Kamil Kwidziński |
Motto: Droga, którą idą poeci nowsi, jest zresztą tą samą, którą przebyć musi człowiek w ogóle, indywidualnie i jako gatunek. Natura uczyniła go w sobie zjednoczonym, kunszt dzieli go i rozdwaja, poprzez ideał wraca on do jedności.
Friedrich Schiller O poezji naiwnej i sentymentalnej
Dziewczyna od Tequili
Niech będzie formą zapomnienia. Dzbanem, który związuje. Mięso, ludzki kształt. (Za oknem cmentarz, gdzie dzisiaj zasną) Wokół szerszenie, komary, kraby tlące chityną; zęby drgają wgryzione w zieloną szyjkę wina.
Pod kopułą nagie małże o rozbudzonych ranach. Do świtu już tylko rozkurcze, wtulenie, meszek pachnący lasem, leniwy szmer stanu ukrwienia.
Marina
Za wściekle żółtą szybą jest stolik i szafa, a w szafie potwory, bezdusznie ściśnięte ubrania. Stos ludzi, bez mała; jest oficer, marynarz, holenderska sprzątaczka, jest prawnik, wąs, peruka. Są przedmieścia Drezna z zapałek i centrum starej Barcelony z odprysków cegieł i z grudek plakatowych farbek. A na dnie, jak w trumnie ułożono, śmietankowy welon i żółknącą suknię; więc ktoś był w tym życiu panną młodą.
Rudzielec i czas
Nie wspominaj tak późnych ścieżek, osadu morza. Nie wspominaj whiskey ze słoika po cukrze. Nie wspominaj czy zdarzyło się w wiśniowej szafie, wśród skrzypiących kolan i dłoni pachnących lukrem.
To wielka maszyna, nie dla chłopczyków i dziewczynek kłócących się o pieg na nosie (stanowiący główne wejście w magiczną krainę). Maszyna spoza, ale zgięta z natury, by dłużyć dystans do nocnej lampki. To nas nie dotyczy, chociaż styka się biodrem. Jak więc można się dotknąć? Nie można. To dotyka nas poza nami.
Jakiś pająk, jakaś jego pajęczyna
Dziadek na łożu śmierci jeszcze zdołał zabić muchę, a nie chciał. Instynkt, wiadomo; każdy ciężko znosi jak coś zapierdala po pokoju. Powiedziałem dziadkowi, że to może będzie jak spaść z łóżka. Twoje ciało pomyli się za ciebie. Chciałem wyłączyć telewizor, ale powiedzieli zostaw, niech ogląda. Tylko przełączaj kanały, bo zwariuje. Naszych znów nie pokazali. Na trzydziestce wszystko po hiszpańsku. Ale to o tygrysach. One chodzą bez słów. Lektor po to, byś nie czuł się samotny.
Dean Moriarty pisze do żony o podziemnych walkach kogutów
Nadchodzi wielki deszcz, krzyknął Meksykanin, który odmieni oblicze ziemi, tej ziemi,
(twojej zaniedbanej i nieludzkiej niemal, gdzie leży wicehrabia, kochanka i ognisty warkocz Marii od wszystkich aniołów)
Dostaniesz jasność w załączniku maila, obróconą w proch i ostatecznie zajętą przez niezawisły organ Najwyższego Sądu.
I przyjadą po ciebie w rydwanie, w rozklekotanym fordzie, zewrzeć szyki zdania. Tu leży akcent: imię, nazwisko. Szaleństwo. Ostatni krzyk mody.
Kobiety
Tsunami zabrało matkę Muslema. Przez wiele lat budziła Muslema do pracy. Muslem budził się wyłącznie dzięki jej dłoniom naciskającym na klamkę. Po jej śmierci Muslem musiał nauczyć się wstawać sam.
Tsunami zabrało siostrę Muslema. Całe życie przesiedziała na schodach rodzinnego domu, a przynajmniej tak zapamiętał ją Muslem, bo co ranek musiał ją wymijać w drodze do pracy. Nosiła ciemnokrwiste rajstopy.
Tsunami zabrało żonę Muslema. Wydaje mi się, że mówiąc o niej, użył słowa: SMOK, ale nie jestem pewien. Żona Muslema była gruba, miała krzywe nogi i nie bała się niczego.
Muslem pracuje ze mną w stoczni Batam. Obiecał, że pokaże mi małpy buszujące w lasach na pobliskim wzgórzu. Uśmiecha się, spoglądając na otaczającą nas wodę.
Modlitwa młodych
wierzę w wiersz o miłości, wiersz, który odejdzie smutniejszy niż go zastałem, o miłości smutniejszej niż wszystkie.
nie zacząłem go pisać, zastałem ten wiersz obcy, o obcej mi miłości i smutku takim jak wszystkie. jednak teraz to mój wiersz
i będę bronił mojej miłości do końca tego wiersza.
Wiersze z przygotowywanej książki „Conan i Coco” (Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej, redakcja serii i tomu: Dawid Jung) |