Istnieje większa perspektywa wykraczająca poza obszar samej kultury |
Hubert Czarnocki: Rzeczywiście istnieje większa perspektywa wykraczająca poza obszar samej kultury. Cały tom ,,Opowieść” jest zmierzaniem ku temu ,,większemu”, o które pytasz. Cieszę się, że dostrzegasz kierunek na metafizykę. Dla mnie ten azymut jest najlepszym punktem odniesienia w opisywaniu świata. (…) Czy jestem klasycystą? Bliżej mi do klasycyzmu niż do bieguna przeciwnego, ale nie jestem zwolennikiem szufladek z napisem klasycyzm, neobarok czy personizm. (…) Paul Valery powiedział kiedyś: ,,My, cywilizacje, wiemy już, że jesteśmy śmiertelne”. Od tamtej pory zdarzyła się druga wojna światowa i wiele innych tragedii. Czasy współczesne są raczej wielkim kryzysem. Regres duchowy nie jest w stanie prowadzić do postępu kulturowego.
|
Więcej…
|
Bezceremonialne, trywialne, wściekłe |
Karol Maliszewski o Hubercie Czarnockim pisze, że "Wnosi wiele świeżego, delikatnego i czułego. Potrzebne są takie głosy w tym wadzeniu się z bezceremonialnym, trywialnym, wściekłym". Mamy więc świat dychotomii, opozycji – poetyckie „świeże”, „delikatne” i „czułe” kontra „bezceremonialne”, „trywialne” i „wściekłe” zwane: nasza potoczność, codzienność, przemijanie. (…) Śmierć u Czarnockiego, niczym u starożytnych, jest ad usum, zawsze na użytek czegoś. Paradoksalnie u młodego poety – na użytek wartości trwałych, jak miłość czy wiara. Bo jak lepiej opisać żałobny kondukt jeśli nie z perspektywy przedmiotów opowiadających naszą historię, choć tragedia utraty bliskiej osoby dotyka nas samych bezpośrednio...
|
Więcej…
|
|
Izabela Chłond, „Perpetuum Triduum” |
Wbrew tytułowi tej recenzji myliłby się ten, który w wierszach Izy Chłond doszukuje się jedynie natchnień wyłuskanych z prawa karnego i cywilnego. W żadnym razie nie byłaby to wtedy poezja, co najwyżej nudny w swoim okropieństwie spis cudzołożników Temidy. Przykładem wierszy inspirowanych – jak się wydaje – codzienną pracą pani prokurator jest wiersz „Na stole”. Drastyczny, naturalistyczny opis wisielca: „Bruzda wisielcza słabo wysycona, różowa/ jak miłosna malinka.” kontrastuje z unoszącą piękną kodą: „Stopy delikatne, wąskie – każde buty/ musiały stanowić dla niego problem. Drażnić do żywego.”
|
Więcej…
|
Włodzimierz Odojewski – Miasteczko K. |
Ostatni Żyd w miasteczku: Był początek, a może połowa listopada, kiedy mama wyprawiła mnie i Maryjkę z Poznania do Kłecka, ówczesnego miejsca zamieszkania dziadków. Miałem wtedy dziewięć lat. Dokładniej to dziewięć i pięć miesięcy. Wysłała mnie razem z siostrą Maryjką pod czyjąś tam opieką na wieś, bo to tak się zwykle mówiło: na wieś, jedziemy na wieś, przebywaliśmy na wsi, wróciliśmy ze wsi, choć - konkretnie - wieś ta była miasteczkiem, i to wcale nie tak małym, liczyła bowiem kilkaset mieszkańców. W każdym razie tyle przed wojną. A wtedy, po tym wszystkim, co dopiero co miasteczko we wrześniu trzydziestego dziewiątego przeszło i przecierpiało, to trudno było z całą pewnością twierdzić. Pewnie o co najmniej jedną trzecią mniej.
|
Więcej…
|
|