Żyć mimo wszystko z utopią. Rzecz o Viktorii Jarosława Klejnockiego |
W swej rozprawie doktorskiej o poezji Adama Zagajewskiego stworzył Klejnocki na użytek własnych badań funkcjonalną, pragmatyczną definicję utopii. „Jak żyć bez utopii? (…) To znaczy: jak żyć w samotnej wędrówce przez życie?”. Utopia ma tutaj jednoczesny wymiar teoretyczny i praktyczny, jest przecież sposobem życia, modelem istnienia, utopia to także przeciwwaga samotności, solipsyzmu, czyli życie z innymi i dla innych. Oba wymiary tak rozumianej utopii powtórzył Klejnocki na gruncie oryginalnej twórczości poetyckiej, scalając je w nadrzędny topos domu – miejsca, w którym wspólne trwanie przenika wspólnota celów i idei.
|
Więcej…
|
Z różnym powodzeniem: jestem Żydem, jestem Grekiem. |
Witek Różański jest dzieckiem legendy o sobie. Nieporozumienia: że Sted od niego odpisywał. Nieprawda. Tak jak – bzdura – że od A. Babki odpisywał Stachura, że A. Babiński odpisywał od brata Stanisława…W. Różański pisał dużo, z łatwością. Kiedyś u Marka. Obarskiego siadł do maszyny do pisania i nagle napisał entuzjastyczną powieść o wizytach towarzyszy z K.C., o swej pracy w brygadach SP. To co mówię o twórczości W. Różańskiego jest niesympatyczne i niepopularne. Autorzy książki „Wędrujemy do Szeol” zwrócili się do mnie o wspomnienie, napisałem ale nie zamieścili, bo odstraszało. Był naszym „jurodiwym”, każda społeczność musi mieć swego „innego”, maga, kogoś kto… Bałwochwalstwo krzywdzące Witka, był skromny i krytyczny wobec swej twórczości. Przemawiają jego artefakty. Pisarz, którego wiarygodność podważyło bałwochwalstwo krytyków.
|
Więcej…
|
|
Czy Moroń pisał Białoszewskim? |
Ponieważ każdy piszący wywodzi się z jakiejś tradycji, gdzieś sytuuje swoje literackie korzenie, to i ten przypadek dziwić nie powinien. Tradycja poetycka jest w wierszach Moronia widoczna, ale nie przesłania w żaden sposób oryginalności twórczych dokonań autora. W krótkich i zwartych zazwyczaj tekstach, które składają się na książkę „Pali zalewa burzy”, dominuje dyscyplina eksperymentu na żywej tkance języka, konsekwencja w zakresie warsztatu, odkrywcza siła skojarzeń i odwaga przy łamaniu utartych związków frazeologicznych.
|
Więcej…
|
Zdecydowanie udany debiut, czyli "Wiedeński high life" Jakobe Mansztajna |
Derda: Godne pochwały jest to, iż pojawiają się tutaj (jak i w całym tomiku) drobne akcenty („jest miejscem zaludnionym słabo”) prowadzące w stronę niewątpliwego mistrza najmłodszej polskiej poezji, czyli Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego. Oczywiście, Mansztajn nie jest bezpośrednim epigonem pana Eugeniusza, jednakże wystarczy odnotować rozpoczynającą Balladę o rzeczach żołnierza frazę „listopad już, panie, a ja nie mam czapki”, by zorientować się, że wpływ tutaj zaszedł.
|
Więcej…
|
|
|
<< Początek < Poprzednia 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 Następna > Ostatnie >>
|
Strona 18 z 25 |