Upadek Babilonu według Samsela |
Petr Bohdanovič Już w tytule książki dostajemy sparafrazowany trop biblijny. Ale jak mane, tekel, fares z uczty Baltazara ma się do MANETEKEFAR Karola Samsela – nie od razu wiadomo, zwłaszcza, że cały zbiór został przez autora podzielony na trzy części, którym przypisano słowa „policzono”, „zważono”, „rozproszono”. Książkę otwiera stosowny cytat (Dn 5, 3-6), będący – jak powszechnie wiadomo – przepowiednią upadku Babilonu. Należy jednak pamiętać, co podkreśla się w komentarzu biblijnym („Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu”, Poznań 1992, tom III, s. 504), że gdy chodzi o stronę filologiczną, tajemniczy napis nie został jeszcze do dziś jednomyślnie objaśniony. W sumie jednak, jak twierdzą bibliści, o wiele ważniejsze od rozważań filologicznych jest teologiczne znaczenie tych słów, które w interpretacji Daniela znaczą tyle, że Sędzia całego świata natychmiast osądza i karze pychę oraz świętokradztwo.
Idąc tropem wyznaczonym przez poetę, zajrzyjmy do rozdziału pierwszego jego książki, w którym – Policzono. Znajdujemy w nim okruchy świata, epizody wyjęte z życia, które dzieje się na oczach podmiotu lirycznego, a może i z jego udziałem. Wygląda na to, że autor zlicza swoje doświadczenia i fascynacje. A robi to w klimatach post…, kusząc czytelnika różnorodnością dykcji i smaków literackich, bez kompleksów paradując po słonecznych nabrzeżach poezji. Prowadzi nas a to do mariny, w której kiedyś zakotwiczył Zbigniew Herbert ze swoim śródziemnomorzem i miłością do miast włoskich, a to do pod niebo Ameryki, gdzie pobrzmiewają odgłosy Szkoły Nowojorskiej i Franka O’Hary, a to wreszcie na polskie podwórka i blokowiska, skąd dochodzi nieustający stukot klawiatur, na których młodzi i zdolni poeci wykuwają swoją przyszłość. Ten rozdział kończy wiersz „Pieśń o rozcinaniu łąk”, a w nim czytamy, między innymi: panie powiedziałem już wszystko // sam najlepiej wiesz że nie było // takiej ceny której bym nie zapłacił – i dalej: panie ty wiesz powiedziałem wszystko // zacisnąłem krawat // podpaliłem miasto // zabiłem człowieka.
W rozdziale drugim, w którym – Zważono, poeta nadal penetruje świat i życie w poszukiwaniu zdarzeń granicznych, po których może powiedzieć, a właściwie napisać: anna jantar krzyczy // koliber wykłuwa oko // szalom drodzy // szalom („Walka Jakuba z aniołem”) – lub: w tej rzece którą nazywają sercem // szakala utopił się wczoraj chłopiec // czy myślisz że mógłby wbrew całej gruzji // wierzyć w boga williama blake’a // nawet jeśli na jego oczach ludzie // złamani nie zrastali się z powrotem („Tbilisi”). Po lekturze tej części książki nie mamy już wątpliwości, co do intelektualnych kompetencji autora. Lista kulturowych, biblijnych i filozoficznych odwołań i cytatów jest tak długa, że przychodzi na myśl stwierdzenie – ten 23-letni poeta widział wszystko, przeczytał wszystko, rozumie wszystko, a pod pojęciem „wszystko” mieści się kanon lektur, filmów i biografii, które dzisiaj przystoją dobrze wyedukowanemu młodemu autorowi. Z noty biograficznej wynika, że Samsel studiuje polonistykę i filozofię, tak więc ujawnione w wierszach owo bogactwo lektur dziwić nie może. Ale czy coś z tego wynika, poza świadomością, że oto stoi przed nami sprawny warsztatowo i dojrzały młody intelektualista? Czy to wszystko przekłada się na jakieś porywające czytelnika frazy, będące sednem poezji? Czy cały ten sztafaż biblijny, na którym poeta oparł konstrukcję swojej książki, ma jakieś głębsze uzasadnienie? Tego właśnie chwilowo nie jestem pewien. Może coś w tej materii wyjaśni się, dla dobra sprawy, po następnej książce Karola.
Rozdział trzeci, w którym – Rozproszono, zawiera 10 regularnie zrymowanych sonetów. Jest to – nie ukrywam – imponujący pokaz sprawności warsztatowej Samsela, o której wspominałem przed chwilą. Czyta się to z zainteresowaniem, ze sporą dozą przyjemności estetycznej. Zadziwia wyobraźnia poetycka autora, budzi szacunek jego literacka ogłada. Ostatni z sonetów, który zamyka całą książkę, zatytułowany „Triest 5:12 am”, jest bardzo udanym zwieńczeniem dzieła. To jest, obok wiersza „Moment słabości”, chyba mój ulubiony wiersz w całym tomie. Pokazuje on, że nawet jeśli z ową, nie do końca zrozumiałą kontekstualnie, ucztą Baltazara, z której autor uczynił literacki punkt odniesienia dla całej książki, mamy przykład niejakiego przerostu formy nad treścią, to i tak w sumie całość broni się i chyba dobrze rokuje na przyszłość. W każdym razie czas spędzony przeze mnie nad wierszami Karola Samsela nie jest czasem straconym.
Karol Samsel: Manetekefar, Warszawa 2009, Wydawnictwo Nowy Świat. |