ZeszytyPoetyckie.pl
  • WYDAWNICTWA
  • WYDARZENIA
  • DEBIUTY
  • KRYTYKA
  • POEZJA
  • START
Samantha Kitsch

Latawiec

 

 

błękit wsiąka w czerwony piach w czerwoną skałę       

błękit nigdy nie nasyci –

 

błękit poi czerwony piach czerwoną skałę

błękit nigdy nie nasyci –

 

błękit napiera – czerwony kanion stawia opór

jak czerwone kaniony wytrzymują napór błękitu?

 

*

chodzę po pastwisku które jest półwyspem

skarpy urywają się nie w morze

ale w czerwony piach czerwone piargi czerwoną skałę

morze jest nade mną – u góry –

 

błękit wsącza się w czerwony piach czerwone piargi czerwoną skałę –

pochłonęły połacie śniegu masy śniegu nawisy lawiny

teraz połykają błękit:

 

błękit nigdy nie nasyci

rdzawych piargów zeschniętych traw rdzawych pastwisk

wyżłobionych wystrzępionych wygryzionych stromych skarp –

 

rdzawych plaż dla mórz błękitnego powietrza

 

*

zakola – zakola zakoli – zakola zakoli zakoli

kaniony – kaniony kanionów – kaniony kanionów kanionów

 

wyspy półwyspy cyple wypustki

pozostałe z płaskowyżu

zdają się teraz wyniesione w górę na poszarpanych stromych skarpach

 

*

            rzeka:

mulisty lazur

mulisty turkus

wlewa się

w ochrę-bursztyn

szarożółty brąz

matowo-

            lśniąca

opalizująca

przelewa się

z zakrętu w zakręt

z meandru w meander 

 

zakola – zakola zakoli – zakola zakoli zakoli

kaniony – kaniony kanionów – kaniony kanionów kanionów

 

*

jestem latawcem

wiatr mnie porwał i rzucił na wyspę

zahaczony o skarpę

latawiec szarpie się wiatr mu pomaga –

ale po co miałby wyszarpnąć się i lecieć dalej:

nie ma dalej – tu jest najdalej –

to jest najbardziej niedostępna wyspa

z każdej strony

 

 

 

Dwa ujścia

 

 

Zawrócić? Nie. A może tak? Nikt nie jechał, zawróciłem.

Trzeci raz w miejscu, gdzie (widziałem z mostu)

 

jedna szeroka lazurowoseledynowa rzeka

wlewa się do drugiej szerokiej lazurowoseledynowej rzeki,

 

z sąsiedniego lodowca lub lodowców, z sąsiedniego pasma gór – stromych,

ośnieżonych. Lecz tutaj zieleń i okolica zupełnie płaska:

 

łąki, pola i niski dzisiaj pułap chmur. Zła widoczność. 

A samo miejsce wcale nie niezwykłe:

 

średnio zadbane podwórka, przerzedzone resztki wierzbowatych

zarośli, błotnisty parking, dwie pół-ciężarówki

 

i głośna rozmowa łowiących ryby.

Wyszedłem na mały półwysep między rzekami – mała mierzeja piasku,

 

seledynolazury obu rzek różnią się nieznacznie – inną domieszką skalnej mączki.

Oba nurty jakby z wysiłkiem

 

pchają gęste, nieprzezroczyste zawiesiny. 

Wpatrywanie się w liczne wiry przyprawia o dreszcz. 

 

Zanurzyć stopę? – ale umyłem się w tej wodzie rano

i stale czułem na skórze jej lodowaty (szorstki?) dotyk.

 

Wsiadłem do samochodu, przekręciłem kluczyk i pojechałem

z powrotem szosą w górę szerszej z rzek: poprzedniej nocy rozbiłem namiot

 

tam, gdzie uchodzi do niej (wąskiej, bystrzejszej,

o intensywniejszym seledynolazurze) dziwnie białawy strumień.

 

Obok kilka innych namiotów i nic – las,

mech zwisa z mchu, który zwisa z mchu, który zwisa z cedrów.

 

 

 

Samantha Kitsch – pseudonim literacki. Ukazały się cztery zbiory poezji Samanthy Kitsch: „Bahama” (Obserwator), „25 wierszy” (Mamiko), „Helena” (Instytut Mikołowski) i „Ulubiony sport” (Instytut Mikołowski). W przygotowaniu dwa nowe zbiory: „Kolaże kolarzy” i „Wszystko jest kleptomania. Autoremiks”.

 
Copyright 2022 | ZeszytyPoetyckie.pl | Redakcja | Mapa serwisu | Regulamin