Rozmowa |
Twórczość u źródeł winna mieć posłuszeństwo wobec inspiracji. Rozmowa ze Sławkiem Kuczkowskim, poetą, mistykiem, założycielem trupy teatralnej, animatorem kultury
Maciej Jung: Czym jest Teatr Wizji Czerwona Główka? Sławek Kuczkowski: Jest grupą artystyczną realizującą uteatralnione działania przestrzenne. M.J.: Wobec tego dlaczego teatr? S.K.: Nie zmieniamy nazwy, która towarzyszy nam od początku dekady lat 90-tych. Gdy z Jackiem Błaszczykiem zakładaliśmy zespół faktycznie myśleliśmy o jakimś teatrze chociaż jasne, że będą to raczej pobocza i marginalia teatralne. M.J.: Wobec tego czego szukaliście? S.K.: Trudno powiedzieć. Chodziło o akcje w przestrzeni bez gry i udawania. O sytuacje realne. O nasycenie ich znaczeniem. O ekspresję wywoływaną przez bezruch. Ideowo nakręcał nas teatr absurdu (śmiech). Zrealizowaliśmy kilka miniatur, po których pozostały nam makabryczne przedmioty wykorzystywane obecnie w Rekwizytorni Teatru Wizji. M.J.: Co zmieniło się od tamtej pory? S.K.: Zespół Teatru Wizji tworzą teraz trzy osoby w wieku między 30 a 40 rokiem życia. Ja otworzyłem się na inne horyzonty, inne książki, innych mistrzów, inne doświadczenie duchowe. M.J.: Jaki to miało wpływ na waszą twórczość? S.K.: Doszło do radykalnych przeakcentowań. Zgrywa środowiskowa przekształciła się w coś zgoła poważniejszego i… uczciwszego. Doprecyzowały się pewne zmiany, które dzisiaj są naszym status quo. M.J.: O jakich zmianach mówisz? S.K.: Kłaść nacisk na własny wzrost duchowy i uzupełnianie formacji intelektualnej – to jest podstawowa robota. Na marginesie tego budować to co nazywamy dzisiaj Teatrem Wizji. Przeakcentowanie polega na tym, że to pierwsze jest istotniejsze i warunkuje drugie. To również moja odpowiedź na konflikt pokory wobec kreacji, który odczuwam dość dotkliwie. M.J.: Skomentuj zatem zdanie, które przeczytałem na stronie internetowej Teatru Wizji o koniecznej przezroczystości twórcy. S.K.: Dążyć do tego aby stać się przezroczystym? Jest to droga umniejszania samego siebie poprzez twórczość. Wektor w lewo od egotycznej samorealizacji poprzez twórczość (śmiech). Oczywiście mówię teraz o pewnym ideale. M.J.: Realizujesz działania dla niewielkiej publiczności. Praca nad przygotowaniem jednego spektaklu trwa wiele miesięcy, nawet kilka lat. Skąd tyle pasji i po co ten cały kłopot? S.K.: Pasja opiera się na dynamice, której u siebie nie znajduję. Bez urazy, ale z pasją można zbierać znaczki albo kleić latawce. Natomiast twórczość u źródeł winna mieć posłuszeństwo wobec inspiracji. Jest coś takiego jak dotknięcie przez inspirację. Pomiędzy osobą a inspiracją, która przychodzi i dotyka, powstaje układ zobowiązania. M.J.: Czy to znaczy, że nie możesz nie tworzyć? S.K.: Nie, ale znaczy, że lenistwo byłoby zaniedbaniem w ekonomii mojego życia wewnętrznego. M.J.: Wobec tego twórczość bardziej dla siebie czy dla innych? S.K.: Zależy mi żeby praca nad przygotowaniem spektaklu odbywała się na poziomie wewnętrznego skupienia całego zespołu, żeby nie powiedzieć mocniej. Zależy mi również na tym, aby widzowie uczestniczyli w naszych pracach w horyzoncie swojego głębinowego doświadczenia. Myślę, że udało się nam zbliżyć do takiej idealnej sytuacji w spektaklu pt. Królewska Droga Krzyża. M.J.: Mówiłeś, że chcecie działać poprzez dynamikę prostego znaku. Co to znaczy? S.K.: Dokładnie to co powiedziałeś. Znak nie musi wchodzić w rolę żeby znaczyć. Dlatego mówimy, że jest nieiluzyjny. W jednym z naszych spektakli użyta w odpowiednim kontekście liczba – jeden – znaczy monadę pojedynczego, ludzkiego istnienia. Znakiem bardziej złożonym jest znak sakralny. Jego dynamika wzrasta proporcjonalnie do złożoności treści, którą w sobie zawiera. Na przykład posługujemy się fragmentem anielskiej ikony. Wobec takiego znaku z łatwością przyjmujemy postawę kontemplacyjną. Ikona skleja nas od środka! M.J.: Rozumiem, że o to Ci przede wszystkim chodzi? S.K.: Bo widzisz, twórczość winna kleić od środka, inna nie ma dla mnie znaczenia. M.J.: Wydaje mi się, że doszliśmy do miejsca, w którym mogę zapytać o ideę teatru nieruchomego. S.K.: Jest takie jedno zdanie u Simone Weil, że teatrem najpiękniejszym jest teatr nieruchomy. To ważna intuicja. M.J.: Tylko tyle? S.K.: Zawsze uważałem, że sztuka winna pełnić rolę służebną wobec życia duchowego. Teraz sobie to poukładaj, aż Ci się objawi idea teatru nieruchomego. M.J.: Dobrze… Na zakończenie ostatnie pytanie. O Twoich działaniach mówi się, że jest to teatr medytacyjny. Wobec tego zapytam o poetykę takich przedsięwzięć. S.K.: Tradycja mistyki nadreńskiej, dzieła św. Jana od Krzyża są tym źródłem, które mocno wpływa na moje życie wewnętrzne. I pewnie coś z tego ujawnia się w działaniach Teatru Wizji, ale bez przesady. Tutaj należy zachować dużą powściągliwość. Prawdą jest, że gdy mówię o życiu wewnętrznym, bądź o sferze przeżyć głębinowych, w które chcemy trafiać, myślę o okolicach… powiedziałbym: modlitewno-medytacyjnych. Podajemy znak w ciszy, symbolika sakralna, brak anegdoty, dbałość o możliwość wyciszenia się widza, niewielka liczba uczestników zredukowana do jednej osoby w Królewskiej Drodze Krzyża, mrok. To elementy poetyki, o którą pytałeś. M.J.: W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć kontynuacji tej poetyki. S.K.: Dziękuję. M.J.: Ja również dziękuję za rozmowę. |