”migawki z BBC News”). Albo jeszcze gorzej: kiedyś byłeś płonącą stodołą A teraz kontemplujesz fioletowy płomień kuchenki gazowej i nieważne, czy była to stodoła z pieśni Czesława Niemena, czy z Jedwabnego. Jest to jednak przewrotny trop. Pod powierzchnią tych (i wielu innych) śladów skrywa się w wierszach Kwiatkowskiego wielkie pragnienie dotarcia do głębin. Nie jakiś nowy nadrealizm, a nowy modernizm, dla którego tzw. współczesność nie ma większego znaczenia. Bo: przeszłość tak naprawdę nigdy się nie kończy. Żyjemy w jakimś wielkim, rzadko słonecznym, częściej miejscowo spotworniałym Teraz, w którym nosimy nie tylko osobiste albo cudze traumy (”melisa szałwia i mięta” dedykowany pamięci Józefa Kwiatkowskiego, “dom”, “sygnał”), ale też traumy niezabliźniającej się przeszłości. Jak w tytułowym wierszu “przeprawa”: Jeruzalem nie zostało jeszcze zbudowane, Mojżesz nie wszedł do Ziemi Świętej. “Przeprawa trwa”.
Tadeusz Skutnik - m.in. członek jury nagrody literackiej im. Bolesława Faca.
Lubię to, lubię - recenzja Lorkowskiego
Każdym włączonym do tego tomu wierszem poeta chciałby dosięgnąć drugiej strony wydarzeń sennych (zob. wiersz „sen nr 16”), pomyślanych („narcyzm”), potwierdzonych historycznie („dwie siostry II”), względnie medialnie („migawki z BBC News”) lub zgoła tylko potencjalnych („dwie siostry I”). A przede wszystkim przeprawić się na drugą stronę zdarzeń skoncentrowanych wokoło biografii mówiącego „ja”, namacalnych, odczuwanych do żywego, całą wrażliwością. Postawa buntu, sprzeciw wobec rzeczywistości zastygającej w zdawkowych, ogólnikowych, formułach bierze się tutaj z autentycznej niezgody na przygodność, chaotyczność widzialnego świata, na jego fragmentaryczność, w początkowym rozpoznaniu pozbawioną najmniejszej nawet nadziei na jakiś ciąg dalszy. Wszystkich opisanych tu przypadków odrzucenia („wybrani”), umierania („sygnał”), zrywania więzi („niczym”), nie sposób przecież zostawić samym sobie, niedopowiedzianymi, nieobjaśnionymi. Powinnością poety, sugeruje Kwiatkowski, pozostaje ich integrowanie, układanie w znaczącą figurę Losu („Aurora 302”). Trapiona głodem znaczeń, jego poezja chce, aby ten sens objawił się natychmiast. Dlatego sięga swoim sprzeciwem samego nerwu rzeczywistości, penetruje ją bez znieczulenia, nie zważając na protesty postronnych a nawet bliskich („dom”). Bardzo często jej odkryciom towarzyszy poczucie niesamowitości istnienia. Wcale też nierzadko – prawdziwa czułość. Liryczne rzemiosło Kwiatkowskiego z powodzeniem próbuje się w formach rozmaitych: od obrazów-ideogramów („pokłon”), poprzez nadrealne opowiastki („Jane”), aż do rozbudowanych monologów („śpiewak”). Zawsze jednak kieruje wyobraźnię czytelnika w stronę dziwności lub zgrozy, cechującej wykreowane tutaj sytuacje.
Piotr Wiktor Lorkowski - krytyk, poeta i tłumacz związany m.in. z Zeszytami Literackimi.
Notatki na czas przeprawy - recenzja Winiarskiego
Od razu powiem, że chciałbym uciec od rozpatrywania dwuznaczności tytułu debiutanckiej książki Grzegorza Kwiatkowskiego. Tę kwestię, mam wrażenie, załatwił w swoim blurbie Karol Maliszewski, piszący krótko: “Mieć z czymś przeprawę (w dzieciństwie i wciąż), a uczestniczyć w przeprawie, to nie jest to samo. Konsternacja czytelnika bierze się z uświadamiania sobie tej różnicy.” Oczywista oczywistość, jak to się teraz mówi. Trzeba iść dalej. Medytujący w jednym z esejów nad dziennikami pisarzy Elias Canetti zauważył był swego czasu pewną prawidłowość. “Pustka wielu dzienników - pisał - bierze się stąd, że nie istnieje w nich nic, co miałoby ulec uspokojeniu. Niektórzy, trudno w to uwierzyć, są zadowoleni ze wszystkiego, nawet ze świata, który się wali; inni, we wszystkich możliwych odmianach, są zadowoleni z siebie.” (”Dialog z okrutnym partnerem”, [w:] “Sumienie słów”, przeł. M. Łukasiewicz, WL, Kraków 1999). Uwaga ta, jak myślę, ograniczona przez Canettiego do terytorium diarystyki intymnej, ma znacznie szerszy, niż to się na pierwszy rzut oka wydaje, zasięg i elegancko pozwala się wykorzystać jako swoista, ponadczasowa prawda, dotykająca sedna wszystkich dziedzin sztuki ludzkiej, każdego jej tworu i artefaktu. Wiersz, opowiadanie, powieść, ale też obraz, melodia, rzeźba czy instalacja - wtedy tylko, myślę, bywają cokolwiek poruszające i mogą przykuć na dłużej rozklekotaną przez nieustający jazgot medialny uwagę tak zwanego odbiorcy, gdy da się w ich formie i treści wyczuć ten podskórny, albo wręcz na wierzch wyrzucony nurt niepokoju, kiedy wyraźnie jest w ich treści i formie coś, co wzburzone, zaburzone i poruszone, a przy tym domagające się uspokojenia. “Geniusz to błąd w systemie”, dodać tu można myśl Paula Klee. Albo inną, równie na miejscu, o tym, że przypominany przez Adorna w “Teorii estetycznej” Karl Kraus zauważył, iż w społeczeństwie totalnym sztuka winna raczej wnosić chaos w porządek niż odwrotnie. Niepokój, błąd w systemie, wprowadzanie chaosu w porządek - warto o tych kategoriach pamiętać, czytając “Przeprawę”. Wracając jednak do konsekwencji, jakie wynikać mogą z przytoczonych tu zdań Canettiego, powiedzieć trzeba, że spostrzeżenie o konieczności istnienia w każdym dziele sztuki swoistego rdzenia i to rdzenia zawierającego w sobie wszystko to, co niepokojem podszyte - otóż spostrzeżenie to bardzo mocno, gdy mu się uważnie przyjrzeć, trzyma się faktów (dzieł sztuki). Przekonać o tym mogą choćby wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego, których wysoki poziom jest niezaprzeczalny. Wiersze, co szybko staje się dla czytelnika tej książki jasne, wręcz naładowane niepokojem. Wiersze pełne dramatyzmu i napięć, wiersze, które wedle sensownej opinii z blurba autorstwa Lecha Majewskiego “cechuje duża dramaturgia i zadziwiające połączenie ekspresji z prostotą wyrazu”. “Przeprawa” podzielona została przez autora na trzy części: “1. Przeprawa”; “2. Carlsbad”; “3. Metafizique”. Część pierwsza poprzedzona została zdaniem, które świadczyć może - po części pewnie myląco - zarówno o dezynwolturze i beztroskim podejściu do swojej twórczości, jak i o niezbędnym dla tej (i każdej innej) twórczości poczuciu humoru: “Kierunek poszukiwań wskazuje mi dym z komina”. Już pierwszy liryk w zbiorze, “powódź”, ukazuje też wyraźnie cechy szczególne wierszy Grzegorza Kwiatkowskiego, to znaczy przede wszystkim inspirowaną dokonaniami Rimbauda, surrealistów czy może Rafała Wojaczka śmiałość wyobraźni Kwiatkowskiego oraz towarzyszący tej wyobraźni niepokój. Możemy w tym wierszu przeczytać: “kiedyś byłeś płonącą stodołą / a teraz kontemplujesz fioletowy płomień kuchenki gazowej / ale coś w Tobie mówi: zbuntuj się jak rzeka w okresie powodzi // rzeka w okresie powodzi mówi: zdemitologizuj koryto / zdemitologizuj środek // rzeka w Tobie w okresie powodzi mówi: / czcij bycie dworcowym żulem puszczalską kurwą / ascetą zakonnikiem albo politykiem / który zostawia za sobą krwawe ślady stóp // rzeka w Tobie w okresie powodzi mówi: / zdemitologizuj środek i wyrusz na północ / rzeka w Tobie w okresie powodzi mówi; / zdemitologizuj środek i wyrusz na południe”. “Powódź” chyba nie bez przyczyny znalazła się na początku “Przeprawy”. Raz: sugerując najbardziej literalnie rozumiany rozwój wypadków (jest “powódź”, a więc jest konieczność podjęcia “przeprawy”); i dwa: dając znak, że wszystko jest tutaj pod kontrolą i nic nie dzieje się przypadkowo. Kolejne wiersze, które czytać można zarówno jako osobne sceny czy obrazki z życia postaci dziwnych, w większości kalekich i wykluczonych, z “powodzi” także niejako się wywodzą, z fragmentu “rzeka w Tobie w okresie powodzi mówi: / czcij bycie dworcowym żulem puszczalską kurwą / ascetą zakonnikiem albo politykiem”, który to fragment ja rozumiem jako skierowany przez poetę do samego siebie apel o wcielanie się w kolejne, coraz to inne postacie, apel o zakładanie kolejnych masek, które umożliwić mają wypowiedzenie tego, co Grzegorz Kwiatkowski przy pomocy swojej opowieści powiedzieć chciałby. Postacie i maski w “Przeprawie”. Wyliczyć? Może to dobry pomysł. W końcu jest tych postaci i masek tak wiele, że pomyśleć można, iż Grzegorz Kwiatkowski nie tylko że znakomicie postarał się o fabularność, akcję i dzianie się w swoich strofach, ale że może w ogóle zaproponował ten autor coś z pogranicza poezji i prozy, formę bardziej pojemną, epikę na małych przestrzeniach. Bo i kogo tu nie ma! Surrealiści obok bliżej nieokreślonych nas, którzy “nosimy tweedowe marynarki”. Do tego “monstrualny ojciec Otto” z wiersza “do Sylvii Plath”. A także: listonosz, król herod, Urszula i Dawidek z liryku “sygnał’; Jaś Szumilas z delikatnego epitafium pt. “Jaś Szumilas, ur. 12.06.1996 zm. 22.07.1999″. Wreszcie ktoś nienazwany, kogo przed śmiercią uratował błysk koronki na zębie i pan T. - obie figury z liryku “koronka”. Do tego Spinoza z “narcyzmu” i chorzy na downa z wiersza “wybrani”. A jeszcze papież Benedykt XVI, pan O Mola, kobieta, o której w miasteczku mówili per “drzewo wiśni”, sokół i Pan, jakiś Tomasz, matka (najpewniej matka lirycznego alter ego poety). I cała grupa postaci o imionach i nazwiskach dość egzotycznych: Jane, Angela Kauffmann, klaun Pepe, Gerte i Ewa - siostry, Ignacjo Perez - ostatni kastrat, Iza Appelman i jej syn Szewach, William Falconer (szkocki poeta), oraz - by na nich poprzestać - Paul Dahlke i Maria Dahlke “z dzielnicy Rossgarten”, którzy “pierdolą się nieustannie”, obserwowani przez polującego na krety i dżdżownice myśliwego Wilhelma Preussa. Po tak gwałtownym wysypie postaci łatwo byłoby przypisać tom Kwiatkowskiego do nurtu tak zwanej “ośmielonej wyobraźni”, wszak w liryce Romana Honeta, bodaj najwyrazistszego przedstawiciela tej stylistyki również tłoczno od tajemniczych osób, istniejących i wymyślonych. I rzeczywiście, jest coś na rzeczy, kiedy dostrzega się w wierszach z “Przeprawy” owo ośmielenie czy wręcz brawurową śmiałość, trzeba jednakże zaznaczyć, że Grzegorz Kwiatkowski inaczej zakomponowuje plany swoich wierszy, inaczej buduje obrazy (strofy inaczej składa) - i nie pozwala sobie ten poeta na takie potoki metafor przechodzących w inne metafory, jakimi epatują bądź zachwycają czytelników ci, o których mówi się obecnie: nurt ośmielonej wyobraźni. Do mnie, muszę powiedzieć, przemawia zresztą bardzo ten swoisty ascetyzm w szaleństwie, jeśli tak można nazwać praktykę, której efektem są wierszy z “Przeprawy”. Podoba mi się, że nie powstrzymując swojej rozbuchanej wyobraźni, nie aspirując do klasycystycznego ładu i harmonii, a wreszcie dając czytelnikowi zestaw liryków pozornie tylko łatwych, za to na pewno drapieżnych i wieloznacznych, pozostaje w tym wszystkim Kwiatkowski jak gdyby zdystansowany, ustawiony w odległości takiej, że wiersz jego, z najgłębszych, jak można przypuszczać, głębi własnych wydobyty staje się artefaktem osobnym, historią - najzwyczajniej w świecie - po prostu opowiedzianą, bo opowiedzieć ją miało się ochotę, idąc za “dymem z komina”. Dlatego też tak mało w tej recenzji cytatów. Bo nie wydaje mi się, by poszczególne wiersze wyjawiały tu jakieś tajemnice istotne dla ogarnięcia całości. Całość tej książki można, jestem tego prawie pewien, ogarnąć tylko w całości książkę tę przyswajając. Obcując poprzez lekturę z lękami, traumami, niepokojami i obsesjami, dla których Grzegorz Kwiatkowski znalazł bardzo gustowny i wielobarwny kamuflaż.
Jakub Winiarski - krytyk, poeta i prozaik związany z pismem Studium.
Blurb Przeprawy
Mieć z czymś przeprawę (w dzieciństwie i wciąż), a uczestniczyć w przeprawie, to nie jest to samo. Konsternacja czytelnika bierze się z uświadamiania sobie tej różnicy. Bohater mimo traumatycznych doświadczeń jeszcze wierzy w możliwość przeprawy na drugą stronę większego sensu, spójnego losu. Tu pisanie wierszy czemuś wyraźnie służy i w czymś bierze udział. Kwiatkowski jest ponad grą słów. Wyczuwam wiarygodne rozdarcie i prawdziwe szukanie.
Karol Maliszewski - poeta, krytyk literacki
Przedmowa do Przeprawy
Swoim debiutanckim tomem wierszy Grzegorz Kwiatkowski próbuje dopisać kolejny rozdział do wielkiego nurtu kontestacyjno-awangardowego w najnowszej poezji polskiej. Na celownik wziął to, co prawdopodobnie najbardziej go uwierało: sposób, w jaki różne narracje (chrześcijańska, reporterska, sensacyjna…) oddziałują na język codzienny. Ironia, balansująca często na granicy patosu, miesza się tu z czystą liryką i choć chwilami Kwiatkowski sam daje się ponieść podejmowanym w ten sposób wątkom, przedstawione przez niego światy prześwietlają się wzajemnie, tworząc interesującą przestrzeń różnych rozwiązań. Gdzieś w tle można odnaleźć zapewne samego autora, który poza swoimi fascynacjami literackimi pragnie powiedzieć też coś o swoim życiu: “kiedyś byłeś płonącą stodołą / a teraz kontemplujesz fioletowy płomień kuchenki gazowej / ale coś w Tobie mówi: zbuntuj się jak rzeka w okresie powodzi”.
Marcin Orliński - poeta, krytyk literacki
Recenzja z pisma Migotania Przejaśnienia
Grzegorz Kwiatkowski (rocznik 1984) w tomiku „Przeprawa” ukazuje czytelnikowi świat ludzkiego upodlenia, nadziei topniejącej z upływem lat, lęku i osiągnięcia w pełni wolnego, nieskrępowanego życia. Dyskretnie szepcze, wzniecając potrzebę buntu niczym „rzeka w okresie powodzi” (powódź). Ukazuje nieuchronność śmierci, ku której się zbliżamy, i którą świadomie odrzucamy, gdy: „nosimy tweedowe marynarki/ słuchamy jazzu /rozmawiamy o Miłoszu/ który zmarł kilka miesięcy temu” (migawki z BBC News). Zastanawia się, czy rozwiązaniem nie będzie stanięcie w obliczu tego co nieuchronne, tak by „nie jeździć na cmentarz/ zasłonić rolety/ drzwi zabić gwoździem// rozebrać się do naga/ podejść do lustra/ i zobaczyć jak się postarzałam/ i zobaczyć jak zbrzydłam// nigdy więcej nie lśnić// nigdy więcej/ nie czekać/ na sygnał” (sygnał) Pytanie, czy to nam pomoże? Czy nie lepiej zanurzyć się w codzienności. Płytkiej, banalnej, obarczonej niedopowiedzeniem i obojętnością. Narkotykiem, morfiną, pomagającą zapomnieć. O śmierci. O życiu. O tytułowym Jasiu Szumilasie, w wieku 3 lat, miesiąca i 10 dni zabranego przez wezbrany nurt rzeki (Jaś Szumilas, ur. 12.06.1996 zm. 22.07.1999). O prawdzie o nas samych. Ukrywających przed innymi prawdę o domu, gdzie babcia piła mocz, i brakowało masła (dom). O dzieciństwie zderzonym ze światem dorosłych. Okaleczonych dzieci, którym ukradziono naiwność i bezinteresowność(niczym). Chyba, że jest się pozbawionym świadomości dzieckiem z zespołem Downa. Z zazdrości wyśmiewanym i lekceważonym ambasadorem spokoju (wybrani). Chyba, że jest się Jane wykopującą w zoo krecie kopce i wpuszczającą do nich ślepe gryzonie. Bezinteresowny dar dla starej kobiety, której „nie zostało (…) zbyt wiele czasu” (Jane). „Przeprawa” jest jak katharsis. Policzek wymierzony przez Kwiatkowskiego obłudnej codzienności, makijażowi dorosłości i maskom zasłaniającym pustkę egzystencji. Okładka tomiku ukazuje schemat przewijający się przez życie. Od wyjścia z dzieciństwa, poprzez dorosłość, skończywszy na starości. Z zamglonym horyzontem, w stronę którego suną postacie z okładki. Dziecko. Młoda kobieta. Staruszka niosąca w siatce bagaż doświadczeń życia i oczekiwań na to, co spotka ją po śmierci.
Łukasz Tenczyński
Recenzja Gazety Wyborczej - Przemysław Gulda
Gdański poeta Grzegorz Kwiatkowski wydał właśnie swój debiutancki tomik poetycki “Przeprawa”. To tomik bardzo mocnych wierszy. Dawno nie było w polskiej poezji kogoś, kto operuje tak brutalnymi środkami. W jednym z wierszy ktoś gwałci papieża, inny to pełne seksualnej energii opowieści z obozu koncentracyjnego, w następnym wspomnienia o zmarłej babci zaprawione są fizjologicznym brutalizmem. Ale to się przecież nie dzieje bez przyczyny. To przecież nie tak, że Kwiatkowski epatuje brzydkimi obrazami i brudnymi wyrazami dla pustego efektu, dla pustej sławy (pomijając wszystko inne: kto dziś zdobywa sławę, pisząc poezję? To już nie te czasy, o których Kwiatkowski pisze w jednym ze swych utworów, gdy wiersze tworzone przez świeżo powracających z krwawych pól bitewnych pierwszej wojny światowej surrealistów, miały jeszcze szanse zmienić świat i zmienić życie swych autorów). Trudno mieć wątpliwości: nie chodzi o skandal, chodzi o podważanie wygodnych przekonań, uładzonych wizji i osadzonych na dobre sposobów patrzenia na świat. Chodzi o to, żeby wytrącać z ciepłego samozadowolenia i przekonania, że wszystko się już zrozumiało, że wszystko się wie i wszystko rozumie. I to się Kwiatkowskiemu rzeczywiście udaje. O te wiersze można się kłócić. Te wiersze dają do myślenia. Wywracają do góry nogami co najmniej kilka spraw, które wydawały się niepodważalne. Co więcej - na najprostszym poziomie ich odbioru, po prostu dobrze się je czyta. To wyraziste pod względem narracyjnym, bardzo epickie, jak na utwory poetyckie, opowieści z pełnokrwistymi bohaterami, a czasem wręcz - zaskakującymi zwrotami akcji. To historie, w których spod krwi, spienionej śliny i spermy, przebija nieco zawrotne poczucie humoru autora, które każe mu zapytać, czyje kompozycje grano za pomocą struny, na której właśnie powiesił się samobójca, które sprawia, że matka w kilkupiętrowo ironiczny sposób nazywa swoje dziecko “skurwysynem”. Jedno jest pewne: to nie są wiersze, które można ubrać w galowy strój i postawić jak paprotkę na oficjalnym zebraniu. To wiersze, które ściągną ze stolika zielone płótno, podrą je na strzępy, a z drobnych kawałków ułożą, jak niepełnosprawne dzieci w jednym z wierszy, “monstrualne genitalia”. I to jest w nich piękne. Przewrotnie piękne.
Przemysław Gulda |