Adam Zdrodowski |
Z wody
W twoich myślach jak Morze Sargassowe mieć przenośny port; płynąć dokąd poniosą i, leżąc na dnie łodzi, czekać na szkwał. To nic, to tylko jeden żywioł, całkiem nie dla ludzi, nie całkiem dla fok. Albo inaczej: coś jak płytki kanał, płytki spławny kanał z jednym lekkim kajakiem; więc błękitem w górę, błękitem w dół, od rzęs do rzęs, w maju czerwcu październiku, kiedy słońce grzeje mocno, i kiedy grzeje trochę lżej. (foto Magdalena Piotrowska)
Wiersz pomyślany w przejściu podziemnym
Znam cię całkiem dobrze: wiem, że dbasz o dłonie i lekko wchodzisz w sen, chłodna drżysz o świcie
pod sygnałem dnia. Lecz kiedy przyjdzie coś, co nas nie zna, jak deszcz lub chmura,
zatrzymaj się w pół kroku i słuchaj: to grają podkłady i stukają buty; niech cię prowadzi jazz i szum.
To tutaj: plaża, kurort i lotnisko. Tu się spotkamy. To wszystko. |