Karol Bajorowicz – nominacja do Silesiusa 2012 (debiut) |
wiersz
narodzony a nie stworzony
popatrz na moje nowe dziecko tylko nie mów że jest do niczego przecież nie wyrzucę na śmietnik odżywimy przewiniemy pozostanie przetrzeć naoliwić wyczesać w wolnej chwili wykołysać tylko niektóre od razu stają na własnych nogach to wymaga troski szczególnie że posłuchaj ma już swój język i duszę dajmy mu lepsze życie pod pierzyną wychuchamy trochę pocackamy się z nim i wyrośnie jak dąb wiesz
ontologia 2
jakby rozluźniała tasiemki odsupływała ale drze się to w rękach i przychodzą mrówki (zawsze są pierwsze) gdyby poluzowała tak naprawdę rozłupała i pokruszyła (pod skorupką jest słodkie) wyłuskane dałoby się to jakoś ugryźć a tak wyżyma to podkłada wyżyma i podkłada bierze w ramiona idzie spać rozłoży się to do rana będzie miała jak znalazł skąd wiecie pyta a mrówki jedzą jej z ręki
wyjście
rozebrane miasto w ciepłym kisielu ciasteczko z wisienką rozmaryn oleander i kamelia dokładnie tak weranda jak barbie cała biel nie jest radosna ani smutna choć tuszem splamiona
ktokolwiek w sobotni wieczór otworzy drzwi nocy ale nie ma odwagi wyjść krystalizuje nieczystą poezję albo rozwiązuje zagadki a wszystko to z papieru jest i z gazet
alteracja
przepadam rozmyślam się zewsząd soczyste milczenie tłumi dźwięki powieszone między komyszami a dojrzałym głogiem promienne pajęczyny wahają się krople zmartwiałe odcięte zakole chlupie w zastanym stawie za uchem nawija pod nosem aż po powieki śluz
* * *
agdzietam szadź ostry księżyc hen na niebie rozgnieciona pomarańcza między osikami jemioły i szpaki na zagórzu szopka ze strusiami sarna szuka karmy pośród traw się trzaska mróz ściska i przegina w inne strony niesie ślady skrzypienia różnych tonacji bieli zadyma we wszystkich kątach ani słychać cieni ani czerni widać zasapane anioły
a teraz wszyscy razem
same niezapominajki wysiewają się w poczcie wysiękają a w środku żółty wzgórek tryska wyrywa do udziału w pochwale niebieskiego narcyzie źródło zwierciadła zwierciadeł wstań pośpiej się miluczka moja i pojdzi przybądź na rajskie rabatki do mojej postaci długo by o niej mówić piersi jak winne grona zdejmij skórkę wyłuskaj kostki possij wiecznie chcę ciebie oprowadzać mógłbyś mnie tak wiecznie opiewać piersi łono gorejące serca komnatę zaścieloną ciałami jamistymi dotkniesz i napełnia się miłością
nocki
później pachniesz mlekiem a ja fabuluję pocierając opuszkami mechetki meszki supełki
item
w brzuchu mruczącej dyni przybywają pestki niepoliczalne wydymam pustki pod podniebieniem miękkim nieartykułowanym bełkotem a kiedy nie masz już nic wspólnego wślizguję się
na toż
miękko wypełniam usta mlekiem pierdołami nasionami z mruczącego brzucha w nawiasie tej sytuacji pewne formuły się nie mieszczą
wiersz graniczny
u granic miasta wolne drzewa chaszcze otaczają polanę rozłożoną w pofałdowaniu rozgrzanych nieużytków przeciska się ścieżka ociera koszyczki wrotyczy potrząsa wiechami nawłoci
na wzgórku dziewanna zebrała liście w przyziemną rozetę i grubym kłosem wzbiła miodowe kwiaty w niebo a tam komin
za starą jabłonią przemykam do cienia |