Krzysztof Ciemnołoński |
fortepian chopina
w stalowej konstrukcji drzemie obietnica uśpione marzenie drobnych sprzedawców pietruszki i gwoździ miało być centrum handlowe powstał ledwie zarys rzucony jak śmieć w rozorany placyk ideał sięgnął bruku coście uczynili mieszańcy ursynowa że kaczki wodują w fundamentach a widma fortepianu
i cegły przychodni lekarskiej stopniowo pochłania ziemia wystarczy zasadzić ławki i wolno puścić pnącza urban park przypomni ilustracje z katastroficznych książek gdzie ludzkość nagle przestaje istnieć a planeta odzyskuje swoje dawne wpływy w tej konwencji świetnie obroni się pierwsza miejska sypialnia pełna jak świt
blada jak mit który poznają dopiero następne pokolenia świętując dni przedostatnie w betonowych łonach zanim świat się zejdzie i zmiecie to wszystko
zgodnym głosem
urodzaje
oto przewlekłe dzieci rzucone z łona ziemi w harmonię ławic w wodzie mamy pojemniejsze ciała dumnie nosimy ciężkie piersi z wodorostów i światła a śmierć ma jeszcze znaczenie gdy znaczy tyle
co koniec chwała naturze że jest tak kurewsko obojętna dla światów które nie nadejdą choć jesteśmy bardziej przed lub w trakcie przecierając pamięć w dawne rejestry przejść (szklane góry) a postacie z fotografii to często więcej niż sny ciemne łąki ciemne łona byle dalej od skupisk pisze się pleśń pieśń przeludnień
istnieją sensacje o których nie śnimy ani śladu histerii póki dochodzimy na zapas bierz zamach za nas
musique d’ameublement
cisza nie istnieje: rytmem będziesz jego wtyczką tu jeśli można zaufać dźwiękom
ulice regularne jak nigdy – miasto to tylko oś światła ty śpisz albo udajesz i milczysz zaciekle w wiersz wtulona on chłonie to złudzone ciepło tu życie się toczy tam ledwie zagnieżdża czas wypełniony po brzegi własnoręczne mapy i listy miłosne w końcu na jaw wydane co wtedy?
na razie pożar nad wszelką wątpliwość
classic new romantic
piosenka jest dobra na wszystko a my wybieramy te łatwe kiedy węglem cennym się staje i ostrzy głos ciężki od widzeń
słodkie radio luksemburg wolne róże europy barykady hymny sztandary w tłumaczeniu z innego na nasze
by dać się sprowadzić do pionu by przypomnieć o dawkach i światłach ostatecznie więź pozostanie
każdy proces wstrzymany jak oddech
żarnowiec
jezioro żartem wplątane w sprawy atomów czarna chmura toksyn i betonowy ogród sieją spustoszenie tylko w wyobraźni
niszczeje zapisana w wodnistych snach ponura konstrukcja zaskórnie dostępna korzeniom roślin i lepkim rękom kwitną
stalowe kwiaty jak kikuty ciał obrócone w kamień nieskończone samotne aż cofa się ptactwo zebrane na żer ognie świętego
elma rozbłyskują na rozgrzanej ziemi widmo elektrowni w sinej trawie we mgle powoli wrasta jak pręty w wodę
w rytm lasu tam gdzie jest miejsce |